|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:59, 18 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Anna Z napisał: | Lepiej nie wprowadzaj serialowych "atrakcji". |
Ogólnie nie miałam i nie mam takiego zamiaru. Czasem tylko myślę, że może przydałoby się w tym moim opowiadaniu jakieś "urozmaicenie". Ale wolę je urozmaicać "po swojemu". I bardzo się cieszę, że się ono takim podoba.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:16, 25 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Część 120
trudno jest, przecież wiem, wierzyć w bajki,
jeszcze w życie wplatać je...
- O, ciocia! - uradowany Adaś podbiegł od razu do Leny, która właśnie pojawiła się w kuchni.
- Cześć, rozrabiako! - kobieta pogładziła go po ciemnych, krótko ściętych, włoskach.
- Nie śpi - poinformował zadowolony malec swoją mamę.
- Nie śpi, bo ją obudziłeś. - Alicja mrugnęła porozumiewawczo do koleżanki. - Jak dalej będziesz niegrzeczny, to ciocia i wujek już nie będą chcieli do nas więcej przyjechać - dodała.
- Będą! Jestem grzeczny - zapewnił chłopczyk, co wywołało uśmiech na twarzach obu pań. - A gdzie wujek? - spytał, rozglądając się.
- Z twoim tatą - odparła Lena.
- No i widzisz, jak ty mnie słuchasz. Mówiłam ci już przecież, że tata i wujek biegają - przypomniała Alicja, czemu maluch oczywiście zaprzeczył. Lena zaś śmiała się:
- Chyba jednak będziemy was częściej odwiedzać, skoro Jackowi udało się namówić Witka na bieganie i to o tak wczesnej porze.
Mężczyźni bowiem od godziny biegali po pobliskim parku. Towarzyszyły temu wymiany zdań oraz wzajemnych uszczypliwości na własny temat.
- Dobra, może już wystarczy na dziś, co? - zaproponował Latoszek, gdy zatrzymali się, robiąc sobie krótką przerwę.
- Co: już masz dosyć? Nie mów, że wymiękasz - żartował Mejer.
- Taa, wcale nie wymiękam. Tak tylko myślę, że może by już wrócić - odpowiedział.
- No ale co cię tak naszło? Spokojnie, na pewno znalazły sobie jakieś zajęcie. W razie czego mają Adasia - skwitował Jacek wesoło. - Z nim nudzić się nie można, zresztą sam się już o tym zdążyłeś przekonać. A Lena pewnie pomaga Alicji - kontynuował.
- No właśnie... I to mnie martwi - wtrącił Witek.
- Aaa... Wiesz co, to może rzeczywiście już wracajmy. - Jacek poklepał go serdecznie po ramieniu. - Ale dłuższą drogą. - skręcili w jedną z bocznych ścieżek.
Tymczasem ich żony wspólnie z Adasiem przygotowywały śniadanie. Mimo że momentami chłopiec bardziej przeszkadzał, niż pomagał, to całej trójce czynność ta sprawiała ogromną radość. Podobnie jak późniejsze oglądanie zdjęć oraz związane z tym opowiadanie historii i zdarzeń na nich utrwalonych. Malec co chwilę z miną odkrywcy pokazywał palcem na którąś z fotografii, wołając:
- O, to ja!
Nagle zapytał jednak siedzącą obok Lenę:
- A kiedy wy będziecie mieli takiego dzidziusia?
Kobieta wzięła głęboki oddech.
- Adaś... - zaczęła Alicja, chociaż też nie wiedziała, co powiedzieć.
- Kiedyś będziemy - odezwała się pani Latoszek łamiącym się głosem.
- Będę się z nim bawił! - ucieszył się chłopczyk.
- Będziesz, będziesz. - Lena uśmiechnęła się lekko.
- No... A teraz leć poszukać mojego telefonu - poprosiła Alicja synka. - Zadzwonimy do taty i wujka, gdzie to oni tak długo są, co? - próbowała trochę rozładować atmosferę. Tego nie trzeba było mu dwa razy powtarzać - zaraz udał się na poszukiwania komórki.
- No właśnie: gdzie oni tak długo są? - ożywiła się Lena, dając tym samym koleżance do zrozumienia, że nie chce do tego wracać. Starała się nad tym nie zastanawiać, lecz było to niemożliwe: to pytanie dotknęło ją tym bardziej, że było zadanym w końcu głośno pytaniem powracającym jej często w myślach. Odwzajemniła natomiast posłany przez nią uśmiech.
- Są! - krzyknął Adaś, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Chyba ktoś tu się za nami stęsknił. - Jacek i Witek weszli do środka.
- No, my! - maluch przytulił się do taty, a Alicja i Lena również zjawiły się w pomieszczeniu.
- No co tak długo? - pytała z udawanym oburzeniem pierwsza z nich.
- Właśnie, właśnie. Już zaczynałyśmy się martwić - wtórowała jej druga.
- Ale co? Dlaczego? Przecież to chyba dobrze, że mamy tyle siły na tak długi jogging. - Mejer wypowiedział z tak przesadnie angielskim akcentem, że wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- No tak, wiadomo - stwierdziły zgodnie obie panie.
- Tylko jakoś wcześniej nie trwał on aż tak długo, więc już się powoli bałyśmy, że coś wam się stało. Zasłabliście w trasie czy coś - wyjaśniła Alicja.
- Ale wy w nas wierzycie, nie ma co - obruszył się Jacek.
- Tak, tak - poparł go Latoszek. - Nawet, gdyby coś, to ten tu oto - wskazał na stojącego nieopodal przyjaciela - światowej sławy chirurg mnie poskłada - oznajmił niby żartem, po czym dodał, czując na sobie wzrok żony: - A ja jego, rzecz jasna, bym próbował, choć chirurg ze mnie żaden.
- A ja jestem głodny! - niespodziewanie do rozmowy włączył się Adaś.
- Nie może być! Jak on się sam dopomina o jedzenie, to normalnie święto jakieś - uznała Alicja.
- Ale co się dziwisz: dwóch świetnych internistów mamy, to i od razu wyleczyli naszego niejadka - rzekł Mejer, na co Latoszkowie odpowiedzieli uśmiechem.
Po śniadaniu cała czwórka siedziała na kanapie i rozmawiała, popijając kawę i zajadając się ciastem. Adaś zaś to bawił się spokojnie obok nich, to znów chował się pod stołem lub innymi meblami, chcąc, by dorośli go szukali. Kiedy wreszcie i to mu się znudziło, przyniósł ze swojego pokoju książkę.
- Poczytasz mi, tato? - położył ją przed nim.
- Jasne, zawsze - odrzekł Mejer. - Ale może dziś wujek ci poczyta? - zaproponował nieco przekornie. W tym samym momencie zarówno żona, jak i przyjaciel zmierzyli go wzrokiem. - No co? Straszę wujkiem - źle, chwalę go - też niedobrze. To co w końcu? - dokończył wesoło.
- Poczytasz mi? - zwrócił się mały do Witka, nie zwracając zbytniej uwagi na toczącą się wymianę zdań. Chłopcu ta propozycja bardzo się spodobała i zaraz stał obok wujka, który chcąc, nie chcąc, przystał na nią bez większych protestów. Zadowolony Adaś usiadł więc na jego kolanach i oparł się o ramię siedzącej obok cioci. Niebawem Latoszek zaczął czytać, dlatego też wszystkie oczy zwrócone były ku niemu. Zwłaszcza dwóch osób: najmłodszego z Mejerów, który był tak w niego wpatrzony, że prawie wcale nie mrugał, oraz Leny, która uważnie obserwowała ich obu i uśmiechała się do swoich myśli.
- Lubię bajki! - oświadczył rozpromieniony maluch, podczas gdy mężczyzna przewrócił kolejną stronę w książce. - O, to jestem ja! Mama jest królową, a tata królem. - zaczął pokazywać, gdyż znajdował się na niej duży rysunek. - I tu mieszkamy w tym zamku, a ciocia będzie tą wróżką - zadecydował.
- A ja kim? Tym smokiem? - zażartował Witek.
- Nie. - chłopczyk pokręcił głową. - Tym rycerzem i będziesz walczył z tym smokiem, i będziesz bronił wróżki przed nim - tłumaczył. - A ty czarujesz! - powiedział do Leny.
- Tak, tak! - skwitował Latoszek, na co kobieta rozjaśniła się jeszcze bardziej.
- Czytaj! - zniecierpliwiony Adaś przerwał ich wymianę spojrzeń. - Proszę - poprawił się, gdy rodzice pogrozili mu palcem.
- No już, już czytamy. A może by tak ciocia teraz trochę poczytała? - podpuszczał malca Witek.
- Tak, ale potem, taką inną książkę. Ja mam duuużo bajek! - rozłożył rączki w geście obrazującym ich ilość, a wtedy wszyscy zaczęli się śmiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:37, 25 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
Jaka fajna lektura na sobotnie popołudnie. Prawdziwa przyjemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 15:31, 29 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
ojj dawno mnie tu nie było ) ...(dawna ada_20)...;]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:50, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Część 121
ty najwięcej znaczysz z wszystkich słów...
- Jak tam? - Jacek zagadnął stojącą obok Lenę. Ta rozjaśniła się, odpowiadając:
- A bardzo dobrze.
- No i bardzo dobrze! Tak ma być! - skwitował. - Co: pewnie, gdy byliśmy na joggingu, to sobie o nas pogadałyście? - podpuszczał ją.
- Myślisz, że nie mamy lepszych tematów?! - parsknęła śmiechem. - Ale trochę tak. Mówiłam Alicji, że chyba musimy was częściej odwiedzać, skoro masz taki świetny wpływ na Witka - wyznała.
- Nie chyba, tylko na pewno! Zapraszamy, zapraszamy. Zresztą wiecie, że zawsze jesteście u nas mile widziani i możecie przyjeżdżać tak często, jak tylko chcecie, a najlepiej zostać na stałe - przypomniał. - A co do tego wpływu... To wcale nie ja, to ktoś inny.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytała przekornie.
- No nie... - pokręcił głową. - Chyba nie muszę ci uświadamiać jak kiedyś, dla kogo jesteś najważniejsza. Chyba teraz już wiesz...
- Wiem, wiem - oznajmiła poważnym, lecz jednocześnie pełnym radości tonem. - Stało się coś? - wpatrywała się w niego uważnie.
- Co? Nie, nic. Co się miało stać? Tak tylko... Jestem waszym przyjacielem, więc co w tym dziwnego, że się interesuję, martwię, co u was. Od początku życzę wam jak najlepiej, przecież wiesz - rzekł.
- To też wiem - zapewniła. Uśmiechnęła się - zarówno wtedy: przed śniadaniem, podczas rozmowy z Mejerem oraz na widok wychodzącego z łazienki Latoszka, jak i teraz: trzy godziny później, gdy po przeczytaniu Adasiowi czterech bajek udało im się go wreszcie przekonać, że może już wystarczy na dziś oraz gdy zaproponowała mężowi spacer. Kiedy ten nie wykazał ku temu zbytniego entuzjazmu, powiedziała wesoło, ale i z troską:
- Zmęczyło cię to bieganie, co? Biedaku ty mój!
- Bardzo zabawne, naprawdę! - odparł. - Możemy pójść na ten spacer. Pokażę ci, gdzie chodziliśmy z Jackiem...
- Aaa, czyli jednak nie biegaliście? - zachichotała.
- To idziesz czy nie? - udał zniecierpliwionego.
- Idę, idę. - rozpromieniona zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Zamierzali zaraz powiadomić o nim Mejerów, lecz ubiegł ich Adaś: widząc zakładane przez nich płaszcze, niezwłocznie oświadczył rodzicom, że też chce iść. Ci jednak nie zgodzili się.
- Ale ja chcę! - upierał się chłopiec.
- Oj, a co ja bym chciał?! Ale nie można mieć wszystkiego, czego się chce. Zostajesz w domu - zwrócił się Jacek do synka, który z obrażoną miną udał się do swojego pokoju. - Przejdzie mu niedługo - dodał.
Rzeczywiście, już po niecałym kwadransie, gdy Latoszkowie wyszli z budynku, posyłał im całusy i machał z okna tak długo, dopóki nie skręcili w boczną uliczkę, prowadzącą do parku.
- Właściwie mogliśmy go zabrać ze sobą, taka ładna pogoda - rzuciła Lena zaczepnie.
- Taa, tylko tym samym podważylibyśmy decyzję Jacka i Alicji. A to nie byłoby w porządku - uznał Witek, zaś kobieta przytaknęła. Spojrzał na nią, wziął głęboki oddech i po chwili kontynuował:
- Czasem tak trzeba... Chociaż trudno, boli, trzeba być stanowczym. Trzeba, bo... Bo chce się dobrze dla tego kogoś, choć może on to widzi inaczej.
- No tak... - zamyśliła się.
- No... - urwał, szukając odpowiednich słów. - Bo może i dobrze, że go nie wzięliśmy. Jeszcze znów wpadłby na pomysł zabawy w chowanego bez jakiekolwiek wcześniejszego poinformowania nas o tym albo złapał jakąś chorobę. W końcu jest chłodno - mówił niby żartem.
- Tak, masz rację. Może innym razem... - utkwiła wzrok w jego twarzy. Spoglądała wprost w ukochane ciemne oczy, mieszczące w sobie tak wiele miłości i czułości.
- Może innym razem... - powtórzył ciepło. Odwzajemniwszy posłany przez żonę uśmiech, wskazał na pobliski rząd drzew i znajdującą się za nimi alejkę: - No właśnie... Chłodno, a Jacek gdzieś aż tam mnie wyciągnął na to bieganie.
Ostatnie słowo zaakcentował tak mocno, że kobieta zaczęła się śmiać.
- Taa... Chce mnie wykończyć tym... - mruknął z lekką ironią.
- Ojoj... To samo mówiłeś podczas przygotowywania się z Pawicą do triathlonu, a koniec końców nie było tak źle. - nie kryła rozbawienia.
- Tak, tak. Dobra, dobra. Czekaj, czekaj: niech tylko wrócimy do domu, to zaraz następnego dnia cię budzę z samego rana i idziemy pobiegać - zapowiedział wesołym tonem.
- Yhm... - powątpiewała. - Po pierwsze musiałbyś sam tak wcześnie wstać, co nie będzie łatwe, a po drugie to już widzę, jak mnie obudzisz o tej porze. - uśmiechnęła się do swoich myśli: Latoszek bowiem zawsze starał się zachowywać jak najciszej, żeby jej nie obudzić, jeśli nie było to konieczne.
- Łatwe, niełatwe: damy radę - odezwał się miękko. - Od czegoś mamy budzik - zażartował.
- Tak, tak! - przedrzeźniała go. On zaś nie przestawał się jej przyglądać, gdyż domyślił się, dlaczego wyciągnęła go na ten spacer. Tym bardziej cieszył go więc jej beztroski śmiech, pojawiający się jeszcze wielokrotnie podczas tej przechadzki po parku.
W równie miłej atmosferze minęły małżeństwu popołudnie oraz wieczór, spędzane razem z rodziną Mejerów. Nie obyło się bez wspólnych zabaw z Adasiem: chłopczyk to chciał grać w kręgle, tak jak dorośli podczas wczorajszego wyjścia, to znów przyniósł scrabble, które dostał od babci i zaangażował wszystkich w grę. Uważnie śledził układane słowa, prosząc, by mu je potem odczytano.
- Tylko tyle? - zdziwił się któregoś razu, kiedy Witek położył na planszy tylko dwa kartoniki.
- Tak, tak. Tylko tyle, ale za to ile znaczy - ocenił pół żartem, pół serio. Przeczytał ułożone słowo, zerkając ukradkiem na Lenę. Ta zauważyła to i uśmiechnęła się szeroko.
- Ty! - powtórzył zadowolony maluch po wujku. - Ale czemu "ty, ty"? Ja byłem grzeczny - żalił się, a wtedy wszyscy się roześmiali, kontynuując grę.
W nocy jednak malec marudził i płakał. Nie chciał spać i też nie pozwalał na to pozostałym.
- No nie no! Ale jeszcze dwa dni, to jakoś wytrzymamy - skwitował Latoszek, na co Lena kiwnęła potakująco, przytulając się do niego. Oboje zdawali sobie sprawę, że to nie do końca prawda: nie tylko dwa dni...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 19:53, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
Coś tajemniczo brzmi! Jak zwykle czytam z wielką przyjemnością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Pią 23:12, 07 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
No ciekawe, co im tam szykujesz? Dzięki wielkie za kolejna część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:00, 06 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Część 122
ta sama chwila...
Urlop Latoszków nieuchronnie dobiegał końca. Małżeństwo śmiało się, że na te ostatnie dwa dni Jacek zaplanował więcej, niż zobaczyli podczas całego pobytu. Dlatego też zaczęli z samego rana - wspólnym bieganiem. We troje udali się do pobliskiego parku, natomiast Alicja została w domu z śpiącym jeszcze Adasiem.
- Nie no, teraz to ja już wiem, czemu ten wasz jogging tyle trwa - oznajmiła Lena zaczepnie, gdyż tempa, z jakim się poruszali, nie można było określić nawet truchtem.
- No co? - obruszył się Mejer. - Tak trzeba, a nie szybko, już, zaraz... Nie lepiej wolniej, spokojniej, rozkoszując się pięknem natury? - mówił niby żartem.
- Taaa... Tylko od kiedy ty taki za naturą jesteś? - wtrącił Witek.
- Jak od kiedy? Przecież naturalny to ja zawsze jestem! Co? Może nie? - spojrzał na śmiejących się przyjaciół.
- Nie no, jasne, że tak. Naturalnie. - Latoszek poklepał go po ramieniu. Lena zaś przytaknęła i oboje znów wybuchnęli śmiechem.
- Ech, z wami tak zawsze - westchnął Jacek z udawanym oburzeniem.
- Tak, czyli jak? - spytała kobieta.
- Tak... - celowo zrobił dłuższą przerwę - fajnie - dokończył, co Witek podsumował wesołym:
- No masz! Naturalnie, że fajnie!
- Fajni i do tego skromni: wiem to nie od dziś - skwitował Mejer. - W końcu znamy się nie od dziś. - uśmiechnęli się.
Idąc dalej, wspominali więc dawne zdarzenia, zabawne sytuacje; chwile, w których - tak jak dzisiejszego dnia, ale i poprzednich - cieszyli się beztroską i swoją obecnością .
- To były czasy... - Jacek skręcił w kolejną alejkę.
- Tak, tak. A teraz co? Ty tutaj, Pawicę też wywiało... Jeszcze trochę i wszyscy się porozjeżdżają - mruknął Latoszek.
- Chyba tak źle to nie będzie - odparł Mejer.
- Może... W sumie teraz też nie ma źle. Jest nawet nieźle - rzekł Witek z typową dla siebie przekorą.
- Ja bym nawet powiedziała, że jest dobrze - stwierdziła Lena radośnie.
- To dobrze! I tak ma być! - Jacek przyglądał się im z zadowoleniem. - Nie ma co się martwić. A i może jeszcze kiedyś sobie razem popracujemy. - mrugnął do nich. - No nic, natura naturą, ale może już chodźmy, co? Bo zaraz będzie pewnie, że tu was zapraszam, a potem tylko naturę podziwiamy i do tego w grudniu.
- No właśnie! - zachichotali Latoszkowie.
- Wiecie co... Ale jesteście... - Mejer pokręcił głową.
- Wiemy, wiemy: fajni jesteśmy. - cała trójka roześmiała się po tych słowach Witka.
Dwadzieścia minut później byli już w mieszkaniu Mejerów. Zaraz w progu przywitał ich Adaś, którego bardzo ucieszył widok cioci i wujka. Jakby wyczuwając nadchodzące rozstanie, chłopczyk bowiem najchętniej nie opuszczałby ich ani na krok. Wciąż im coś opowiadał albo przynosił zabawki. Wszystkich zaangażował również w układanie puzzli, wyścigi samochodzików oraz zabawę w chowanego. Chociaż dorośli za każdym razem szybko dostrzegali kryjącego się malca, to udawali, że nie potrafią go znaleźć. Sami natomiast chowali się tak, by nie miał żadnych problemów z ich odnalezieniem. On zaś nie posiadał się ze szczęścia, gdy mu się to udawało. Podobnie, gdy stawiali wysokie wieże z klocków. Po obiedzie sam bawił się klockami, jednak i tak co chwilę pokazywał im kolejne budowle; chciał, by ciągle na niego patrzeli. Tak się też działo nawet bez jego wołania czy przybiegania obok. Zwłaszcza Lena niemal nie spuszczała z niego oka - jakby chciała się nim nacieszyć "na zapas".
Kiedy zmęczony harcami maluch zasnął przy nich na kanapie, Alicja przykryła go kocem. Wiedziała, że jeśli będą próbowali go przenieść, od razu się obudzi, dlatego to oni przeszli do drugiego pokoju, gdzie kontynuowali rozmowy. Żałowali, że niebawem znów będą musiały im wystarczyć te telefoniczne bądź internetowe.
- No nie no! Jak to tak: tyle mieliśmy wam pokazać i w ogóle. Dobrze chociaż, że zdążyliśmy trochę spokojnie pogadać, ale i tak za mało. Stanowczo za krótko, za krótko! - oświadczył Jacek, w czym wtórowała mu jego żona. Tego samego zdania co rodzice był także Adaś, który po prawie godzinie pojawił się w pomieszczeniu.
- Już? - posmutniał, widząc wyjęte i spakowane już walizki. Nie przekonywała go konieczność powrotu do pracy. Był gotów oddać Latoszkom nawet swój pokoik, byleby tylko zostali.
- Widzicie, nawet Adaś tak ładnie was prosi. Musicie jeszcze do nas przyjechać - zauważyła Alicja z uśmiechem.
- Przyjedziemy, przyjedziemy. - Lena pogłaskała chłopca po główce. Ten właśnie wdrapywał się na jej kolana.
- Tak, tak. A najlepiej jeszcze namów mamę i tatę, żebyście też wy nas odwiedzili, co? - Witek kucnął obok nich.
- Dobra - zapewnił malec poważnie.
- Dobra, dobra. Rozważymy to - zaśmiał się Mejer. Alicja zaś dodała, chcąc pocieszyć synka:
- Na pewno się jeszcze zobaczymy. Będziesz się znów bawił z ciocią i wujkiem.
Adaś rozweselił się nieco, gdyż również oni to potwierdzili:
- Będziemy.
Po chwili zaś, zaskakując wszystkich, maluch zwrócił się do Latoszka:
- A już będziecie mieli tego dzidziusia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:32, 06 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Aniu, dziekuję! Jak ja się stęskniłam za Twoimi opowiadaniami!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:14, 06 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
Ja też czekam z niecierpliwością. Dzięki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Sob 22:20, 06 Lip 2013 Temat postu: |
|
|
I ja serdecznie dziękuje:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 9:55, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
W ciągu ostatnich miesięcy wiele razy chciałam tu coś napisać. Wiele razy zabierałam się za pisanie ciągu dalszego i... na tym "zabieraniu się" się kończyło. Sama nie wiem, dlaczego, ale jakoś mi to nie wychodziło. Ale równocześnie wciąż miałam w głowie jakieś wymyślone przez siebie historie; ciągle to za mną "chodziło". Piosenkę i wydarzenia tej części miałam już wybrane ten ponad rok temu, gdy pisałam ostatnio. Poza tym zaczęłam pisać te LiLowe opowiadania w czerwcu 2010 roku. 3 lata, 122 części... Nie w porządku zakończyć tę historię pytaniem bez odpowiedzi...
Część 123
No bo jak?
Dwadzieścia minut później byli już w mieszkaniu Mejerów. Zaraz w progu przywitał ich Adaś, którego bardzo ucieszył widok cioci i wujka. Jakby wyczuwając nadchodzące rozstanie, chłopczyk bowiem najchętniej nie opuszczałby ich ani na krok. Wciąż im coś opowiadał albo przynosił zabawki. Wszystkich zaangażował również w układanie puzzli, wyścigi samochodzików oraz zabawę w chowanego. Chociaż dorośli za każdym razem szybko dostrzegali kryjącego się malca, to udawali, że nie potrafią go znaleźć. Sami natomiast chowali się tak, by nie miał żadnych problemów z ich odnalezieniem. On zaś nie posiadał się ze szczęścia, gdy mu się to udawało. Podobnie, gdy stawiali wysokie wieże z klocków. Po obiedzie sam bawił się klockami, jednak i tak co chwilę pokazywał im kolejne budowle; chciał, by ciągle na niego patrzeli. Tak się też działo nawet bez jego wołania czy przybiegania obok. Zwłaszcza Lena niemal nie spuszczała z niego oka - jakby chciała się nim nacieszyć "na zapas".
Kiedy zmęczony harcami maluch zasnął przy nich na kanapie, Alicja przykryła go kocem. Wiedziała, że jeśli będą próbowali go przenieść, od razu się obudzi, dlatego to oni przeszli do drugiego pokoju, gdzie kontynuowali rozmowy. Żałowali, że niebawem znów będą musiały im wystarczyć te telefoniczne bądź internetowe.
- No nie no! Jak to tak: tyle mieliśmy wam pokazać i w ogóle. Dobrze chociaż, że zdążyliśmy trochę spokojnie pogadać, ale i tak za mało. Stanowczo za krótko, za krótko! - oświadczył Jacek, w czym wtórowała mu jego żona. Tego samego zdania co rodzice był także Adaś, który po prawie godzinie pojawił się w pomieszczeniu.
- Już? - posmutniał, widząc wyjęte i spakowane już walizki. Nie przekonywała go konieczność powrotu do pracy. Był gotów oddać Latoszkom nawet swój pokoik, byleby tylko zostali.
- Widzicie, nawet Adaś tak ładnie was prosi. Musicie jeszcze do nas przyjechać - zauważyła Alicja z uśmiechem.
- Przyjedziemy, przyjedziemy. - Lena pogłaskała chłopca po główce. Ten właśnie wdrapywał się na jej kolana.
- Tak, tak. A najlepiej jeszcze namów mamę i tatę, żebyście też wy nas odwiedzili, co? - Witek kucnął obok nich.
- Dobra - zapewnił malec poważnie.
- Dobra, dobra. Rozważymy to - zaśmiał się Mejer. Alicja zaś dodała, chcąc pocieszyć synka:
- Na pewno się jeszcze zobaczymy. Będziesz się znów bawił z ciocią i wujkiem.
Adaś rozweselił się nieco, gdyż również oni to potwierdzili:
- Będziemy.
Po chwili zaś, zaskakując wszystkich, maluch zwrócił się do Latoszka:
- A już będziecie mieli tego dzidziusia?
Zapanowała niezręczna cisza: kilkadziesiąt sekund, podczas których Witek czuł na sobie wyczekujący wzrok chłopca, ale i żony. Znał dobrze to spojrzenie - pełne nadziei, nadziei mimo wszystko.
- Nie, no nie. Jeszcze nie... No bo jak? Przecież macie nas szybko odwiedzić, całkiem niedługo. - mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- No, bardzo szybko - stwierdził poważnie Adaś. - A macie duży dom? - zwrócił się do Leny. Na jej twarzy również gościł już uśmiech:
- Taki średni.
- Taki jak nasz? - drążył malec.
- Prawie taki, troszkę tylko mniejszy. - odparła kobieta.
- Aaa, to się zmieścimy! - chłopczyk machnął rączką z wypisanym na buzi zadowoleniem i taką miną, że dorośli nie mogli powstrzymać śmiechu. - Ale u nas też się zmieścimy. Ja będę spał z mamą i tatą, a wy w moim łóżeczku. - nie dawał za wygraną.
- Oj, ale ono chyba będzie dla nas za małe - skwitował Witek wesoło.
- Noo... Jesteś wujek za duży! - ocenił chłopiec, zmierzywszy go wzrokiem.
- No masz! To się teraz dowiedziałem. - Latoszek udał zasmuconego, dlatego Jacek poklepał go po ramieniu. Nie zdążył nic przy tym powiedzieć, gdyż ubiegł go synek.
- Ale tylko trochę! - oznajmił bowiem. - Wiesz ciocia, ty też jesteś trochę za duża - dodał po chwili.
- Osz ty! - Lena, niby w odwecie, zaczęła go łaskotać, w czym pomógł jej mąż, a potem też przyjaciele. Śmiechy, zabawa i wygłupy nie miały tego wieczoru końca.
Następnego dnia Latoszkowie mieli już wracać, więc - według zapowiedzi Jacka - miała to być "długa noc". Planowali posiedzieć razem do późna. Jak się wkrótce okazało, Adaś również. Chłopiec wcale nie zamierzał pójść spać, choć był już wyraźnie zmęczony. Dał się przekonać jedynie pod warunkiem, że ciocia i wujek przeczytają mu bajkę. Udali się więc we troje do jego pokoju, natomiast Mejerowie do kuchni, by przygotować kolację.
Maluch jednak ani myślał szybko zasnąć. Po swojemu komentował każdy fragment, w czego efekcie niecałe pół strony książki zamieniało się w co najmniej kwadrans wspólnej opowieści całej trójki.
- Może już wystarczy, co? - spytała Lena radosnym tonem, podczas gdy Adaś prosił Witka o kolejną bajkę.
- Tak, tak. Koniec tego dobrego - włączył się mężczyzna.
- Nie! - zaprotestował chłopczyk. - Bo jak będę spał, to wy pojedziecie - wyjaśnił markotnie.
- Nie, dopiero po śniadaniu mamy samolot. Dlatego musisz iść już spać, żeby mieć rano siły tak wcześnie wstać. Zjemy i odwieziecie nas na lotnisko - tłumaczyła kobieta, poprawiając mu kołdrę.
- No, mama mi mówiła - przypomniał sobie. - Ale obudzicie mnie? - wolał się jeszcze upewnić.
- Tak, tak - odparli zgodnie.
- Jasne, że obudzimy. W końcu ktoś musi nam pomóc nieść bagaże - zażartował Latoszek, na co Adaś przytaknął.
- Ale te walizki są ciężkie - dodał po chwili namysłu.
- Są, są, ale co to dla ciebie? Przecież jesteś taaaki silny! - rzekł Witek miękko.
- No. Tata mówi, że jestem najsilniejszy na świecie - oznajmił malec dumnie.
- No widzisz! No to już śpij, żeby rano mieć jeszcze więcej tej siły - powiedziała Lena, kiedy Latoszek gasił światło. Z obu stron padło "dobranoc", a następnie małżeństwo poczekało jeszcze trochę, nim chłopiec naprawdę zaśnie.
- My tu wychodzimy po cichu, bo przecież już usnął, a w drzwiach znów słyszymy, jak woła, by na pewno go obudzić. - relacjonowali potem przyjaciołom.
- On by nam chyba tego nie darował, gdybyśmy tego nie zrobili. Ze sto razy już nam to powtarzał - zaśmiał się Jacek i cała czwórka usiadła przy stole. - A w ogóle, to najlepiej byłoby, gdybyście zostali - podsumował, otwierając butelkę wina.
- Taa... - mruknął Witek. - Niby jak? I ciekawe, kto za nas do pracy pójdzie.
- Każdy problem da się rozwiązać. Zresztą mówiłem wam już, jak jest - mówił Mejer.
- No właśnie. U nas w szpitalu szukają internisty... - opowiadała Alicja po raz kolejny.
- Dobra, ale to jest i tak tylko jedno miejsce - zauważyła Lena.
- No tak, trzeba byłoby się jeszcze więc zorientować, czy w okolicznych szpitalach kogoś nie potrzeba. Popytamy znajomych - odpowiedziała.
- Wiem, wiem. - Jacek wyprzedził pytanie swoich gości. - Wiem, że najlepiej będzie znaleźć dwa miejsca w jednym. Zobaczymy, może się uda. Pamiętam przecież, że wy zawsze razem. Pamiętam te początki. Te prośby o pomoc w diagnozie. Tylko już nie pamiętam, kto do kogo przychodził. - z zawadiackim uśmiechem spoglądał na nich porozumiewawczo.
- Zaraz się pewnie dowiemy, że my do ciebie - odezwał się Latoszek.
- To jest akurat oczywiste, tylko nie chciałem się chwalić - powiedział Jacek, a jego żartobliwe wyznanie spowodowało wybuch śmiechu, nie pierwszy i nie ostatni tego wieczoru. Przyczyniło się ono także do kolejnego wspominania tamtego czasu, gdy razem pracowali.
Lena podeszła do okna i uchyliła lekko zasłonę. Przyglądała się oświetlonym ulicom, gdy nagle usłyszała za swoimi plecami:
- Też nie możesz spać?
- Jakoś nie mogę. - obróciła się w stronę siedzącego na łóżku męża. - Stres przed podróżą? - podeszła bliżej.
- Taa... Właściwie nie tylko... - zamyślił się, a kobieta wciąż mu się przyglądała. Wiedziała, co go trapi. Zresztą sama czuła się podobnie. - Jacek chce nas tu ściągnąć, a sam wrócić nie planuje - wydusił z siebie wreszcie.
- Tak, a szkoda. - usiadła na brzegu materaca.
- Szkoda... - powtórzył cicho.
- Może i chciałby, tylko tak naprawdę musieliby zacząć od nowa - podjęła temat. - Tak jak my musielibyśmy tutaj.
- Chociaż... Nie tak całkiem od nowa... - zawiesił głos. Lena zaś kiwnęła potakująco głową:
- Zostałbyś tu?
- A ty? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Ja już wybrałam... - rozjaśniła się.
- Tak jak ja... - szepnął, co wywołało jeszcze szerszy uśmiech na jej twarzy. - Co się tak patrzysz na mnie?
- Ja? Raczej ty na mnie - droczył się z nią.
- Tak, tak! - idealnie naśladując jego ton, wtuliła się w niego mocno.
https://www.youtube.com/watch?v=FQDXjHx__qk
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
matylda93
Dołączył: 23 Mar 2012
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świdnica, Kraków
|
Wysłany: Pon 10:21, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aniu - DZIĘKUJĘ tak dawno już nie czytałam Twoich opowiadań... a piszesz tak wspaniale mam nadzieję, że teraz, jak już wróciłaś do pisania, opowiadania będą pojawiać się częściej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:34, 01 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Aniu, nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiłaś! Czekam na następne części, ilustrowane pięknymi piosenkami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:10, 13 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
Część 124
la cima del cielo...
Pomimo wczesnej pory po mieszkaniu Mejerów roznosił się już radosny gwar. Szybkiemu śniadaniu oraz kończeniu pakowania towarzyszyły bowiem ożywione rozmowy. Nie uczestniczył w nich jednak Adaś, chociaż wstał jako pierwszy. Wziąwszy kilka plasterków bułki, malec od razu poszedł do swojego pokoju. Ku zaskoczeniu dorosłych nie dopuszczał do siebie nikogo. Kiedy tylko któryś z nich podchodził do niego, zasłaniał wszystko, co miał na stoliku. "Jestem zajęty!" - tłumaczył, rozbawiając ich tym. Przez uchylone drzwi mogli dostrzec natomiast, że w pełnym skupieniu rysuje coś.
Wkrótce zaczęli szykować się do wyjścia, ponieważ planowali jeszcze pójść na wspólny spacer. Sprzeciwiał się temu Adaś, dlatego Jacek postanowił z nim porozmawiać.
- Dlaczego nie chcesz iść? Przecież ciocia i wujek zaraz muszą wracać. - kucnął obok synka. - Chciałeś, żeby zostali, a teraz nie chcesz nawet do nich przyjść.
- Bo muszę to skończyć! - wyjaśnił, po czym nachylił się nieco i szepnął tacie na ucho, co przygotowuje.
- Aaa! - odrzekł, podczas gdy Alicja i Latoszkowie przyglądali się im z zaciekawieniem. - Bardzo ładnie, na pewno się ucieszą - Mejer mówił dalej. - Ale jeszcze bardziej się ucieszą, jeśli do nich przyjdziesz teraz. Najważniejsze, żeby z kimś być. Prezent możemy wysłać zawsze, ale nie zawsze będziemy się mogli zobaczyć.
- Noo... - potwierdził chłopiec po krótkim namyśle. Włożył więc rysunek do teczki, a tę następnie do torebki mamy. Zakładając kurtkę, zwrócił się z lekkim wyrzutem do dorosłych:
- No chodźcie! Ile mam czekać?!
Ci zaś pokręcili głowami ze śmiechem i również zaczęli się ubierać.
Godzinę później przechadzali się po parku znajdującym nieopodal lotniska. Adaś szedł pośrodku, pomiędzy Leną a Witkiem, trzymając każdego z nich kurczowo za rękę, jakby bał się, że zaraz mu uciekną. Ilekroć ktoś spoglądał na zegarek, pytał smutno, czy muszą już iść. Cała piątka świetnie się bawiła i cieszyła ostatnimi wspólnie spędzanymi chwilami.
- Ostatnimi tej wizyty - zaznaczyła Alicja, w czym wtórował jej mąż:
- Właśnie, właśnie!
- Teraz to my czekamy na rewizytę - poinformował Latoszek.
- Dokładnie! To kiedy możemy się was spodziewać? - rozjaśniła się Lena.
- Jutro! - oznajmił zadowolony chłopczyk.
- Aż tak wcześnie to nie damy rady - roześmiał się Jacek. - Wpadniemy, ale to już w przyszłym roku.
- Aa, no tak! Trzymamy za słowo! - odparł Witek.
- Dopiero za rok? - zmartwił się maluch.
- Nie no, aż tak źle to chyba nie będzie - rzekł Latoszek niby żartem, co potwierdził Mejer.
Spacerowali jeszcze kwadrans, kontynuując beztroską wymianę zdań, a potem udali się na lotnisko.
Godzina odlotu zbliżała się nieubłaganie.
- Ale jesteście! Tak nas zostawiać... I co ja teraz, biedny, bez was zrobię? - Jacek użalał się nad sobą pół żartem, pół serio.
- Taa... To na co czekasz? Pakujcie się i przyjeżdżajcie! - mężczyźni mrugnęli do siebie. Obaj wiedzieli jednak, iż nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. - Bo my musimy już jechać - kontynuował Witek.
- O nie, nie! Nie lubię pożegnań! - skwitował Mejer wesołym tonem i poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Ja też nie - powiedział Adaś z coraz bardziej smutną miną. Popatrzył na tatę i wujka, którzy właśnie intonowali "Goodbye my love, goodbye". Nie obyło się oczywiście bez śmiechu. Pod nim jednak krył się smutek, gdyż im wszystkim to rozstanie przychodziło z trudnością. Potem chłopczyk podszedł do mamy i poprosił o teczkę. Wyjęty z niej rysunek wręczył Latoszkom:
- Proszę! To taka laurka!
- Piękna, dziękujemy! - Lena pogładziła go po włosach, zaś on pokazywał po kolei:
- To jest samolot, taki jak ten wasz. I chmurki, i słoneczko...
- Wraz z życzeniami, byście czuli się jak w niebie - wtrącił Jacek.
- Nie! - zaprotestował Adaś. - Ja nie chcę, żeby jechali do nieba. Chcę, żeby przyjechali do mnie! - oświadczył z rozbrajającą szczerością.
- Nie, to nie tak. Oczywiście, że ja też tego nie chcę. Ale chcę, ja i mama, i ty na pewno też, żeby ciocia i wujek czuli się jak w niebie. To znaczy, żeby byli bardzo szczęśliwi i nie mieli żadnych kłopotów - wyjaśnił mu ojciec.
- Aha, to ja też chcę. Bo ja ich bardzo lubię! - wyjawił malec, wdrapując się na ławkę. Usiadł Lenie na kolanach, zaplótł rączki wokół jej szyi i przytulił się mocno.
- My ciebie też... - uśmiechnęła się kobieta.
- No, już chyba czas na nas... - Witek rzucił kątem oka na zegarek.
- Wujek? - Adaś stanął przy nim.
- No? Co się stało? - spytał łagodnie, biorąc go na ręce.
- Poczytasz mi potem znowu, jak przyjedziecie? - wpatrywał się w niego uważnie.
- Poczytam, poczytam - zapewnił Latoszek, co ucieszyło chłopca. Wyściskawszy wujka, tak jak kilka minut temu ciocię, zadał kolejne pytanie:
- I będziecie jak w niebie?
- Będziemy. - obiecał i jemu, i sobie, że zrobi wszystko, co możliwe, by właśnie tak było. Lena zaś ukradkiem otarła łzy napływające jej do kącików oczu. Pożegnali się z przyjaciółmi, po czym ruszyli na odprawę, obracając się co jakiś czas do machających do nich Mejerów.
Zaraz po dotarciu do domu Latoszkowie zadzwonili do swoich mam, przebywających aktualnie w Toruniu oraz do Jacka. Następnie wzięli się za rozpakowywanie bagaży. Pomiędzy rzeczami znajdował się również rysunek Adasia. Lena powiesiła go obok ich rozpiski dyżurów i innych zajęć. Witek widział, jak przygląda mu się w zamyśleniu. Teraz był już pewien tego, co przypuszczał podczas ich pobytu tam. "Nie tylko dwa dni..." - powtórzył w myślach. Podszedł bliżej, stanął za jej plecami i delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. Ona zaś obróciła lekko głowę i spojrzała wprost w jego ciemne oczy. Oczy, w których zawsze znajdowała wszystko, czego potrzebowała. On zaś wpatrywał się w nią. W to ukochane spojrzenie, w którym gdzieś w głębi czaił się smutek. Tak bardzo pragnął to zmienić...
http://www.youtube.com/watch?v=jrkNik4AHTU http://www.youtube.com/watch?v=PjwGoeSxEQw
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|