Forum Anita Sokołowska Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowiadania o Lenie i Witku :-)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 125, 126, 127 ... 129, 130, 131  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:15, 30 Gru 2012    Temat postu:

Część 110

W korowodzie zwykłych zdarzeń i dat
wciąż się uczymy życia na nowo...



Rankiem budzik rzeczywiście dzwonił więcej niż jeden raz. W końcu Lena krzątała się już po mieszkaniu, podczas gdy Latoszek dalej spał w najlepsze.
- Witek! - podeszła do łóżka.
- Mhm... - mruknął spod kołdry.
- Witek! - powtórzyła, lecz i to nie przyniosło zamierzonego skutku. Postanowiła więc spróbować inaczej. - Panie doktorze, jest pan pilnie potrzebny na izbie! - zawołała tuż nad uchem męża. Ten wtedy odwrócił się niechętnie.
- Najpierw nie dajesz mi spać w nocy, a potem się nie dziwisz, że nie potrafię wstać - poskarżył się, siadając.
- Biedaku... - zwróciła się do niego ze śmiechem.
- Bardzo zabawne, naprawdę. - pokręcił głową. - Zresztą sama się zaoferowałaś, że robisz dziś śniadanie, więc mogłem sobie dłużej pospać - rzekł znów przekornie.
- W tym tempie to my nawet do kuchni nie zdążymy zajrzeć, a co dopiero mówić o jedzeniu - stwierdziła.
- Dobra, no. Przekonałaś mnie. Daj mi 10 minut. - niebawem zmierzał do łazienki.
- 10? Ok, to jeden, dwa, trzy... - odliczała głośno, kiedy zniknął za drzwiami.
- Ejj, co to ma być? Miały być minuty, a poza tym od czego mamy zegar - oznajmił wesołym tonem.
- No właśnie! Cztery, pięć, sześć... - uśmiechnęła się do siebie. W takich chwilach jak ta wszystko wydawało jej się tak proste; nie było dla nich nic niemożliwego.
- Siedem, osiem... - dobiegło z pomieszczenia obok.
- Bardzo zabawne, naprawdę. - idealnie naśladowała jego głos. - Dziewięć, dziesięć. Czas minął! - zachichotała.
- Bardzo zabawne, naprawdę - oświadczył ponownie.
- Dobra, koniec tego dobrego - uznała. - Pospiesz się!
- Dobra! Ale nie zostawiaj mnie samego. - udał strasznie zasmuconego.
- Bez ciebie nie jadę! - zapewniła, przechodząc do kuchni.
- Bez ciebie nie śpię: jak ty nie, to ja też nie - powiedział Latoszek, kiedy i on się tam zjawił. Kobieta rozjaśniła się na te słowa, po czym odezwała się:
- Nareszcie! Już myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz.
- Tak, tak. - wyłączył gotującą się wodę i zalał dwie herbaty. - Przecież zajęło mi to tylko siedem minut i czterdzieści pięć sekund.
- A nie czasem na odwrót? - rzuciła z błyskiem w oku.
- Że do innych kubków? - po tym pytaniu oboje się roześmiali.
- To jemy i jedziemy. - usiedli do stołu.
- Taa, bo zaraz dyżuuur. - celowo przedłużył ostatnią samogłoskę.
- Dyżuuur - przedrzeźniała go, biorąc sobie kanapkę.
Od razu po śniadaniu pojechali do szpitala. Mrugnęli do siebie porozumiewawczo, gdy niedługo później podeszła do nich pielęgniarka, mówiąc:
- Panie doktorze, jest pan pilnie potrzebny na izbie!
Zajęli się swoimi obowiązkami, a w krótkiej przerwie od nich zjedli razem obiad w bufecie. Następnie skończywszy pracę, wybrali się na zakupy. Potem wrócili do domu, gdzie najpierw wspólnie przygotowywali kolację. Pomimo zmęczenia obojgu dopisywały dobre humory. Nie brakowało żartów oraz wzajemnego przegadywania się.

Nieco inaczej wyglądało sobotnie popołudnie: te spędzali u Burskich, zaproszeni przez Amelkę na jej urodziny. Na początku przyjęcia dziewczynka - z niewielką pomocą swoich gości - zdmuchnęła świeczki na torcie. Czynności tej towarzyszyło wiele śmiechu. Po niej przyszedł na czas na życzenia i prezenty. Radosna atmosfera udzieliła się wszystkim obecnym.
- O nie, nie. Ja już dziękuję - rzekła Lena, gdy Zosia po raz kolejny podsunęła jej talerz z ciastem. Uśmiechały się do siebie, spoglądając to na pochłoniętych rozmową mężów, to w kierunku drugiego pokoju, z którego dochodziły wesołe odgłosy.
- Amelka zachwycona tą grą, którą od was dostała. Gorzej, jak Julce i Tomkowi się znudzi, bo będzie szukała kolejnych ochotników - zachichotała Burska. - Ale nam niespodziankę zrobiła; miała przyjechać dopiero za dwa tygodnie - opowiadała o starszej córce.
- Zrobiła najlepszy prezent - skwitowała rozpromieniona pani Latoszek, na co jej przyjaciółka przytaknęła. - To się cieszę, że małej spodobała się gra. - kontynuowała. - Mam nadzieję, że w gust Adasia też uda nam się trafić. Myślałam o samochodziku albo jakimś pluszaku, ale Witek stwierdził, że przecież to już duży chłopak. - nie kryła rozbawienia.
- No tak, tak. I do tego jaki przystojniak. Szkoda, że tylko na zdjęciach go widzieliśmy. A na jak długo jedziecie? - zapytała Zosia.
- Na 10 dni. - Lena wzięła łyk soku. - Miał być tydzień, lecz Jacek nie dawał nam spokoju, co tak krótko - zaśmiała się. - Na całe dwa tygodnie Tretter by nas nie puścił. I tak zaraz po powrocie mamy dyżur. No i stąd 10 dni - wyjaśniła.
- To sobie odpoczniecie - podsumowała Burska. - Przyjedziecie i wkrótce potem święta. Właśnie: macie już jakieś plany na sylwestra?
- A mamy, mamy. W tym roku spędzimy go... - specjalnie zrobiła dłuższą przerwę - w pracy.
- Tak? No to szkoda. Ostatnio byliśmy u was i liczyłam, że uda nam się was namówić, żebyście tym razem wpadli do nas - odparła Zosia.
- To spodziewajcie się nas w przyszłym roku. Znaczy wcześniej też was odwiedzimy, nie martwcie się - zapowiedziała Lena i obie się roześmiały. - No tak, ostatnio u nas... - dodała, przypominając sobie tamto sylwestrowe spotkanie połączone z parapetówką. Tamten noworoczny wyjazd w góry i oświadczyny.
- Coś się stało? - z zamyślenia wyrwało ją zadane przez przyjaciółkę pytanie.
- I tak, i nie - poinformowała pani Latoszek, a wtedy Burska popatrzyła na nią trochę zdezorientowana.
- To znaczy? Co jest? - zaniepokoiła się.
- Dobrze jest, normalnie jest. I bardzo dobrze. - twarz Leny wyrażała bezgraniczne szczęście. Kobiety posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia. Zosia bowiem bez problemu zrozumiała, o jakie wydarzenia chodzi. Zdążyły porozmawiać jeszcze parę minut, nim podbiegła do nich Amelka:
- Mamo! Ciociu! Chodźcie też grać. Tata i wujek już się zgodzili.
Po chwili wszyscy siedzieli na dywanie zajęci wspólną zabawą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:31, 30 Gru 2012    Temat postu:

Dzięki za miłą rozrywkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:11, 30 Gru 2012    Temat postu:

Aniu, dziękuję za świetną lekturę na dzisiejszy wieczór Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:05, 06 Sty 2013    Temat postu:

Część 111

z tobą być
tak zwyczajnie, jak dziś



Podczas drugiej z rzędu rozgrywki pozostałym udało się przekonać Amelkę, by następną przełożyli na któreś z kolejnych spotkań, a teraz coś zjedli.
- Pomogę ci w sprzątaniu - zaproponowała Lena, gdy skończyli kolację.
- Nie, nie trzeba - odrzekła Zosia. - Dziewczynki już rano mi zapowiedziały, że wszystkim się zajmą - wyjaśniła.
- Już nie takie małe te twoje dziewczynki - zauważyła pani Latoszek.
- No tak. - Burska odwzajemniła posłany przez przyjaciółkę uśmiech. - Nie mam pojęcia, kiedy tak wyrosły. Jula to już w ogóle. - zerknęła na starszą córkę.
- No, to już duża panna - oceniła Lena.
- Tylko nie mów, że na wydaniu - zastrzegła Zosia wesoło.
- A jak! Oczywiście, że tak. Tylko patrzeć, jak babcią zostaniesz - zaśmiała się druga z kobiet.
- O nie, nie: aż tak duża to ta moja panna nie jest - zaprotestowała Burska pół żartem. - Babcią to później, jeszcze nie teraz. Miała chłopaka, ale zerwali. Teraz nic nie mówiła. No... Wreszcie będziemy miały więcej czasu, żeby sobie spokojnie pogadać, to się dowiem, co i jak. Nim znów wyjedzie mi do tej Australii... Tomek niby na miejscu, ale też jakoś się niewiele widzimy: jak nie w pracy, to u swojej dziewczyny - opowiadała.
- Ten to już w ogóle kawaler; pan lekarz - skwitowała pani Latoszek radosnym głosem.
- Ale też nie na wydaniu - wtrąciła Zosia, po czym obie parsknęły śmiechem. - I na całe szczęście Amelka też nie - dodała.
- Fakt, Amelka nie kawaler - zachichotała Lena.
- Nie kawaler i nie na wydaniu, a kłopoty sercowe już ma. Ale to już wiecie - przypomniała Burska, na co jej przyjaciółka przytaknęła:
- A no wiemy. Chociaż nie bardzo wiedzieliśmy, co na nie poradzić.
- Raczej bardzo. Amelka do dziś wspomina, jak ciocia z wujkiem jej wszystko świetnie wytłumaczyli - oznajmiła rozpromieniona Zosia.
- A tam ciocia. Wujek został specjalistą od spraw damsko-męskich, choć sam siebie za niego nie uważa - zażartowała pani Latoszek.
- Właśnie, musimy wujkowi powiedzieć, że nie musi się martwić: na razie będzie miał trochę wytchnienia, bo Amelka postanowiła dać sobie spokój z chłopakami. Oby jak najdłużej - oświadczyła Burska tym samym tonem. - Tak a propos, to gdzie się te nasze wujki zgubiły? - spytała.
- W końcu do Szwecji kawałek jest. - Lena uniosła brwi.
- Też się właśnie zastanawiam, czy oni to tam dzwonią, czy płyną promem - odparła Zosia i po chwili roześmiane kobiety dołączyły do równie zadowolonych mężów oraz trójki pociech Burskich, rozmawiających z Brunem.

Dwie godziny później Latoszkowie byli w domu.
- Słyszałam, że robisz jutro śniadanie - rzuciła Lena zaczepnie.
- Słyszałaś? - powątpiewał Witek z łobuzerskim błyskiem w oku.
- Słyszałam, słyszałam - zapewniła rozbawiona. - Ale nie martw się. - poklepała go po ramieniu. - Zaczynasz jutro później, więc pomimo tego możesz sobie dłużej pospać - dokończyła.
- To pamiętam! - z zawadiackim uśmiechem spojrzał na żonę. - Jutro ja mam dyżur, potem ty, potem razem, potem... Normalnie żyjemy według grafiku - rzekł z nutą ironii.
- Dom, praca, dom, praca. Wypady do kogoś, gdzieś. Co ci się w tym nie podoba? - przyglądała mu się uważnie.
- A czy ja powiedziałem, że mi się nie podoba? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia: oboje lubili tę swoją codzienność, to swoje wspólne życie.
- A tak tylko chciałam sprawdzić. - musnęła go delikatnie w policzek, a następnie podeszła do szafki nocnej. - To na którą nastawić? - wzięła do ręki stojący tam budzik.
- Bardzo zabawne, naprawdę. - pokiwał głową.
- Kiedy ja poważnie pytam. To na którą? - dopytywała się radośnie.
- Wcale nie nastawiajmy. Jakoś wstaniemy - uznał.
- Jakoś. - odłożyła zegar. - Jakoś koło południa. - rzuciła przekornie.
- Aż tak źle to chyba nie będzie - odparł ciepło. - Poza tym jeszcze tylko dwa tygodnie, a potem...
- A potem to już pewnie w ogóle nie będziemy spać. - weszła mu w słowo. - Bo jak się wdasz w rozmowę z Jackiem, to już koniec. - zaśmiała się.
- Tak, tak - potwierdził wesołym tonem. - No właśnie, a jak nie będziemy spać, to i budzikiem nie będzie się trzeba przejmować. - dodał, kładąc się na łóżku.
- Tak, tak. - położyła się obok. - Fajny był dziś dzień, nie? - odezwała się po chwili.
- Fajny - zgodził się. - Ale Adasiowi nie kupujmy takiej gry - zaznaczył ze śmiechem.
- Słuchaj... - oparła się na łokciach, zaś Latoszek pytająco zmarszczył brwi. - Nim Amelka zdmuchnęła te świeczki, chciała, żeby każdy pomyślał sobie życzenie. Jakie wybrałeś? - spoglądała na niego ciekawie.
- To samo co ty - odparł na pozór wymijająco.
- A skąd wiesz, co sobie pomyślałam? - drążyła.
- Wiem, domyślam się - poinformował miękko.
- To wiesz czy się domyślasz? - nie dawała za wygraną.
- Śpij! - rzucił poduszkę w jej stronę.
Lena uśmiechnęła się promiennie, gdyż uwielbiała takie chwile, takie dni: zwyczajne, spędzane razem. Życzyła sobie, by nigdy tych momentów nie brakło w ich wspólnym życiu.
- Sam śpij! W końcu wstajesz wcześniej, żeby przygotować śniadanie. - w jej oczach błyszczały figlarne iskierki. Zasypiała wtulona w ramiona ukochanego, zastanawiając się, co ich czeka. Czy ich życie dalej będzie toczyło się według ułożonego przez nich samych "grafiku"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:15, 06 Sty 2013    Temat postu:

Co by nie powiedzieć, to fajne to życie LiL wg "grafiku". Dzięki, Aniu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zygus
- poziom 2.



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 23:06, 06 Sty 2013    Temat postu:

Dzięki!, Aniu! Za coś tak miłego do przeczytania przed snem Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OMG!
Gość






PostWysłany: Pią 23:18, 11 Sty 2013    Temat postu:

Odcinek 507 "Gra o życie"-Scenki z LiL!
Scena 1:(Milena wyszła z sypialni,Witek w tym samym czasie wychodził z łazienki.)

-Witek,widziałeś mój sweter?-zapytała.
-Tak.Jest w w torbie na czyste rzeczy,wyjmij sobie-odparł.
-Jak coś to mały zasnął,-poinformowała go.
Kobieta weszła do łazienki a Witek do sypialni,do niej zadzwoniła Hana.
Lena odebrała telefon:
-Cześć,słuchaj trochę się śpieszę co jest.
-Rozmawiałaś z Jamesem?-zapytała ją.
-On bardzo Cię kocha,Hana zrozum że bardzo Ci współczuję utraty dziecka.Usunęłaś numer Gawryły?
-Jasne.Mam już tego potąd.Jeszcze ten James i to jego ujawnienie się.Muszę stąd wyjechać,uciec,za dużo tego wszystkiego-oznajmiła przyjaciółce.
-Zawsze możesz na nas liczyć-odparła Latoszek.
-On się ujawnił i musiał zrobić mi takie świństwo.Ukrywał się,ja cierpiałam.Nigdy mu tego nie za pomnę-Goldberg była zdenerwowana.
-Nie chciał źle,pewnie robił wszystko dla Twojego dobra,spróbuj Go zrozumieć,muszę kończyć pa.
Hana się rozłączyła.Milena zabierała się właśnie za poranna kąpiel.
(Scena 2:Lena wraca do sypialni.)
Weszła,a ukazał jej się śpiący w spodniach Witek,miał odsłonięty tors.
-Chciałem jeszcze troszeczkę pospać,przez przypadek odsłoniłem klatę-powiedział.
-Obudzę Cię na śniadanie,idę do Felka,a no i przykryję Ci klatę-dodała.
--Przyjdziesz tu z Felusiem,chyba już nie zasnę-rzekł.
-To jednak chcesz żebym przyszła?-zapytała się go,okrywając tors.
-Tak.Bardzo,chciałbym byś tu z nim przyszła-odrzekł do ukochanej.Lena nachyliła się nad jego torsem i oparła o niego dłonie,przysuwając głowę,nagle się pocałowali.Witek przyciągnął do siebie ukochaną tak aby się na nim położyła,zbliżył do niej swe usta,kiedy znów się pocałowali,pragnęli złączyć ciała.
-Nie przestawaj,Ale tak naprawdę mamy mało czasu.Dobrze pędzę po Felka,ty masz się ubrać,zjemy śniadanko,ubieramy się i na dyżurek-uśmiechnęła się,położyła dłonie na jego policzkach,a potem na torsie.On przysunął się do niej i pocałował ją.
-Zaraz Wraca,doktorze Latoszku-odpowiedziała.
-Przybywaj z synem,Pani Latoszek-powiedział do niej.
Scena 3:(Lena i Felek wraz z Witkiem wychodzą z sypialni.)I idą do kuchni.Ona sadza Felka na krzesełku dla maluszków.Witek w tym czasie wyjmuje płatki owsiane "górskie" ,miód,żurawinę,brązowy cukier,olej,esencje waniliową,pomieszane nasiona dyni i słonecznika,wiórki kokosowe,migdały.
Kiedy Lena wyjęła jedzenia Felka żeby go nakarmić.Witek zadał pytanie:
-Gdzie jogurt,bo nigdy nie pamiętam-spytał jej się.
-W lodówce,na dole,weź jeszcze jabłka prażone-odparła.
Milena usiadła by karmić synka,mąż zabierał się za przygotowywanie granoli.
-Jemy,jemy,kochany,oj i jak smakuje ładnie-karmiła go.Nałożyła mu kolejną porcję kaszki.
-Skąd jest ten przepis kochanie?-zapytał Latoszek.
-Od Moniki,kiedyś mi go dała po tym jak ją odwiedziłam po badaniach kontrolnych,pamiętasz jak mnie na szarlotkę do Zyberta zaprosiła,wszyscy się cieszyli że się dalej leczę i że miałam udaną chemioterapię-rzekła.
-Pamiętam,i wtedy zobaczyliśmy Hanię,świetny przepis,śniadanie będzie pyszne.
-A dla Felusia jest pyszna kaszeczka -powiedziała z uśmiechem.
Witek spoglądał na nim,sielanka aż błysła od ich spojrzeń.
-A no właśnie,za kwadrans nasze Mamy zjawią się do Felusia-poinformowała Go Lena.
Scenka 4:(Pani Doktor zaczepia Doktora Jakubka na korytarzu.)
-Wiesz może gdzie jest Latoszek?-biegła za nim krzycząc.
-Tretter zaraz się tu zjawi,Latoszek szuka Ciebie-odparł Borys.
Internistka zatrzymała się w korytarzu,w pewnej chwili dostrzegła Trettera.
-Pan Jakubek i Pani idziecie w tamtą stronę do drzwi ewakuacyjnych!-krzyknął do nich.
-Borys,idzie tamta do Ciebie tamta pacjentka-oznajmiła mu.Jakubek,Laura i Lena biegli do wyjścia.
(Scenka 5:Na zewnątrz szpitala:Lena i Witek stoją wtuleni w siebie.)
-Ktoś tam jeszcze został?-zapytała Go.
-Ja to myślałem że ty już mnie nie znajdziesz,a co do pozostania tam to chyba Hana i James-rzekł do niej i przytulił ja mocno.
-Zadzwonię i powiadomię o wszystkim Zosie i Kubę,w ogóle wszystkich.Jeśli mamy szpital stracić teraz...-zasmucona odrzekła.Schowała głowę w ramiona Latoszka,emanowały w niej nerwy i strach.Ona zaczęła płakać,a jemu również zawalił się świat.Szpital w Leśnej Górze jest dla nich bardzo ważnym miejscem.


Ostatnio zmieniony przez OMG! dnia Pią 16:24, 25 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:49, 26 Sty 2013    Temat postu:

Część 112

Dziękuję za miłość, za twoje kochanie.
Za wszystko, co było i co nas zastanie...



- Jakoś tak zrobiłem sobie za dużo, więc są dla ciebie. - przeczytała Lena na przyklejonej na lodówce karteczce. - Akurat! Już ja znam to "jakoś tak"! - roześmiała się, spoglądając na znajdujący się obok talerz pełen kanapek. Wzięła jedną z nich, po czym nastawiła wodę na herbatę i usiadła przy stole. - Co my to dzisiaj mamy? - zerknęła na wiszący na ścianie kalendarz i od razu się uśmiechnęła. Miała bowiem przed oczami Latoszka, mówiącego tak niemal codziennie podczas śniadania; zwykle żartobliwym, lecz przy tym zawsze tym swoim ciepłym głosem, potrafiącym ją uspokoić, przywrócić nadzieję oraz optymizm. - Co my to dzisiaj mamy? - w zamyśleniu wpatrywała się w ich domowy grafik, jak oboje zwykle określać ten kalendarz z zaznaczonymi ważnymi datami, terminami dyżurów, wizyt; wpisanymi ważnymi sprawami do załatwienia czy numerami telefonów. - Pracę mamy. - zalała sobie herbatę. Niedługo później szykowała się do wyjścia, ponieważ przed dyżurem zamierzała jeszcze kogoś odwiedzić.

Dochodziła trzynasta, gdy wchodziła do leśnogórskiego szpitala. Pod drzwiami pokoju lekarskiego po raz kolejny usłyszała:
- Dzień dobry, pani doktor!
- Dzień dobry, doktorze. - rozjaśniła się na widok męża. - Czy mi się zdaje, czy już się dziś widzieliśmy i nawet zdążyliśmy się przywitać? - kontynuowała radosnym tonem.
- Przyśniło ci się. - przepuścił ją w drzwiach.
- Pewnie tak. W każdym bądź razie to był całkiem fajny sen - stwierdziła.
- Tak, tak, bo od razu znów zasnęłaś - przypomniał wesoło.
- Ha! Tu cię mam! - zaśmiała się. - Ale fakt: nawet nie słyszałam, kiedy wychodziłeś - przyznała.
- No właśnie! - udał zasmuconego.
- To trzeba było mnie obudzić - zauważyła.
- Nie trzeba było - rzekł miękko. - Jak tam? - spytał poważnie.
- Nieźle, ale tylko fizycznie. Basia podłamana, że trzeba powtórzyć te badania. No i to oczekiwanie na wyniki... Boi się, że... - urwała, a wtedy Witek dotknął jej ramienia:
- Dobrze będzie.
Kobieta utkwiła wzrok w jego twarzy. Oboje zdawali sobie sprawę, że to najprostsze i zarazem być może najgłupsze słowa pocieszenia. W jego ustach brzmiały jednak inaczej: tak, że w nie wierzyła.
- Będzie - powiedziała cicho, ale pewnie. Sytuacja koleżanki, a także zbliżające się własne badania kontrolne sprawiały, że wracał niepokój; wracały wspomnienia. - Dziękuję - dodała z uśmiechem.
- Za co mi dziękujesz? - zmarszczył pytająco brwi.
- A za śniadanie - oznajmiła z błyskiem w oku, wymieniwszy z Latoszkiem porozumiewawcze spojrzenia. - A dokładniej za to niezjedzenie wszystkich kanapek. - pocałowała go w policzek, a następnie podeszła do biurka.
- Tam na wierzchu jest koperta ze zdjęciami z urodzin Amelki. Zosia je dla nas zostawiła rano - poinformował mężczyzna.
- Już? - zdziwiła się. - To szybko. Kiedy u nich byliśmy? Cztery dni temu? - oglądała wyjęte fotografie.
- Taa. I to podobno ja nawet nie pamiętam, jaki mamy dzień tygodnia - zaśmiał się.
- Tak? A ja myślałam, że to ty zawsze wszystko wiesz - oświadczyła niby żartem.
- Tak? A ja myślałem... - przedrzeźniał ją.
- Dobra, dobra. Tak a propos, to wiesz może gdzie Orlicka? - zapytała.
- Nie wiem - rzucił krótko i z typową dla siebie przekorą. - Miała iść do Trettera, coś tam w sprawie sympozjum omówić, ale nie wiem kiedy. Jak ją spotkam, to powiem, że już jesteś - wyjaśnił.
- Aha, no dobra. Skoro mam dokończyć za nią ten dyżur, to może mi już teraz przekazać pacjentów i w ogóle. Albo nie, wiem: pójdę z tobą po prostu - uznała, na co Witek chętnie przystał. Założyła więc kitel i razem udali się na oddział.

Kiedy Lena kilkadziesiąt minut później ponownie zjawiła się w lekarskim, zastała Latoszka kończącego właśnie rozmawiać przez telefon:
- Tak, tak. Jasne, pozdrowię. Wy też na siebie uważajcie. No... Cześć, cześć.
- Mamy pozdrowienia od obu mam. - włożył komórkę z powrotem do kieszeni. - Z Torunia - dodał po chwili.
- Z Torunia? Dlaczego stamtąd? - nie kryła zaskoczenia.
- Może dlatego, że to twoje rodzinne miasto, że twoja mama tam mieszka... - wyliczał.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. To nie miało być czasem tak, że mieliśmy pojutrze jechać do Sokołowa i potem zawieźć je obie do Torunia? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Miało - potwierdził. - Ale mamy postanowiły zmienić trochę plany: pojechały wcześniej, żeby nie robić nam kłopotu - mówił z nutą ironii.
- Jaki kłopot? Jak pojechały? Same? Pociągiem? Autobusem? - zaniepokoiła się.
- To samo im powiedziałem - wtrącił.
- Normalnie jak dzieci.... - pokręciła głową.
- Tego akurat im nie powiedziałem - skwitował i oboje zaczęli się śmiać. - No nic: i tak tam pojedziemy, więc sobie z nimi pogadamy - zażartował. - Będziesz tu tak za pół godziny? - zwrócił się do żony.
- Może będę, a co? - spojrzała na niego. - Mam rozumieć, że potrzebujesz pomocy przy pacjencie?
- No nie, rozgryzłaś mnie! - westchnął.
- No raczej! - zachichotała.
- To jak będzie? - nie dawał za wygraną.
- No, jak do tego zaproponujesz mi kawę, to może ci pomogę - droczyła się z nim.
- Może. Dobra: kawę czy co tam chcesz. To jesteśmy umówieni - zadeklarował, nim wyszedł.
- Jesteśmy, jesteśmy. - przytaknęła, uśmiechając się do swoich myśli. Przede wszystkim z tego powodu zgodziła się na tę zamianę dyżurów: lubiła z nim pracować, lubiła te wspólne diagnozy.

Kolejną stawiali jeszcze tej samej godziny. Jak się wkrótce okazało, podejrzenia Witka były słuszne. Po zleceniu potrzebnych badań dalej relacjonował on kobiecie rozmowę z matkami:
- A i zamierzały wybrać się na spacer. Zresztą to samo nam zaleciły.
- To nie jest wcale taki zły pomysł. - wzięła łyk kawy.
- Taa... - wciąż ją obserwował. Myślał też o tym dzisiejszym telefonie, a także o tych poprzednich: rozmowach, wizytach, które nie tak dawno wydawały mu się praktycznie niemożliwe. Stały się jednak realne. - Dzięki - rzekł do Leny parę minut wcześniej. Nie chodziło mu wyłącznie o skonsultowanie pacjenta, tak jak Lenie nie chodziło tylko o kawę, gdy Witek podawał jej kubek. Prócz tego każdy uśmiech, każdy pocałunek - czy to na "dzień dobry", czy "dobranoc" - był takim cichym podziękowaniem za kolejny wspólny dzień; za to, co teraz oraz za to, co było i co nadejdzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skowronek
- poziom 2.



Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:53, 26 Sty 2013    Temat postu:

jak miło poczytać.. dziękuję Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zygus
- poziom 2.



Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Sob 23:03, 26 Sty 2013    Temat postu:

Jak się czyta to się można rozmarzyć. Pięknie. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:10, 26 Sty 2013    Temat postu:

Piękne! czyta się jednym tchem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:20, 26 Sty 2013    Temat postu:

Aniu- przepięknie! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
oliwia
- poziom 1.



Dołączył: 23 Maj 2012
Posty: 758
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:51, 28 Lut 2013    Temat postu:

Ja w tej całej złości że Lena weźmie winę za zdradę Witka najprawdopodobniej na siebie napisałam coś takiego. Wiem, że z Anią się równać nie mogę, ale Lena na pewno nie była by tak twarda jak w moim opowiadaniu..ale..Uwzględniłam to że umiałaby się postawić no i to że skoro Witek ma takie wygórowane potrzeby, to przez okres choroby Leny chyba musiał do burdelu chodzić Wink To jest takie wycięte z kontekstu, załóżmy że Lena dowiedziała się o zdradzie Witka z Agatą. :

-Dlaczego mnie oszukałeś ? -Zapytała ponownie zapłakana kobieta.
W samochodzie zapanowała cisza.
-Czułem się odsunięty. Dla Ciebie liczył się tylko Felek i praca. Praca dziecko, dziecko praca...a mąż? - odburknął po chwili Witek.
Lena milczała. Nie mogła nic z siebie wydusić. Przez głowę przelatywały jej najróżniejsze myśli. Jak on mógł się tak tłumaczyć ? Już lepiej żeby milczał...pomyślała po cichu rozgoryczona. Wiedziała że muszą porozmawiać, że ta rozmowa to najłatwiejszych należeć nie będzie, ale muszą ją przeprowadzić jeżeli nie chcą rozstać się na zawsze,tu i teraz...
-Witek..ja wiem, że...
-Nic nie wiesz ! - przerwał jej gwałtownie, ale po chwili ściszył głos :
-A nie..przepraszam..dobrze wiesz. Dobrze wiesz -powtórzył patrząc jej prosto w oczy.
Wiesz czym kieruje się osoba, która zdradza i okłamuje współmałżonka.
-Witek..-próbowała nie dopuścić do fali wyrzutów która miała zaraz między nimi nastąpić.
-Co Witek ? Co Witek ? No powiedz. No proszę , powiedz mi czym się w tamtej chwili kierowałaś ? To ty wyjechałaś i mnie zostawiłaś. Ja czekałem na Ciebie..byłem na każde Twoje zawołanie..,
-Przestań !- przerwała mu gwałtowanie. Dobrze wiesz, że zrujnowałeś nasze małżeństwo tymi cholernymi podejrzeniami i oskarżeniami !
- To nie ja poszedłem do łóżka z profesorkiem !
-Oddałeś mi obrączkę ! Powiedziałeś że już nie jestem Twoją żoną !
Znów zapadła cisza. Każde z nich w zdenerwowaniu zastanawiało się co chce przez tą kłótnię osiągnąć. Do czego zmierza tą bezsensowną wymianą zdań...
-Co to ma być ? Mam żonę, a przez to że mamy i dziecko to mam celibat !
-Nie wiedziałam że masz takie ponadprzeciętne potrzeby...- powiedziała Lena półżartem.
-Mam normalne potrzeby ! Nie żadne ponadprzeciętne ! - burknął urażony Witek.
-To co !? Jak chorowałam tyle czasu, to co ? Do burdelu chodziłeś !? Czy już wtedy miałeś Agatkę na boku !? CO !? - wybuchła kobieta.
-Lena ! - wrzasnął mocno dotknięty lekarz.
Lena rozpłakała się, szybko wysiadła z samochodu i pobiegła do domu.
Kiedy roztrzęsiona wpadła do pokoju dziecięcego, gdzie z Felkiem bawiła się Marta, opiekunka szybko obleciała ją wzrokiem , oddała jej syna i bez słowa wyszła.
Chwilę stała tak z chłopcem na rękach w milczeniu, po czym wzięła dużą podróżną torbę i zaczęła niedbale pakować rzeczy swoje i Felka.
Witek wszedł do domu.
-Gdzie ty się wybierasz ? - zapytał normalnym tonem.
-Nie zadawaj chociaż głupich pytań dobrze ? -odparła z pogardą, trzymając dziecko na jednym ręku.
- W sumie...to ty powinieneś się wyprowadzić...ale wiem, że byś tego nie zrobił. Ty nie wiesz co to wyrzuty sumienia. -odparła sucho i postawiła synka obok dużej torby do której wrzucała ubrania.
Witek chciał wziąć Felka na ręce, ale Lena odburknęła :
-Zostaw go.
-To jest też mój syn Lena ! Będę go brał na ręce kiedy zechce, nie możesz mi tego zabronić !
-To BYŁ twój syn. I to twój wybór. Miałeś żonę, syna, piękny dom, wszystko. Nie masz teraz nic. Jesteś nikim. Rozumiesz ? Nikim. Sam to zniszczyłeś, na własne życzenie.
-Chodź skarbie -wzięła Felka na ręce. Mi też wmawiał że mnie kocha - zwróciła się do rocznego dziecka.
I to tyle lat...- popatrzyła na Latoszka, chcąc wzbudzić w nim poczucie winy i wyrzuty sumienia, po czym wyszła z pokoju i zaczęła pospiesznie ubierać syna.
Witek nie mógł na to patrzeć.. czuł się jak ostatnia świnia. Ona miała racje... był nikim..
-Lenka...- powiedział cicho łapiąc ją delikatnie za rękę..
Kobieta poczuła przeszywający ją dreszcz.
-Nie dotykaj mnie ! - wrzasnęła, zabierając dłoń.
Teraz to Lenka..
-Jestem Twoim mężem, cholera jasna !
Lena uśmiechnęła się do niego, zdjęła obrączkę z palca, włożyła mu do dłoni i powiedziała porozumiewawczym tonem :
-Już nie jesteś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez oliwia dnia Czw 13:54, 28 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Skowronek
- poziom 2.



Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:06, 28 Lut 2013    Temat postu:

fajnie, ale nie chcę takich scen oglądać w serialu!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Skowronek dnia Czw 18:11, 28 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FABIAN2
gaduła.



Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 11687
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:20, 28 Lut 2013    Temat postu:

Świetne. A najlepsze zaczyna od tego burdelu.

,,-To co !? Jak chorowałam tyle czasu, to co ? Do burdelu chodziłeś !? Czy już wtedy miałeś Agatkę na boku !? CO !? - wybuchła kobieta,,


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez FABIAN2 dnia Czw 18:20, 28 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 125, 126, 127 ... 129, 130, 131  Następny
Strona 126 z 131

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin