|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:37, 04 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Ania jak zwykle niezawodna. Ależ piękne są klimaty twoich opowiadań.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Skowronek
- poziom 2.
Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:53, 04 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
dziękuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
NDINZ Old Class
Gość
|
Wysłany: Nie 13:59, 04 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
A mnie to nikt nie skomentował!
Pięknie Aniu
Kurde no!
Ostatnio zmieniony przez NDINZ Old Class dnia Nie 14:00, 04 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:21, 04 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
NDINZ Old Class napisał: | A mnie to nikt nie skomentował!
|
Nie komentowalam dlatego, że raczej to żadna trudność pisać na podstawie obejrzanego odcinka. Ja komentuję tylko twórcze przedsięwzięcia. Historia pisana przez Anię oczywiście osadzona jest w przeszłości serialowej, ale całość to inwencja tworcza autorki. Poza tym świetne dialogi i piekny język. To mnie zawsze ujmuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
oliwia
- poziom 1.
Dołączył: 23 Maj 2012
Posty: 758
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:30, 04 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
super, dzięki Aniu
NDINZ old class :
spoko, ale to tak jak streszczenie odcinka...albo nie wiem co...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:35, 22 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Część 107
moje szczęście ma na imię tak jak ty...
Z pokoju dobiegał radosny gwar. Krojąc ciasto, pani Jadwiga z uśmiechem zerkała w tamtą stronę.
- Może jednak ci w czymś pomogę? - w kuchni zjawiła się pani Starska, która już po chwili sypała kawę do filiżanek.
- Od razu dom odżył... - zauważyła pani Latoszek, na co pani Maria skinęła głową ze zrozumieniem. Rozpromienione spoglądały przy tym na siedzących przy stole Lenę i Witka. Ci pochłonięci byli przeglądaniem albumu oraz związanym z tym przegadywaniem się. Niemal bez przerwy rozbrzmiewał ich beztroski śmiech. Podczas gdy kobieta szukała męża na kolejnych fotografiach, on myślał o nich również w innym kontekście: na jednej ze stron znalazła się bowiem taka przedstawiająca nastoletniego chłopaka, zaś następna ukazywała szczęśliwą parę. Tutaj dzieliło je kilka centymetrów papieru, w rzeczywistości - wiele lat, doświadczeń i emocji. Latoszek zastanawiał się także nad tym, jak wiele się zmieniło; jak przeszłość przestała być wreszcie tematem tabu, ponieważ nie oznaczała już jedynie pamiętnej tragedii. Ta była i pozostanie bolesnym wspomnieniem, lecz poza nim były inne, do których coraz łatwiej i częściej wracali. Słowa, momenty, zdarzenia, o których pamiętanie ani Witek, ani jego mama nieraz nawet by siebie nie podejrzewali.
- Tutaj! Zawsze cię znajdę! - ukochany głos przerwał jego rozważania. Spojrzał więc we wskazane miejsce w celu sprawdzenia, czy rzeczywiście to on:
- Tak, tak. Mogę powiedzieć dokładnie to samo.
- Że potrafisz odnaleźć siebie na zdjęciu? - Lena droczyła się z nim.
- Nie, ciebie. Nawet w stroju czarownicy - odparł niby żartem.
- Bardzo zabawne - skwitowała.
- Przecież bardzo ładnie wyglądałaś, Lenko. - wtrąciła pani Starska, która wraz z mamą Witka weszła z powrotem do pomieszczenia.
- No właśnie - potwierdził mężczyzna.
- Właśnie, właśnie: to może jakieś twoje zobaczymy? Za kogo byłeś na przykład przebrany? Może za czarownika - rzekła jego żona wesołym tonem.
- Właśnie, właśnie. - rozjaśniła się pani Jadwiga. Nim Latoszek zdążył zaprotestować z typową dla siebie przekorą, wyjęła z szuflady komody stosik fotografii.
- Jej, jaka piękna żabka! - zachwycała się Lena, a obie matki jej wtórowały.
- Taa... - rzucił Witek powątpiewająco, natomiast młodsza z pań Latoszek kontynuowała z błyskiem w oku:
- To jest pewnie taka żaba, co jak się ją pocałuje, to się zamieni w księcia.
- Taa... - powtórzył.
- Tak, tak! - zachichotała. - A tak właściwie to dlaczego akurat żaba? - spytała.
- No masz! Tak jakoś... - machnął ręką. - Nic szczególnego: wpadłem wtedy na świetny pomysł szukania żab. Dlatego - wyjaśnił po chwili krótko.
- Tak, dlatego. Tak z tydzień to trwało, potrafiłeś tak całymi popołudniami - podchwyciła temat pani Jadwiga. - Na jedną trafiłeś i od razu przybiegłeś się nią pochwalić.
- Tak, tak, a potem musiałem ją wypuścić. - udał zasmuconego. Cała czwórka roześmiała się, obserwując nawzajem swoje reakcje. Widząc uśmiech na twarzy Witka, jego mama zaczęła dzielić się innymi historiami z jego dzieciństwa, już nie tak nieśmiało jak wcześniej. Pozostali szybko się włączyli, a pani Starska przypominała podobne wydarzenia z życia córki.
- Wydaje mi się, jakby to było wczoraj... - odezwała się pani Latoszek, kiedy synowa również podeszła do okna. Obie przyglądały się stojącemu na zewnątrz Witkowi. Towarzyszył mu Wojtek. - A potem wpadał do domu i opowiadał, co w szkole, na podwórku. O wszystkim... Tak po prostu rozmawialiśmy... - pani Jadwiga otarła drobne łzy, napływające jej do kącików oczu. - I dzisiaj znowu... W końcu... - urwała. Wtedy Lena położyła dłoń na ramieniu teściowej, po czym posłała jej serdeczny uśmiech, który ta odwzajemniła.
- I zawsze tak stali, zamiast wejść do środka? - postanowiła przerwać trwającą ciszę.
- A tak, tak. Za każdym razem to samo: oni jeszcze tylko chwilę, więc nie warto. Tylko te ich chwile trwały dłużej niż chwilę. - pani Latoszek wodziła wzrokiem za synem, jakby bała się, że znów może go stracić.
- Czasem warto nawet długo czekać... - zagadnęła Lena ciepło. - Ale chyba nie zawsze tyle to trwało. Na przykład, gdy chciał się pochwalić żabą - zażartowała.
- O tak! - ożywiła się druga z kobiet. - A jaki przejęty był, dumny z siebie i zadowolony.
- Chciałabym to zobaczyć. - próbowała sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać to zdarzenie i od razu się uśmiechnęła: widok szczęśliwego męża zawsze tak na nią działał. Pragnęła widzieć go takiego jak najczęściej. Podobnie jak pani Jadwiga, która wciąż miała przed oczami tamtą scenę, tego roześmianego chłopca. Wyjrzała przez szybę - tak bardzo chciałaby, żeby jego dorosłe życie mogło być łatwiejsze; tak proste jak wtedy. "Ich życie..." - poprawiła się w myślach.
Tymczasem panowie przechadzali się wzdłuż chodnika.
- Przyjechaliście na dłużej? - zapytał Wojtek.
- Nie, nie ma tak dobrze. Tylko na tę niedzielę udało nam się wyskoczyć - odparł Latoszek.
- Nie dość, że tak na moment wpadliście, to ja cię jeszcze zatrzymuję - stwierdził kolega.
- No co ty, przestań. Zresztą przyda mi się chwila oddechu. Wiesz, trzy kobiety w domu - rzekł Witek przekornie.
- Skąd ja to znam? Mam tak samo. Tak samo, ale trochę inaczej - zaśmiał się Wojtek. - Bo ja: mama, żona i córka. No, ale niedługo się to zmieni. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli syna - oznajmił.
- To gratuluję! - Latoszek życzliwie poklepał go po ramieniu.
- Dzięki, stary! Nie no, musimy się jakoś spotkać normalnie, a nie ciągle tylko tak w biegu i przy okazji. Dajcie znać, jak będziecie mieli więcej czasu, to się umówimy - zaproponował Wojtek, na co Witek przytaknął oraz chętnie się zgodził. - Dobra, idę. No bo sam wiesz: kobiety - dodał i obaj parsknęli śmiechem.
- Wiem, wiem. Pozdrów je - oświadczył Latoszek.
- Jasne, ty swoje też. Trzymaj się, no i do szybkiego zobaczenia, mam nadzieję - powiedział Wojtek, żegnając się.
- Co tak długo? - Lena przybrała groźną minę, gdy Witek wszedł z powrotem do domu.
- Pogadaliśmy, no i go odprowadziłem - odrzekł.
- W końcu to tak daleko - rzuciła wesoło, natomiast pani Jadwiga wychyliła się zza drzwi:
- Jakaś znajoma ta odpowiedź!
- Tak, tak - podsumował Latoszek swoim zwyczajem. - Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje - zapewniła go żona. - Robią obiad. Oferowałam pomoc, ale nic z tego. Może ty je przekonasz.
- Ja? Słuchaj, może to lepiej. W końcu wiesz, jak to podobno jest: gdzie kucharek sześć... - mówił z nutką ironii i zawadiackim uśmiechem.
- Przestań. - skarciła go wzrokiem. - Zresztą nas jest tylko czwórka, więc spokojnie; nie musimy się martwić. Chodź. - pociągnęła go lekko za rękę. Po chwili oboje byli w kuchni.
- Może... - zaczęli niemal jednocześnie.
- Może jednak w czymś pomożemy? - dokończył Witek.
- Nie, nie trzeba - stwierdziły obie matki.
- Przecież macie dziś dzień wolny, możecie odpocząć. Powinniście - uznała pani Latoszek.
- Właśnie, tyle pracujecie - drążyła pani Starska, zaś Lena i Witek mrugali do siebie porozumiewawczo. Chcąc, nie chcąc, zajęli się nakrywaniem do stołu. Nie brakowało przy tym śmiechu i przekomarzań. Mamy patrzyły na nich z troską oraz radością, gdyż czuły się potrzebne. Przede wszystkim jednak cieszyły się ich szczęściem.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:06, 22 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Ach, ten rodzinny klimat. Tak fajnie się czyta tę historię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:23, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Aniu, Twoje opowiadanie po raz kolejny chwyta za serducho Dziękuję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skowronek
- poziom 2.
Dołączył: 13 Cze 2012
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:00, 23 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
cudowną atmosferę stworzyłaś w swoim opowiadaniu dziękuję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:49, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Część 108
Lubię naszą samotność we dwoje...
W Sokołowie Latoszkowie zostali na noc, a rano prosto stamtąd jechali do pracy. We wtorek Witek pomagał ojcu Mateuszowi w hospicjum. Przez następne dni też mieli z Leną osobne dyżury, dlatego cieszyli się, gdy wreszcie oboje mieli wolne popołudnie i mogli je spędzić w domu. Po obiedzie siedzieli na kanapie, popijając kawę. Kobieta oparła głowę na ramieniu męża:
- Ale cicho...
- To źle? - spojrzał na nią.
- Ja tego nie powiedziałam - skwitowała radośnie. - Tylko może wyłączymy telefony? - zaproponowała z figlarnym błyskiem w oku.
- Taa. Jak to zwykle bywa, pewnie zaraz ktoś zadzwoni - podchwycił temat.
- Jacek! - roześmiali się.
- Jeszcze przynajmniej parę razy będzie chciał się upewnić, czy przyjedziemy - uznał z nutką ironii.
- No właśnie! A i Adam obiecał się odezwać niedługo - przypomniała.
- No właśnie! - przedrzeźniał ją. - No i mamy, rzecz jasna.
- No i mamy coraz dłuższą listę - dokończyła przekornie.
- Chwila, moment - wtrącił. - Może to być też ktoś, kogo się nie spodziewamy. Tak jak chociażby Bruno w ubiegłym tygodniu - zauważył. Lena zaś przytaknęła, po czym wyliczała dalej:
- Edyta raczej nie, rozmawiałam z nią dzisiaj. Pytała, czy się nie rozmyśliliśmy i jedziemy z nimi na te narty, bo Bogdan ma jutro rezerwować miejsca.
- To my się gdzieś z nimi wybieramy? - udał zdziwionego, za co dostał kuksańca w bok.
- A pamiętasz, że w sobotę idziemy do Burskich, na urodziny Amelki? - uniosła brwi.
- Że co? - uśmiechnął się łobuzersko. - Pamiętam, pamiętam - dodał poważniej.
- Trzeba będzie pomyśleć nad prezentem. Może pluszowa żaba? - droczyła się z nim.
- Nie przeginaj! - wesoło pogroził jej palcem.
- Ale co? Dlaczego? - tym razem to ona żartowała, że nie wie, o co chodzi.
- Dobra, jutro i tak jedziemy na zakupy, to coś wybierzemy przy okazji - oznajmił, na co żona chętnie przystała. - A Monika z Jędrasem nie mieli teraz jakoś do nas wpaść? - zerknął na nią pytająco.
- Mieli przyjść w niedzielę, ale w końcu jadą do jej taty - odparła.
- Aha. Krzysiek konsultował mojego pacjenta, ale potem nie zdążyliśmy nawet pogadać - opowiadał. - A tak mi się coś zdawało, że się zapowiadali - zaśmiał się. - Co? Zastanawiasz się, kto jeszcze mógłby nas zaszczycić telefonem? - zwrócił się do zamyślonej kobiety.
- Nie. Cieszę się, że nikt nie dzwoni. - wtuliła się w niego.
- Tak, tak. - gładził ją po włosach. - Co? - zapytał, gdy zaczęła mu się uważnie przyglądać.
- Uśmiechasz się teraz tak jak na tamtych zdjęciach - stwierdziła po chwili rozpromieniona. Następnie spoglądali na siebie w milczeniu, a ich twarze wyrażały bezgraniczne szczęście.
- Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek będę je oglądać... - wyznał. Tak jak te fotografie schowane były głęboko w szufladzie, tak w Witku tkwiły pewne emocje oraz doświadczenia; wewnętrzna prawda, którą w pełni poznawali wyłącznie nieliczni.
- Cieszę się, że mogłam je oglądać z tobą... - Lena pogłaskała go delikatnie po policzku. Choć mąż nie powiedział tego głośno, z jego spojrzenia bez trudu wyczytywała, iż on również.
- Taa... Wszystko ładnie, pięknie, tylko teraz do końca życia będziesz mi wypominać tę żabę - rzekł niby żartem.
- Ha! I kto to mówi? A kto ciągle wraca do mojego zdjęcia w stroju czarownicy? - nie kryła rozbawienia.
- No właśnie: kto? - przekomarzał się z nią.
- Ten, kto potrafi najlepiej na świecie przypalić kurczaka - oświadczyła ze śmiechem. Wymieniali kolejne słowa, przedmioty, sytuacje, a każde z nich od razu przywoływały wspomnienia, tylko ich wspomnienia.
http://www.youtube.com/watch?v=dcpr9cvwgxA
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
rybka25r
gaduła.
Dołączył: 23 Lut 2011
Posty: 4967
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:44, 28 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Pawica, Jacek, Jędrasowie, Burscy i od razu zupełnie inaczej, milej Niestety takich klimatów już nigdy w naszym serialu nie będzie Bez HaPi, rezydentów zupełnie inaczej LG się prezentowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 10:09, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Część 109
odkąd tylko jesteś ze mną...
Panującą wkoło ciszę przerywało co jakiś czas chrapanie. Lena oparła się na łokciach i z uśmiechem wpatrywała się w śpiącego obok mężczyznę. Po dłuższej chwili pogłaskała go dłonią po policzku. On wtedy poruszył się, a następnie otworzył oczy.
- Co? - spytał zaspanym głosem.
- Bezdech nocny - zaśmiała się w odpowiedzi.
- Tak, tak. - poprawił poduszkę.
- Ale nie przeszkadza mi to - oświadczyła.
- Od kiedy? - podpuszczał ją.
- No, może trochę - przyznała wesoło. Najważniejsze bowiem było dla niej, że tu jest. Z tym swoim sporadycznym chrapaniem, z tym już nie tak sporadycznym ironicznym zacięciem... po prostu jest.
- No masz! To chociaż tyle dobrze. W takim razie musi mnie pani z tego wyleczyć, pani doktor - odparł niby żartem, na co żona skinęła głową:
- Zobaczymy, co da się zrobić.
- Tylko od razu lojalnie uprzedzam, że ja to jestem raczej trudnym pacjentem. - mrugnął do niej.
- No i co z tego? Ale przy tym moim specjalnym. - nie ukrywała swego zadowolenia.
- To jestem w dobrych rękach - stwierdził.
- No raczej! - skwitowała i oboje się roześmiali.
- Niezmiernie cieszą mnie szczególne względy u pani doktor. Ciekawi mnie tylko, dlaczegóż to rozmawiamy o nich w środku nocy? - pytająco zmarszczył brwi.
- Bo mnie obudziłeś? - bardziej stwierdziła niż zapytała, przypominając tym samym zdarzenie sprzed paru godzin.
- Taaa, bo zasnęłaś oparta o moje ramię, kiedy siedzieliśmy na kanapie - zauważył.
- Mnie tam było wygodnie - rzekła rozpromieniona.
- Mnie właśnie mniej - droczył się z nią. Ona zaś trąciła go łokciem:
- Rozumiem, że teraz wygodniej?
- Teraz tak. - przytulił się do niej.
- Teraz tak - powtórzyła. - Śpij sobie, śpij. - spoglądała na niego z czułością.
- A ty? - jego spojrzenie wyrażało dokładnie to samo. - Jak tak dalej pójdzie, to usłyszymy zaraz nasz kochany - wymawiając ostatnie słowo, zarysował palcami znak cudzysłowu - budzik.
- Ja mogę sobie spokojnie pójść spać. - przymknęła oczy.
- To ja też. - zrobił to samo.
"Nasz budzik, który pewnie przynajmniej z raz przestawimy na późniejszą godzinę" - pomyślała kobieta radośnie. Przywoływała w pamięci również inne przyzwyczajenia oraz stałe elementy dnia codziennego. To wszystko połączone z możliwością obserwowania leżącego obok Witka czyniło ją naprawdę szczęśliwą. Tak jak podczas wczorajszego wspominania, tak i teraz po raz kolejny uświadamiała sobie, jak wiele to dla niej znaczy. I nie tylko dla niej, gdyż te sytuacje czy słowa pamiętali oboje. Oboje pamiętali chociażby sałatkę grecką, do której tak już jakoś prawie nigdy nie dodawali prawdziwej fety. Mimo iż niekoniecznie wiązało się to z wyłącznie miłymi wydarzeniami, to jednak takie skojarzenia u nich teraz budziło. Właśnie tego też się nauczyli: że po każdej burzy wychodzi słońce; że każda burza jest po coś i że razem potrafią je przeżyć. Oboje pamiętali i oboje z ogromną przyjemnością oraz towarzyszącym temu optymizmem planowali kolejne dni: co zrobią i zobaczą; kogo i co odwiedzą.
- Bezsenność też się leczy. - z zamyślenia wyrwał ją ukochany głos.
- I ty na pewno znajdziesz na nią jakąś radę - dopowiedziała z błyskiem w oku.
- Na pewno - potwierdził miękko. - Najpierw musimy znaleźć jej powód. Co zamiast mej skromnej, ale jakże szanownej osoby tak zajmuje twe myśli? - przybrał poważną minę.
- Otóż muszę cię rozczarować - celowo zrobiła dłuższą przerwę, podczas której Latoszek z jeszcze większą uwagą patrzał na nią - gdyż to twoja wielce szanowna osoba - dokończyła z rozbawieniem.
- Uff! Ulżyło mi - poinformował.
- A dokładniej to, co będziemy dziś robić - dodała wyjaśniająco. - Na początek zjemy śniadanie...
- Które ty przygotujesz - wtrącił żartobliwym tonem.
- Mogę dziś ja. Potem wypijemy jeszcze kawę i pojedziemy do pracy. Po niej na zakupy, a jak wrócimy, to zrobimy kolację... - wyliczała rozradowana.
- Tak jest! - kiwnął potakująco.
- Znowu... - rozjaśniła się.
- Co znowu? - drążył.
- Znowu uśmiechnąłeś się tak jak na tamtym zdjęciu - uznała, na co mężczyzna przytaknął swoim zwyczajem. Wiedział, od kiedy i z jakiego powodu pojawiał się on na jego twarzy.
- Umie się znaleźć tego najlepszego lekarza, chociaż sam się nim nie jest. - nie pierwszy raz ironizował na swój temat.
- Fakt! - zachichotała. - Jesteś, jesteś - powiedziała ciepło i poważniej, gdy udał zmartwionego.
- No, od razu mi lepiej - zadeklarował ze śmiechem. W tym czasie kobieta wtuliła się w niego, zerknąwszy przez okno:
- O! Pierwszy śnieg!
- O! Pierwszy śnieg! - przedrzeźniał ją.
- No to mamy zimę - powiedziała.
- Taa... Zima to mi się ostatnio z nartami kojarzy - westchnął.
- Marudzisz. - pocałowała go w czoło.
- Wcale że nie! - zaprzeczył.
- Wcale że tak! - przekomarzali się. Choć nie mówili o tym głośno, to oboje lubili każdą z pór roku. Nie było tajemnicą, od kiedy...
http://www.youtube.com/watch?v=nnU4tS8kDfI
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:54, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Aniu, Twoje opowiadanie jest jak cudowny, świąteczny prezent Bardzo Ci dziękuję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
oliwia
- poziom 1.
Dołączył: 23 Maj 2012
Posty: 758
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 13:06, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
Świetne jak zwykle. Dziękuje bardzooo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 22:26, 23 Gru 2012 Temat postu: |
|
|
gość napisał: | Aniu, Twoje opowiadanie jest jak cudowny, świąteczny prezent Bardzo Ci dziękuję! |
O tak! Sprawiłaś nam świetny prezent na święta. Ja również bardzo Ci dziękuję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|