Forum Anita Sokołowska Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Opowiadania o Lenie i Witku :-)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 113, 114, 115 ... 129, 130, 131  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
FABIAN2
gaduła.



Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 11687
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:57, 16 Lut 2012    Temat postu:

Ciekawie się robi. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:02, 16 Lut 2012    Temat postu:

Aniu, jak zwykle, fajnie się czyta.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:30, 19 Lut 2012    Temat postu:

Część 69

Gdyby było coś nie tak - ja jestem.
Kiedy pójdzie coś nie tak - ja będę.
Dzwonię dziś - dlaczego nic?



Próby skontaktowania się z panią Latoszek nie przynosiły rezultatu, dlatego też następnego dnia mężczyzna wybrał się do Sokołowa.
- Witek... - matka jednocześnie ucieszyła się i zdziwiła na jego widok. - A Leny nie ma? - spytała podczas przywitania.
- Została w domu. Ja w ogóle też wpadłem na krótko - wyjaśnił.
- Pewnie macie dużo pracy, co? - weszli do pokoju.
- Tak, tak - odrzekł, zbierając myśli.
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? A może coś zjesz? - proponowała.
- Nie, dzięki. - układał sobie w głowie kolejne pytania.
- A może jednak? - uśmiechnęła się niepewnie.
- Dobra, to kawy, ale... za chwilę - nim dokończył, pani Jadwiga zniknęła już za drzwiami. Niebawem pojawiła się wraz z niewielką tacą.
- Dzięki. Usiądź - poprosił, po czym obydwoje zajęli miejsca przy stole. - Posłuchaj... Co u ciebie? - mówił miękko.
- Dobrze, wszystko w porządku - odparła.
- Z telefonem też? - rzekł trochę na przekór.
- Tak, ale czemu o to pytasz? - nie rozumiała, do czego dąży.
- Bo od dwóch dni staramy się do ciebie dodzwonić i nic - tłumaczył.
- Mhm... Może, może akurat nie było mnie w domu - stwierdziła ciszej niż zwykle.
- Wieczorem też? - dopytywał się.
- A co się stało? Co u was? - wyraźnie chciała zmienić temat.
- Ty mi powiedz, co się stało - nie dawał za wygraną.
Zapadło milczenie. Latoszek wciąż spoglądał pytająco na matkę.
- Nie było mnie parę dni, bo... byłam na badaniach - odezwała się w końcu.
- Ale dlaczego? Co się dzieje? - przerwał jej. Wprawdzie rozważał taką ewentualność, jednak do tej pory miał nadzieję, że przyczyna okaże się być całkiem inna.
- Nic się nie dzieje, tylko takie badania kontrolne - przekonywała go.
- Kontrolne... - powątpiewał. - W takim razie co po tej kontroli? Jakie wyniki, zalecenia? Przecież mogłaś się do nas zwrócić. Ja jestem lekarzem, Lena też, gdybyś nie chciała mojej pomocy.
- I tak by ci powiedziała... - odwróciła wzrok.
- A jednak! Więc to o to chodzi, to ja mam się nie dowiedzieć. Dlaczego, no dlaczego? - podniósł głos.
- Bo nie chcę twojej opieki... - wydusiła.
Witek gwałtownie podniósł się z krzesła. Momentalnie przypomniał sobie bowiem sytuację sprzed lat, sytuację z Maćkiem... Widząc jego zachowanie, pani Jadwiga zorientowała się, jak to odebrał. Stąd też od razu kontynuowała:
- To nie tak, jak myślisz. Po prostu... po prostu nie chcę sprawiać kłopotu. Nie chciałabym, żebyś musiał mi pomagać, opiekować się. Nie chcę litości...
- Ja nie wiem... O co wam wszystkim chodzi z tą litością?! - skwitował poirytowany. Kobieta spojrzała na niego trochę zdezorientowana, gdyż nie wiedziała, kto prócz niej kryje się pod pojęciem "wszyscy". - Czy tak trudno zrozumieć, że komuś zależy; że się martwi?! - dodał nieco spokojniej, zaś na twarzy matki zagościł lekki uśmiech. Nastąpiła dłuższa chwila ciszy - zerkali na siebie, zastanawiając się, kto i co powinien teraz powiedzieć. Latoszek, który zdążył już ochłonąć, znów usiadł.
- Domyślałam się, może nawet chciałam... Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy, ale... Ale nie mogę pozwolić, żebyś... - zaczęła drżącym głosem, wycierając ukradkiem kąciki oczu. Witek bez słowa przykrył swoją ręką jej dłoń. - Dzisiaj wróciłam; nic się nie dzieje złego, naprawdę. Ja tylko nie chciałam, żebyś musiał się mną przejmować... - mówiła dalej, już pewniej.
- Za późno - oznajmił ciepło. - I to nie tylko ja się przejmuję. No dobra, no. Skoro nic się nie dzieje, no to... Ale gdyby jednak coś się działo, to pamiętaj, że możesz na mnie, na nas liczyć - zapewnił, a następnie wziął głęboki oddech - mamo...
Pani Jadwiga kiwnęła głową. Napięta dotąd atmosfera rozluźniła się również przez to, że rozmowa zeszła na inne tematy. Mężczyzna, w nawiązaniu do zadanego wcześniej pytania, opowiadał, co u niego i żony. Upewniwszy się raz jeszcze, że wszystko w porządku, zbierał się powoli do wyjścia. Matka odprowadziła go do drzwi, obiecując, iż będzie ich informować, gdyby było coś nie tak. Potem pożegnali się. Przez okno widziała, jak wsiada do samochodu.

Latoszek miał w głowie tysiące myśli. Słowa matki wybiły go z równowagi. Sam nie wiedział, dlaczego tak zareagował; dlaczego pomyślał to, co pomyślał. Do głosu znowu doszły skrywane obawy, iż to wszystko jest nieprawdą, złudzeniem, a w rzeczywistości nigdy mu tego nie wybaczy... Wybrał znany na pamięć numer:
- No, cześć. Zaraz będę wyjeżdżał.
- Cześć, yhm. No i jak? Dowiedziałeś się czegoś? - zapytała Lena.
- Taa, jest w domu - odparł, wiedząc, że ona również martwiła się tym nieodbieraniem.
- To dobrze chyba, nie? Ale co się jeszcze wydarzyło, że jesteś taki zdenerwowany? - zaniepokoiła się.
- Posłuchaj: powiem ci wszystko, jak wrócę. Nie teraz.
- Jasne. - zgodziła się, rozumiejąc, iż nie jest to najlepszy moment na tego typu rozmowy.
- W dodatku zaraz padnie mi bateria, ale poza tym nic się złego nie dzieje - oznajmił.
- No nic, to będę czekać na ciebie. Jedź ostrożnie i uważaj na siebie - rzekła z troską.
- Jasne. Ty też, pa - zdołał powiedzieć, zanim telefon rozładował mu się całkowicie.
- Pa. - uśmiechnęła się i podeszła do okna. O szybę odbijały się drobne krople letniego deszczu.

Kiedy szła do kuchni z zamiarem robienia obiadu, rozdzwoniła się jej komórka.
- Cześć... - zdziwiła się, słysząc głos teściowej. - Nie, Witka nie ma jeszcze. Ale... Przecież dopiero od ciebie wraca. Bo był, prawda?
- Tak, był. Tylko... nie chciałam, żeby to tak wyszło. Dzwoniłam, ale w ogóle nie odpowiada, więc pomyślałam, że może już dojechał - tłumaczyła pani Jadwiga.
- Aha... - odetchnęła z ulgą. - Nie, za wcześnie jeszcze, za jakąś godzinę powinien być. Ledwo kończyliśmy rozmawiać, już mu się telefon rozładował, to dlatego. Jasne, odezwiemy się, jak wróci. No... cześć.
Lena zmarszczyła czoło. Mimo iż wiedziała, że się nie dodzwoni, tak dla pewności sprawdziła raz jeszcze: telefon męża był wyłączony. - No: padł mu i tyle. Wraca i będzie za godzinę - mówiła do siebie. Z jednej strony tak właśnie sądziła; wierzyła, że wszystko dobrze i niebawem się pojawi. Z drugiej - najpierw zdenerwowanie Witka, a potem przejęty głos jego matki nie dawały jej spokoju. Powracały wraz z czarnymi myślami. Podświadomy niepokój momentami zaczął narastać do tego stopnia, że była gotowa obdzwonić wszystkie szpitale. Kwadrans później okazało się, że nie musi - szpital zadzwonił do niej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:05, 19 Lut 2012    Temat postu:

Aniu, ale napięcie! Już się nie mogę doczekać!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tola




Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:44, 21 Lut 2012    Temat postu:

-Wiesz co mi to wygląda na fenyloketonurię ale głowy nie dam. zrób specjalistyczne badania. Zawartość fenyloaniny i tyrozyny we krwi, i tak dalej, ile to dziecko ma lat?- Lena biegła obok Moniki korytarzem i udzielała szybkiej konsultacjii
- 2 skończy w maju- padła odpowiedz
- Aha w takim razie to może być ci innego albo bardzo delikatna forma. Dobra ja już muszę lecieć zadzwoń po tem do mnie i powiedz co wyszło. A i na wszelki wypadek zmieńcie mu dietę na bezbiałkową- Lena szybko pożegnała się i popędziła w przeciwną stronę. Gdy szła korytarzem zobaczyła Zosię
- Witam, witam wróciłaś do nas Lenka. Opowiadaj jak było, co u Edwarsa?- Zosia była wyraźnie ucieszona widokiem koleżanki
- Było normalnie, jak w każdej pracy, trych trochę więcej roboty. A Edwars wyjechał z żoną i synem do Ameryki, otwiera tam jakąś nową przychodnię
- Jak to zaprzestał badań w Londynie
- Nie dokońca, ale lata świetności to mamy za sobą. Zresztą i tak już tam nie pracuję. - Lena powiedziała trochę smutniej i schyliła głowę by zosia nie widziała łez
- Co? zwolnili Cię
- Nie sama zrezygnowałam. I...... mam proglem Zosiu
- Co sie stało?- Burska zobaczyła łzy w oczach Leny
- Znasz kogoś od raka piersi, jakiegoś specjalistę?............- Lena prawie szeptała
- Boże Lenka. Tak znam chodź już dzwonię- Zosia bardzo się przejeła i obie z Leną poszły do bufetu. Po chwili rozmawiały już popijając herbatą.
- Witek wie ?- spytała Zosia
- Nie jeszcze nie.
- Chcesz mu powiedzieć?
- Tak muszę. Wiesz co zosiu, .... brakowało mi go w tym Londynie, ale wiem że on ma swoje życie
- Nie Lena, nie ma on na ciebie tu czeka i tęskni za tobą
- Naprawdę?- Starskiej zrobiło się tak jakoś milej
Zosia w odpowiedzi pokiwała głową. Po chwili Burska została wezwana na blok, Lena spokojnie dopiła herbatę i poszła poszukać Witka. Niby dopierio dzisiaj przyleciała ale jakoś już nie mogła wytrzymać. Gdy szła korytarzem zobaczyła nagle Witka który szadł obejmując jakąś kobietą, śmiali się.......... Lena nie wytrzymała ryszyła biegiem w boczny korytarz, łzy lały się jej strumieniami. |Tego się po nim nie spodziewała, co prawda była
świadoma że ona też nie była całkiem czysta ale jej sytuacja z Edwarsem była dawno rozwiązana i witek o tym wiedział, a to?
Starska biegła na oślep, wyparowała ze szpitala i wbiegła wprost pod nadjeżdżający samochód.
Po chwili nieprzytomna wylądowała na izbie przyjęć, jako lekarz dyżurny przyszedł tam Witek. Wszedła do sali z tradycyjnym pytaniem
- Co my tu mamy siostro?
Po sekundzie zorientował się kto leży obok.Z rozburzonymi włosami, w podatej koszulce, zniszczonych spodniach i z wieloma otarciami na głowie i rękach leżała Lena, jego Lenka przez twarz przetoczyły się mu w szystkie emocjeod zdziwienia poprzez troskę i miłość do nienawiści.
-Panie doktorze?- pielęgniarka była już troche przestraszona tym że Latoszka w murowało w jedno miejsce a obok czekała pacjętka.
Słowa siostry otrzeźwiły go. Podszedł do Leny i delikatnie odgarnął włosy z czoła odsłaniając tym samym otarcia, nie były głębokie
- Co się stało?- spytał pielęgnoarki. Ona szybko mu opowiedziała. Latoszek w tym czasie badał Lenę dakej, nie zobaczył nic niepokojącego. Z innych urazów miała tylko bardzo obity nadgarstek. Witek delikatnie go opatrzył i zaczął się brać za rany na głowie.
- Panie doktorze, ale to robota dla mnie.....- pielęgniarka zaczęła oponować
- Nie, Lence zrobię to sam- do pielęgniarki dioiero po chwili dotarło , że pacjentka to doktor Starska


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tola dnia Wto 12:48, 21 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleks




Dołączył: 25 Mar 2011
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 18:43, 21 Lut 2012    Temat postu:

Tolu,zastanawiam się tylko,czy ty piszesz tzw.one party? Tzn.chodzi mi o miniaturki,bo wydaje mi się,że to nie jest kontynuacja opowiadania z poprzedniego postu.
Jeśli to tylko epizody,to spróbuj pisać do tego tytuły,chociażby najprostsze "Opowiadanie 1,2 itd." Pozwoli to nie wprowadzać w błąd czytelnika.Pozdrawiam! A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tola




Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:36, 22 Lut 2012    Temat postu:

Szczerze powiedziawszy to nie wiem co piszęSmile
Jak mam pomysł to bazgram i tyle,
ok będą tytuły, w sumie to masz rację można się pogubić. Ale możliwe że napiszę kontynuację któregoś ale to za jakiś czas bo teraz mam olimpiadęSmile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tola dnia Śro 11:38, 22 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:20, 04 Mar 2012    Temat postu:

Część 70

Nie jest nic przypadkiem, kiedy kochasz tak...


- Słucham... - Lena odebrała z ciężkim sercem, zobaczywszy na wyświetlaczu nieznajomy numer. - Cześć. - uspokoiła się nieco, słysząc doskonale znany głos. - No ok, ale gdzie ty teraz jesteś? - od razu zadała nurtujące ją pytanie.
- No mówiłem ci: korek i dlatego będę później. No... Wiesz... Jeszcze pomagałem w akcji ratunkowej, bo był wypadek na trasie... - tłumaczył powoli.
- Witek... - jej zdenerwowanie osiągnęło punkt kulminacyjny.
- Nic mi nie jest, wszystko dobrze - wszedł jej w słowo.
- Na pewno? W porządku? Dobrze się czujesz? - miała w głowie tysiące myśli.
- Tak, na pewno - odparł. - Świadkiem tylko tego wypadku byłem - dodał wyjaśniająco.
- To dobrze, dobrze. To... To gdzie teraz jesteś? - sama już nie pamiętała, czy jej to powiedział. - Bo zaraz sama sprawdzę, co to za numer.
- W szpitalu... - przyznał w końcu niechętnie, a kobieta poczuła, jak nogi się pod nią uginają. - Ale nie jako pacjent. Wszystko dobrze, naprawdę - powtórzył po raz kolejny. - A co u ciebie? Jak się czujesz? - spytał, nim zdążyła się odezwać.
- Prócz tego, że najpierw niczego nie dowiaduję się od ciebie; potem dostaję telefon od twojej mamy, po którym wiem jeszcze mniej, a teraz jeszcze telefon ze szpitala, to ok. Tak to wszystko ok - rzekła z nutką ironii.
- Tak, tak - skwitował swoim zwyczajem. - Stało się coś, że dzwoniła?
- Nie wiem, nic nie wiem. Obiecałam, że damy jej znać, jak wrócisz. A właśnie: przyjechać po ciebie?
- Nie trzeba, ze mną wszystko dobrze przecież - zapewnił. - Nasz samochód też cały i sprawny - rzucił z typową dla siebie przekorą.
- Wiesz, jakoś bardziej interesuje mnie twój stan... - nie było jej do śmiechu, ale ten jego ton pozwalał jej wierzyć, iż rzeczywiście nic złego się nie stało.
- Wiem. Dobra, słuchaj: ja kończę, będę za godzinę, góra półtorej - oznajmił ciepło.
- Yhm, no to będę czekać na ciebie. - zamierzała wtrącić jeszcze, że będzie odliczać, lecz w porę opamiętała samą siebie, iż byłoby to nierozsądne. - No... Uważaj na siebie... Pa. - odłożyła komórkę, zamknęła na moment oczy i wzięła głęboki oddech. Podczas tej kilkuminutowej rozmowy towarzyszyło jej wiele różnorodnych emocji, czasem wzajemnie się wykluczających. Z jednej strony złościło ją, że nie naładował telefonu, z drugiej - wiedziała, że nic by to nie zmieniło. Chciała z nim jechać, wolałaby być tam z nim, ale nie chciała naciskać. Przerażała ją sama świadomość, iż coś mogło mu się stać, iż niebezpieczeństwo było tak blisko. Potrząsnęła głową - jej złe przeczucia nie były więc całkowicie bezpodstawne, lecz na szczęście się nie sprawdziły. - I oby tak zostało... - spojrzała wyczekująco w stronę drzwi. Pragnęła, żeby pojawił się w nich jak najszybciej; żeby na własne oczy mogła się przekonać, że nic mu nie jest.

Na dźwięk klucza w zamku momentalnie podniosła się z fotela. Bez słowa wtuliła się w męża, który właśnie wszedł do środka.
- Spokojnie, nic się nie stało. - Latoszek przerwał trwające dłuższą chwilę milczenie.
- Ale mogło. - popatrzyła w górę w jego ciemne oczy.
- Ale... Będziemy się teraz licytować? - odpalił pół żartem, starając się zbagatelizować zdarzenie. Wyrzucał sobie również, że wyszło jak wyszło.
- Nie. - uśmiechnęła się. Wciąż przyglądała się jego twarzy: radosnej pomimo rysującego się na niej też zmęczenia.
- Mogłem ci nie mówić, gdzie jestem - wyrwało mu się.
- O nie - zaprotestowała. - Bardzo dobrze, że mi powiedziałeś. Inna sprawa, że chyba każdy pomyślałby sobie to, co ja pomyślałam - stwierdziła.
- Taa... Właśnie dlatego nie zacząłem od: tylko się nie denerwuj, a o szpitalu wspomniałem dopiero na samym końcu - zauważył. - Ale się nie udało... - rzekł z przekąsem.
- Nie... - rozjaśniła się. - Posłuchaj... O co chodzi z twoją mamą? - zapytała, kiedy usiedli już na kanapie.
- Nie wiem... - wzruszył ramionami. - Nie odbierała, bo nie było jej w domu, bo była na badaniach. Tyle - kontynuował.
- Jakich badaniach? - zdziwiła się.
- Sam chciałbym to wiedzieć - westchnął.
- Pokłóciliście się? - uniosła brwi.
- Jeśli to można nazwać kłótnią... - zmarszczył czoło. - Myślisz, że powinienem do niej zadzwonić? - zerknął pytająco na żonę.
- Powinieneś - potwierdziła. - Trzymaj. - podała mu swoją komórkę, a jego podłączyła do kontaktu, żeby się w końcu naładowała.

- Mogłem cię jednak zabrać do niej... - oświadczył znienacka.
Kobieta schyliła głowę, uśmiechając się:
- Przynajmniej wiedziałabym, co się dzieje.
- I tak wiedziałaś. - spojrzeli na siebie porozumiewawczo. - Bardziej chodziło mi o to, że wiedziałabyś, co zrobić. Może dowiedzielibyśmy się czegoś, a tak to się tylko wściekłem, no i tyle - podsumował.
- Spróbuj ją zrozumieć - mówiła łagodnie.
- Tak, tak. Czyli co: mam spokojnie czekać w niewiedzy, co się dzieje i co się dalej wydarzy?
- Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś postarał się na to spojrzeć z jej strony... - urwała, zbierając myśli. - Bo... To nie jest łatwe, kiedy nie masz z kimś kontaktu, kiedy momentami tracisz nadzieję, że jeszcze... A potem...
Witek bez trudu pojął, że Lena nie mówi wyłącznie o jego matce. Wydarzenia mijającego dnia dały obojgu do myślenia oraz pozwoliły inaczej spojrzeć na pewne sprawy. Nic nie mówiąc, ujął jej dłoń w swoją i mocno ścisnął.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gość
gaduła.



Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:53, 04 Mar 2012    Temat postu:

Aniu, jak zwykle pięknie! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:42, 04 Mar 2012    Temat postu:

Dzięki Aniu za porcję świetnej lektury na niedzielne popołudnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tola




Dołączył: 07 Lut 2012
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:12, 07 Mar 2012    Temat postu:

Hej, wiem że wolicie czytać te opowiadania z rozbudowaną fabułą i częściami,
ja też takie wolę czytać, ale nie umię takich pisaćSmile więc moje kolejne opowiadanie, bez rozwinięcia, ale tym razem na prośbę Aleks z tytułem:)
No więc :
OPOWIADANIE 3

Lena jak zwykle poszła po pracy w swoje ukochane miejsce. Właściwie to nie wiedziała, czy je kocha czy nienawidzi. Targały nią sprzeczne uczucia. Wszystkie emocje były jeszcze za świeże, nie umiała się zdystansować, chociaż minęły dwa lata od.....No właśnie nawet te słowa nie chciały jej przejść przez gardło.
Zamkneła się w sobie, biorąc ze sobą wszystkie emocje, miłość, ból, złość, troskę, tęskonotę, słowem wszystko. Nikogo do siebie nie dopuszczała, zerwała wszystkie prywatne kontakty, tylko w pracy przybierała maskę empatycznej pani doktor, ale nawet jej koleżanki po fachu na czele z Zosią Burską nie były w stanie wyciągnąć z niej niczego, ani słowa o życiu prywatnym.
Gdy dzisiejszego słonecznego popołudnia szła na "swoją" łąkę, obok "swoich" torów kolejowych była bardzo zamyślona. Jak przez mgłę zobaczyła zbliżjącego się faceta z dzieckiem, może 8 letną dziewczynką.
-Kinga miałaby dzisiaj tyle samo lat - pomyślała i jeszcze bardziej się zasmuciła
Gdy od mężczyzny dzieliły ją dwa kroki. on odezwał się
- Lena? Co ty tu robisz?
Lekarka ocknęla się z zamyślenia, w ułamek sekundy poznała go. Witek, jej kolega z pracy. Bardzo go lubiła, nawet czasami wydawało się jej, że się jej podoba, ale zawsze w tedy mówiła sobie, że jeszcze za wcześnie, że nie może.
- Hej, spaceruję, a ty, przepraszam wy- poprawiła się widząc dziewczynkę
- My też spacerujemy, ot tak po prostu, A tak wogółe to moja córka- Monika, ale w skrócie Mika
-Cześć, Lena jestem- lekarka przywitała się z dzieckiem
- Dzień dobry- dziewczynka przywitała się nieśmiało
- Dokąd idziesz?- spytała się lekarz
- Właściwie to nie wiem- odparła kłamiąc, nie chciała powiedzieć prawdy
- To chodź, przejdziesz się z nami- zaproponowała Witek
- Nie, nie będę wam przeszkadzać. Właściwie to już powoli wracam- zaprotestowała szybko
- No dobrze skoro nie chcesz, to my idziemy dalej. Do zobaczenia jutro w pracy- Witek posłał jej ciepły uśmiech.
- Do zobaczenia
Gdy się rozeszli Witek znowu zbeształ się w duch za to że pozwolił jej odejść, przecież juz od dawna chciał ję zaprosić, chciała pogadać, a znowu się nie odważył. Powoli uświadamiał sobie, że ta kobieta chyba się mu podoba.
Lena za to, idąc w przeciwną stronę również rozważała podobną sprawę.
- Przeciez muszę dalej żyć , Przecież Michał chciałby żebym była szczęśliwa, przecież go już niema, NIE MA , Lena rozumiesz nie ma- tłumaczyła sama sobie szepcząc pod nosem, szybko zorientowała się, że to co robi i do jakego stanu się doprowadziła zakrawa o paranoję. Pochłonięta myślami doszła do swojej łąki, powoli celebrując każdy krok przeszła ją w poprzek aż dotarła do torów. Uklękła przy nich, pogłaskała, zerwała rosnącego odok maka i poszła usiąść kawałek dalej. Siedziała tak przypominając sobie pierwsze wspólne wakacje, pierwszy rower, pierwszy dzień w szkole Kingi. Im więcej sobie przypominała tym więcej słonych łez spływało, jej po policzkach. Wszystko o czym myślała było niesamowicie realistyczne, żywe ale zarazem nostalgiczne. W czasie gdy ona siedziała tak na tej łące Witek z córką powoli kończyli spacer. Postanowili wrócić do domu na skróty, przez polanę. Gdy wyszli lasu i stanęli na skraju polany mężczyzna zobaczył Lenę. Zerwał się jej opwazony i podbiegł do niej, zostawiając Mikę w tyle.
- Lena?- zapytał niepewnie
Dziewczyna podniosła na niego smutne oczy, trochę mokre od łez, ale nie były to oczy spazmatycznie płaczące, żyjące czymś co stało się przed chwilą, ale oczy pogodzone zesmutnym losem, nostalgiczne, przygnębiające.
- Lena? CO się stał?- mężczyzna był naprawdę zatroskany.
- Nic, idż. Wracaj z Miką do domu. Zaraz będzie ciemno- Lena starała się przybrać najbardziej normalną minę na jaką było ją stać, ale zt yłu głowy ciągle słyszała rytmiczny stukot tego pociągu i ten krzyk...
- Nie Lena zostanę z tobą. Mów co się stało. Jak powiesz będzie Ci lepiej, obiecuję
- Nie- kobieta była uparta jednak jej wzrok samowolnie kierował się na ten jeden kawałek torów, patrzyła jakby dal, przynajmniej tak wydawało się Witkowi.
- Lena, pracuję w Leśnej ponad 1,5 roku. Wszyscy lekarze coś o sobie w tym czsie powiedzieli.Chodzi mo o życie prywatne, bo przypuszcam ,ze nie martwisz się tak pracą. No więc wiem że Zośka i Kuba to małżeństwo wiem , że Piotr miał żonę ale się rozstali i mają dziecko, wiem że rezydenci preferują luźne związki, wiem że Sambor zakochał się w Ninie wiem , że,,,,,,, o wszystkich wiem coś a o tobie nic. Przez te półtorej roku nie odezwałaś się na inny temat niż praca. Lena powiedz co się stało, bo wiem że coś się dzieje. Proszę, obiecuję że nikomu nie powiem, ale pomogę jeżeli będę mógł- Witek naprawdę nalegał
Nagle Lena zobaczyła Mikę zbliżjącą się do torów, wiedziła że żaden pociąg o tej godzine nie jedzie bo siedząc tu dzień e dzień przez 2 lata nauczyła się rozkładu na pamięć jednak jekby w amoku, zerwała się i heroicznie podbiegła do dziewczynki zostawiając oszołomionego Witka na środku polany.
- Mika, Mika- prawie krzyczała, wzięła dziecko za rękę zaprowadziłą na drugi koniec łąki i powiedziła:
- Tu się baw. I nie zbliżaj się do torów!!! Zrozumiałaś!!!???- Lena mówiła stanowczo, ale jakby trochę obłąkanie.
- Tak- zdziwiona dziewczynka pokiwała głową.
Po sekundzie pojawił się obok WItek
- Co się stała? Przecież nie weszła na nie?- był zdziwony zachowaniem koleżanki.
- Nieważne- Lena powiedziała cicho bo odżył w niej tamten dzień
-Lena?- Mężczyzna zapytał badawczo i widząc że Lena weszłą gdzieś do siebie do środka i patrzy tak nie obecnym wzrokiem objął ją ramieniem i zaprowadził kawałek dalej. Oboje usiedli na trawie .
- Lena, ci jest mów?- Witek powoli zaczynał się obawiać co usłyszy. Po chwili ciszy Lena zaczęłą opowiadać.
- Miała osiem lat. Była raczej niska z bląd włosami i niebieskimi oczami. Pięknie tańczyła i kochała zwierzęta- kobieta mówiła nieobecnym głosem- Ona, Kinga moja córka i mój mąż Michał, architekt, najlepszy człowiek na świecie przyszliśmy tu na spacer. Zaczęłam z nim rozmawiać, ona się bawiła. Po tem zaczęliśmy się bawić w chowanego, wszyscy. Było pięknie. Kinga liczyła, my się chowaliśmy. Podeszła do torów, do kwiatka chyba, bo tam ładne rosły i się zapatrzyła może, albo albo..... nie wiem co. Michał zpbaczył ten pociąg. Zaczął krzyczeć ja byłam schowana delej nie wiedziałam o co chodzi. On zaczał biec . Krzyczał. Ja wyszła z tego lasu i stałam, nie mogłam się ruszyć. On biegł krzyczał, a Kinga jakby nie słyszała. Mało tego jeszcze weszła dalej. Maszynista zaczął hamować ale nie zdążył. Michał biegł ale nie dobiegła na czas. Chciał ję uratować, zepchnąć z tych torów ale nie zdąrzył. Pamiętam tylko jak oboje zniknęli pod tym pociągiem. To był z Krakowa do Warszawy, ekspres, numer 165. Po tem nie pamiętam już nic kompletnie nic- Lena skończyła a po policzkach spoywały jej już kolejny raz słone łzy.
Witek słuchał w skupieniu i przerażeniu. Nieśmiało ję do siebie przytulił.
- Przepraszam, że tak nalegałam- szepnął jej do ucha, gładząc po włosach
- Wietk, nie pozwól żeby to mnie zniszczyło. Niepozwól bo ja już nie mam siły się bronić. Pomóż mi, Witek. - Lena odpowiedziała szeptem i wybychnęła płaczem. Tak mocnym, przerażającym i smutnum jakiego Witek jeszcze nigdy nie słyszał. W odpowiedzi mocniej ją przytulił.


Za błędy przepraszam. Wiem, że trochę odeszłam od serialu ale trudno. Ważne że o Lence i o Witku.


Tola


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aleks




Dołączył: 25 Mar 2011
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 13:50, 14 Mar 2012    Temat postu:

Wow,Tolu. Nie czytałam jeszcze takiego opowiadania. To plus-bo niczego nie mogłam się domyśleć. Lubię czytać opowiadania o Lence i Witku razem,ale to twoje też intryguje. Dzięki za tytuł.
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ania
- poziom 5.



Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:15, 18 Mar 2012    Temat postu:

Część 71


especially for you...


Od pamiętnego wtorku upłynęły trzy dni, jednak temat związanych z nim wydarzeń wciąż powracał w rozmowach Latoszków.
- I wiesz, co sobie jeszcze pomyślałam? Może byśmy zabrali twoją mamę i wspólnie pojechali do Torunia, do mojej? - zasugerowała Lena podczas obiadu.
- Wszyscy wpakujemy się jej do mieszkania. Świetny pomysł, naprawdę - odpalił Witek z przekąsem.
- Masz lepszy? - skwitowała.
- Posłuchaj... - wziął głęboki oddech. - Nie wydaje ci się, że jej właśnie o to chodziło; tego się obawiała? Że będziemy starali się jej organizować życie; parę razy dziennie wydzwaniali, czy wszystko ok... - mówił. Z jednej strony żałował, że nie ugryzł się w język, z drugiej - wiedział, że i tak przyjdzie im się kiedyś z tym zmierzyć. - Nie wiem, czy właśnie tego by chciała - kontynuował ciszej.
- Tak, może tego się obawiała. Ale może też gdzieś w głębi cały czas miała nadzieję, że jeszcze się zobaczycie? Że jeszcze zapytasz ją, jak się czuje? Że będziesz obok... - wydawało się, że zaraz wywierci widelcem dziurę w talerzu.
- Może ja też miałem...
Spojrzeli sobie w oczy - powstałe przy tym milczenie było bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa, które mogłyby paść w tym momencie.
- No... - Latoszek odezwał się pierwszy. - To ja pozmywam... - wstał z krzesła.
Lena uśmiechnęła się pod nosem - mimo tej jego nieporadności w wyrażaniu uczuć, od dawna doskonale wiedziała, co do niej czuje. Uporali się już ze złymi wspomnieniami, ale dopiero uczyli się o tym rozmawiać. Coraz łatwiej przychodziło im dzielenie się ze sobą swoimi troskami i zmartwieniami.
- Lenka... - ukochany głos wyrwał ją z zamyślenia. Odwróciła się więc w stronę męża, który spoglądał na nią pytająco:
- O której jutro wyjeżdżamy?
- No nie wiem, no. Powiedzieliśmy mamie, że będziemy tak gdzieś na trzynastą - przypomniała.
- Taaa... To, żeby na trzynastą być w Toruniu, musimy... - zaczął miękko.
- Czekaj, czekaj - przerwała mu. - Nie mieliśmy czasem jechać jutro do Sokołowa?
- Nie. - z udawaną powagą pokręcił głową.
- Wkręcasz mnie - stwierdziła wesoło.
- Tak - potwierdził, w efekcie czego roześmiali się oboje. - Bo tak intensywnie nad czymś rozmyślasz - dodał wyjaśniająco.
- Co? - uniosła brwi.
- No właśnie: co? - dopytywał się.
- Aaa... Zapomniałam - odparła niby żartem.
- Tak? - podszedł bliżej.
- Tak - zapewniła.
Mężczyzna stanął za krzesłem, na którym siedziała. Kiedy dotknął jej ramienia, podniosła głowę i spojrzała w górę. Uśmiechnęli się do siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=aGuNsiSZ9RI


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Z
gaduła.



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 174 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:53, 18 Mar 2012    Temat postu:

Zdecydowanie wolę klimaty opowiadań Ani niż pomysły scenarzystów na kolejne tragedie z talizmanami w tle. Dzięki Aniu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vehae
gaduła.



Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:03, 18 Mar 2012    Temat postu:

Anna Z napisał:
Zdecydowanie wolę klimaty opowiadań Ani niż pomysły scenarzystów na kolejne tragedie z talizmanami w tle. Dzięki Aniu!

Ani opowiadanie jak zwykle super. Ale nie przesadzaj, w serialu też po tragizmach będzie dobrze. Jestem tego pewna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Anita Sokołowska Strona Główna -> Anita w serialach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 113, 114, 115 ... 129, 130, 131  Następny
Strona 114 z 131

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin