|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
FABIAN2
gaduła.
Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 11687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 122 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:02, 30 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
No i się pewnie niedługo dowiemy że Lena jest w ciąży.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 12:54, 30 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, cudnie!Twoje opowiadanie po raz kolejny mnie zauroczyło
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:15, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Część 63
Dwoje to nie znaczy ty. Dwoje to nie znaczy ja...
Witek od dłuższej chwili stał w drzwiach z kubkiem w ręce. Zatroskanym wzrokiem przyglądał się siedzącej na kanapie Lenie.
- Trzymaj. - podszedł do niej i podał jej herbatę.
- Dziękuję. - oboje uśmiechnęli się ciepło.
- Zmęczona? - usiadł obok. W odpowiedzi kobieta oparła głowę na jego ramieniu. - Taa... No ja jestem padnięty, więc ty tym bardziej: nawet nie zdążyłaś odespać tego nocnego dyżuru, a tu od razu takie emocje. Ten mały ma w sobie naprawdę ogromne pokłady energii - kontynuował miękko, po czym zamilkł na moment. Podobnie jak żona, rozmyślał o wydarzeniach kończącego się powoli dnia.
- Głupio wyszło... - odezwała się.
- No - potwierdził. Lena uniosła głowę i spojrzała wprost w jego ciemne oczy. - No co? No taka prawda... Wiesz, jak się czułem, kiedy Sambor do mnie mówił, a ja nie miałem pojęcia, o czym?! Dziękował nam, a decyzję ty podjęłaś. - tłumaczył tym samym swoje poranne zachowanie.
- Chciałam z tobą o tym porozmawiać... - wtrąciła cicho.
- Tak, tak. Tylko w sumie po co? Zdecydowałaś, zanim zapytałaś mnie o zdanie. I wcale nie chodzi o to, że nie chciałem mu pomóc. Chodzi o to, że... - wyjaśniał.
- Dowiedziałeś się ostatni i nie miałeś nic do powiedzenia - dokończyła za niego.
- No właśnie - skwitował.
- Też bym była zła... - przyznała, rozjaśniając się nieco.
- Więc sama widzisz. - na twarzy mężczyzny także zagościł lekki uśmiech. - Noo... - wziął głęboki oddech - z mojej strony też trochę głupio wyszło. Nie powinienem reagować tak gwałtownie i zostawiać cię samej... - stwierdził, chociaż nie przyszło mu to łatwo.
- Trochę... - odparła już weselszym tonem. Podczas gdy Latoszek przytakiwał swoim zwyczajem, wtuliła się w jego ramiona. Zastanawiała się, jakby wyglądał ten wtorek, gdyby Witek nie przyszedł, gdyby dalej złościli się na siebie. Nie kryła, że spędzony z Krzysiem czas bardzo ją cieszył. Prawdziwą radość odczuwała jednak dopiero, gdy był przy niej również mąż. On też nie przestawał o tym myśleć - chciał, żeby spędzili ten dzień tylko we dwoje, ponieważ ostatnio mieli niewiele wolnego. Mimo iż stało się inaczej, nie narzekał. Po raz kolejny doszedł do wniosku, że wcale nie było tak źle. Martwiło go raczej podejście Leny. Widział, jak patrzyła na chłopca; jak bardzo się do niego przywiązała. Dostrzegał przede wszystkim wyraźnie, jak ważne jest dla niej macierzyństwo.
- Będziemy tak do nocy siedzieć? - zaśmiał się, gładząc ją po włosach.
- Nie. Możesz posprzątać - oznajmiła rozpromieniona. Krótki odpoczynek sprawił, iż poczuła się lepiej.
- Sam? - zaczął się z nią droczyć, aby ostatecznie rozładować atmosferę.
- Przecież nie ja wymyśliłam wyścigi samochodzików. Przez to były wszędzie, zresztą dalej są. Jeden pod fotelem właśnie widzę, o - śmiała się.
- Taa; mówił mały, że się parę zgubiło. Też jeszcze jakiś znalazłem, znaczy bardziej on mnie, bo na niego nadepnąłem - opowiadał wesoło.
- To ogarnij tu trochę, a ja zrobię kolację. - wstała.
- Dobra! - zawołał, nim poszła do kuchni. Niedługo później i on się tam zjawił. - Słuchaj: pod fotelem był nie tylko samochodzik. Oprócz niego całe trzy kredki - oświadczył już w progu. Lena uśmiechała się do siebie. - Będę wiedział, żeby zaczynać od kart - żartował, chowając pudełko z nimi do szuflady. - Na Amelkę też to działa zawsze - dodał, a następnie zabrał się za rozkładanie talerzy.
- A właśnie: Zosia pytała, kiedy ich odwiedzimy, zatem będziesz miał okazję do kolejnej rozgrywki - rzekła podczas krojenia pomidorów.
- Tak, tak. Chyba za dużo razy pozwalałem jej wygrać, to teraz mam zapewnione zajęcie. Taa... A co jej odpowiedziałaś? - zapytał z nutą ironii.
- Że pogadam z tobą i damy im znać - mówiła, rozstawiając półmiski na stole.
- No... Masz szczęście - rzucił pół żartem.
- I ścierkę, której nie zawaham się użyć - zachichotała, kiedy podeszła do kredensu.
- Na mnie ze ścierką? - oboje parsknęli śmiechem.
Wkrótce po zjedzonym posiłku poszli spać, by od rana znów zacząć dyżur, we dwoje.
Dwoje to i ty, i ja. Dwoje to i ja, i ty.
To dwie radości i smutek na pół.
To na dwóch skrzydłach przez życie lot...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:27, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
No ale co z Leną? Źle się poczuła i dalej nic?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:42, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ania dozuje napięcie! I tak ma być! Po co od razu wszystko ma być kawa na ławę? Aniu, fajnie, jak zwykle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:54, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
vehae napisał: | No ale co z Leną? Źle się poczuła i dalej nic? |
Nie zamierzam zakończyć opowiadania na tej części, więc nie musiało się w niej wszystko wyjaśnić. Jeszcze wszystko może się zdarzyć - ciąg dalszy nastąpi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:17, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Czekam na dalsze części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 21:47, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
z niecierpliwością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Sob 22:44, 07 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ekstra Aniu:) i też czekam co będzie dalej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:50, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Część 64
[link widoczny dla zalogowanych]
- Dobra, chyba wszystko zabrałem. - Witek rzucił raz jeszcze okiem na zawartość torby lekarskiej. Następnie podniósł ją i przeszedł do przedpokoju. Szykując się do wyjścia, wciąż przyglądał się Lenie, opartej o framugę drzwi.
- Na pewno wszystko dobrze? - odezwał się z troską w głosie.
- Na pewno - zapewniła kobieta. Nie liczyła nawet, który raz zadał jej to pytanie tego poranka. Od jej chwilowego zasłabnięcia sprzed dwóch dni niepokój męża zaczął wzrastać, stąd też pytał o to znacznie częściej.
- Ale jakby coś, to... wiesz... - rzekł ciepło.
- Wiem, wiem. - uśmiechnęła się. - Jedź już.
- No masz. No dobra, no. Idę, skoro mnie wyganiasz - skwitował.
- Wcale nie. Po prostu szybciej pojedziesz, to i szybciej wrócisz - wyjaśniła radośnie.
- Tak, tak. - podszedł bliżej. - Dobra, idę. - pocałował ją w policzek.
- Czekaj. - kątem oka dostrzegła pozostawiony na stole prowiant.
- To co w końcu? - zaśmiał się, podczas gdy Lena udała się do kuchni.
- Proszę. No trzymaj. - podała mu pakunek z kanapkami oraz termos.
- Dzięki. - musnął ją znów delikatnie w policzek. - Uważaj na siebie, pa - mówił w progu.
- Ty też, pa - odparła, nim wyszedł. Zaraz potem wróciła do łóżka i opatuliła się kołdrą. Nie chciało jej się już spać, a do rozpoczęcia dyżuru miała jeszcze czas. Skupiła się więc na swoich myślach: czuła się zmęczona. Pacjentów nie brakowało, a i upał dawał się wszystkim we znaki. Przy okazji niedawnych wydarzeń powróciły jednak również plany, odłożone jakiś czas temu przez parę w bliżej nieokreśloną przyszłość. Leżąc z rękami podłożonymi pod głowę, Lena wspominała miniony wtorek, czyli dzień spędzony z Krzysiem. Odtwarzała w pamięci każde słowo, gest, dopóki nie zadzwonił budzik.
Tymczasem Latoszek zmierzał do hospicjum. Grające radio irytowało go coraz bardziej, dlatego najpierw ściszył je, by niedługo później wyłączyć je zupełnie. Wolał ciszę, chociaż w niej ze zdwojoną siłą pojawiały się kłębiące mu się od dłuższego czasu myśli. Dobrze wiedział, dlaczego ostatnio był u nich Krzyś; dlaczego często bywała Amelka i zdarzało się, że zostawała na noc. - Taaa... - wziął głęboki oddech. - To nie najlepszy moment... - powiedział do siebie - na rozmyślania... - dokończył, gdyż w porę zauważył nadjeżdżający samochód i zatrzymał się, bo tamten wymusił pierwszeństwo. - Jak jeździsz?! - mruknął gniewnie. Kierowca drugiego pojazdu i tak tego nie słyszał, bowiem od razu pojechał dalej. Witek pokręcił głową, po czym zrobił to samo.
Gdy był już na miejscu, od razu zadzwonił do żony. Robił tak podczas każdego wyjazdu, obojętnie dokąd. Lena zawsze czekała na ten telefon. I tym razem, dzięki niemu, była spokojniejsza, wiedząc, że wszystko w porządku. Sama zaś była już w pracy. Na szpitalnym korytarzu minęła się z Samborem.
- Cześć, jak tam? - zaczepił ją.
- A dobrze. Jak Krzyś? - spytała, gdy szli do lekarskiego.
- A dobrze - odrzekł mężczyzna wesoło. - Jeszcze raz wam bardzo dziękuję. Mały taki zadowolony chodzi i wszystkim opowiada, że umie grać w karty. Teraz kolegów chce uczyć - opowiadał. Lena uśmiechnęła się promiennie. Weszli do pomieszczenia, gdzie była Monika. Wkrótce Michał udał się na salę operacyjną, więc panie zostały same.
- A co ty taka zadowolona? - Monika obserwowała koleżankę.
- A nie można? - ta przekornie odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Można, można. Nawet trzeba - oznajmiła pani Jędras. - Masz chwilę? Poszłybyśmy do bufetu, napiły się kawy - zaproponowała.
- Teraz nie bardzo, idę zaraz do pacjentki. - Lena przejrzała jeszcze leżące na biurku wyniki badań. - Ale o zaproszeniu będę pamiętać - dodała, wychodząc.
W tym samym czasie Witek także zajmował się pacjentami, tyle że w hospicjum. Dzieliły ich kilometry, ale myślami wciąż byli blisko siebie. Zwłaszcza Latoszek, który nie przestawał martwić się o Lenę. Dlatego też, gdy tylko miał chwilę przerwy, zadzwonił do niej:
- Już się stęskniłeś? - usłyszał w słuchawce ukochany głos. Była w nim radość, co rozwiało - przynajmniej w części - jego obawy.
- Chciałabyś - odpalił więc niby żartem.
- No - przyznała i oboje roześmiali się.
- Co tam w szpitalu? - zapytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. - Lena? Jesteś tam? - zdenerwował się. - Lena!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:55, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że kolejna część niebawem? Jak można tak ucinać i nas dręczyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aleks
Dołączył: 25 Mar 2011
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 19:56, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Aniu,jak możesz! Ja nie wytrzymam tego ,by znowu czekać tyle dni ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:03, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Super, Aniu. Nawet dzisiaj sobie myślałam, że chętnie przeczytałabym kolejne twoje opowiadanie. A tu proszę, jaka niespodzianka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Weronika
Dołączył: 16 Paź 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:54, 25 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle świetne. Dzięki zakończeniu z niezwykłą niecierpliwością czekam na następną część.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 18:30, 27 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Część 65
I never cared for nobody like I care for you...
- Co tam w szpitalu? - zapytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. - Lena? Jesteś tam? - zdenerwował się. - Lena!
- Witek? - padło w końcu w słuchawce. - Nic nie było słychać; już myślałam, że coś nas rozłączyło - wyjaśniała kobieta.
- Co? Nie, nie... - Latoszkowi powoli opadały emocje.
- No i pielęgniarka przyniosła mi też wyniki jednego z pacjentów. Ale już jestem, jestem - dodała.
- To dobrze... - odparł miękko, co wywołało uśmiech na twarzy Leny.
- A co mówiłeś wcześniej? Znaczy, jak nie słyszałam - rzekła wesoło.
- Pytałem, co w szpitalu. No... - powiedział.
- No co... No to, co zwykle: mam pacjentów. Jednemu jeszcze nie wiem, co dolega, ale mam już pewne podejrzenia. Ogólnie dziś względny spokój - opowiadała.
- Tak, tak - skwitował.
- Witek? - odezwała się poważnie.
- No? - pojawiło się w odpowiedzi.
- Nie martw się tak - kontynuowała ciepło, mając wciąż w uszach jego przerażony głos sprzed kilku minut. - Wszystko dobrze. A ty jak tam? O której wrócisz?
- Też w porządku. No, raczej będę późno. Teraz jeszcze nie wiem, o której. No, ale dam ci znać, jak skończę i będę wyjeżdżał - odrzekł.
- No ja myślę. To będę czekać na ciebie - wtrąciła radośnie.
- Nie musisz, będę w nocy, nie wcześniej - zaprotestował.
- I co z tego? Poza tym pewnie nie wziąłeś klucza - zaśmiała się.
- Akurat dziś nie zapomniałem. - żartobliwy ton mężczyzny ucieszył jego żonę.
- No co ty. Kochanie, muszę już kończyć. Zleciłam temu pacjentowi dodatkowe badania; muszę zobaczyć, co i jak - mówiła.
- No dobra, no. Zresztą ja też zaraz wracam do swoich podopiecznych. Ale jakby coś, to dzwoń - zastrzegł.
- Chciałam powiedzieć dokładnie to samo - oświadczyła - Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też, pa - oznajmił, po czym schował telefon do kieszeni.
- Coś się stało? - usłyszał za swoimi plecami i odwrócił się: z budynku wychodził ojciec Mateusz.
- Nie, nic. - Witek oparł się o balustradę. - Na szczęście.
- A to szczęście to nawet wiem, jak ma na imię. - uśmiechnął się o. Mateusz, podchodząc bliżej.
Latoszek skinął twierdząco głową. Rozważał to, co się stało: znów praktycznie wszystko było w stanie spowodować, że jego strach narastał. Ulżyło mu, lecz tamto chwilowe zasłabnięcie nie dawało mu spokoju. Mimo że zdążyli już sprawdzić, iż nie dzieje się nic niepokojącego, a zakręciło jej się w głowie od nadmiaru emocji połączonym z przepracowaniem oraz zmęczeniem. Wyrzucał sobie, że do tego doszło.
- Nie sposób nie zauważyć, że jesteś szczęśliwy. Ma na ciebie dobry wpływ. - z zamyślenia wyrwał go głos stojącego obok rozmówcy.
- To chyba dobrze, nie? - rzucił trochę z przekorą.
- No a jak? Bardzo dobrze - potwierdził ojciec Mateusz, spoglądając na Witka.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - ten spytał.
- A chcesz, żebym mówił? Czy mam słuchać, czy może wolisz pomilczeć?
- Czy, czy, czy! Ciągle trzeba coś wybierać - Latoszek podniósł głos. Po chwili jednak wziął głęboki oddech, a następnie zaczął raz jeszcze, spokojniej i poważniej:
- Ok: byłem zdenerwowany, że jej się coś stało. Jestem...
- To przecież nic złego - zwrócił uwagę o. Mateusz.
- Boję się o nią, boję się, że znowu... - Witek urwał na moment. - Taa... Wiem, że chwilowe gorsze samopoczucie nie musi niczego zapowiadać, ale... Nie zabronię jej pracować; wiem, że chce to robić, potrzebuje tego... Chyba bardziej przeżywam ten każdy jej słabszy dzień niż ona sama...
- Jej obawy są mniejsze, bo ma ciebie.
- Kogoś, kto boi się bardziej od niej - odpalił z nutą ironii.
- Raczej kogoś, kto z nią jest, zawsze, niezależnie od tego, co się dzieje. I to jest najważniejsze - podsumował ojciec Mateusz. Kiedy Latoszek spojrzał przed siebie, uspokajająco dotknął jego ramienia:
- Nie możesz się zadręczać. Jeżeli coś ma się wydarzyć, to i tak się wydarzy. Ale jeżeli jesteście w tym razem, to nic was nie złamie. Nie bój się swojego strachu. Pamiętaj jednak, że nie powinieneś tego swojego niepokoju przelewać na nią. I uwierz, że może być dobrze.
- Będzie dobrze... - stwierdził Witek cicho. - Musi - dodał głośniej. - Dziękuję - rzekł do odchodzącego ojca Mateusza. Wkrótce dołączył do niego oraz pacjentów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ania dnia Pią 18:36, 27 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|