|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:41, 27 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu- kocham czytać Twoje opowiadania! Urocze jak zwykle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 22:49, 27 Lis 2011 Temat postu: |
|
|
Pięknie:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:01, 10 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Motto tej części stanowi piosenka "You're still the one" S. Twain.
Część 59:
We're still together, still going strong...
- To mówisz, że sam się wprosił? - Witek zamknął drzwi do mieszkania.
- No - przytaknęła Lena radośnie. - A jak mu powiedziałam, żeby przyszedł, to znów się wykręcał - kontynuowała. Oboje przeszli do kuchni.
- Tego jak zwykle się żarty trzymają - skwitował, kładąc siatki z zakupami na kredensie.
- I kto to mówi... Przyganiał kocioł garnkowi. - pokiwała głową.
Mężczyzna pogroził jej palcem. Gdy odwróciła się i zajęła chowaniem kupionych produktów do szafki, zaczął poważnie:
- Przecież ja nie zawsze żartuję, wiesz o tym.
- Wiem, wiem. - uśmiechnęła się.
- Właściwie Pawica też ma tak samo - oznajmił podczas stawiania wody na herbatę.
- Jasne. Wiesz, tak sobie myślałam i... - urwała na moment.
- No? - zerknął na nią.
- Mówiłeś serio, odpowiadając Jackowi, że się zastanowimy nad tym ich zaproszeniem? - w końcu zadała nurtujące ją pytanie.
- Tak. No tak, zresztą byłaś przy tym - odparł, a na twarzy kobiety znów pojawił się szeroki uśmiech.
- Tak. No tak - droczyła się z mężem. - To kiedy będziemy się nad nim zastanawiać? - zdjęła czajnik z kuchenki.
- Nie wiem; kiedy chcesz. I tak nie ma szans, żebyśmy się tam teraz wybrali. - podsunął jej dwa kubki. - Bruno też nas zapraszał, więc możliwości na kolejne wakacje mamy coraz więcej - zauważył wesoło.
- Dopiero wakacje? - spytała z figlarnym błyskiem w oku.
- Taa. No nie, może wcześniej też uda nam się gdzieś wyrwać, chociaż na parę dni - rzekł.
- Ja już znam te twoje "może" - oświadczyła rozpromieniona.
- Jakie morze? Nad żadne morze nie pojedziemy. Już się wystarczająco w Grecji wynudziłem. - rzucił z przekorą.
- A idź! - roześmiała się.
- Dobra, idę - odpalił, zmierzając do pokoju.
- I weź tę torbę z przejścia, bo znowu sam w nią potem wejdziesz! - zawołała za nim. Wzięła do ręki kubek z herbatą i podeszła do okna. Zamyśliła się.
- Dobra! - przechodząc obok komody, zabrał leżące na niej rachunki. Włożył je do szafy, gdzie zwykli je trzymać. Kiedy wyciągał plik dokumentów ze środka, cała zawartość regału spadła na podłogę.
- Cholera... - próbował złapać chociaż niektóre.
- Wszystko ok? - dobiegło zza ściany.
- Taa. - kucnąwszy, zabrał się za zbieranie papierów. Pomiędzy teczkami znalazły się również listy - te pisane swego czasu przez Lenę, niewysłane. Mimo że znał ich treść, otworzył po raz kolejny jedną z kopert. Usiadł w fotelu i zaczął czytać.
- Co ty tu robisz, że się nie odzywasz? - podeszła bliżej, lecz i tak znów nie uzyskała odpowiedzi. - Latoszek!
- No co, no? - obrócił się w jej stronę.
- No właśnie, co? - stanęła za fotelem, w którym siedział Witek i zajrzała mu przez ramię. - Myślałam, że je wyrzuciłeś. - położyła dłonie na oparciu mebla.
- A to by coś zmieniło? - spytał.
- Podobno co z oczu, to z serca... - powiedziała niepewnie.
- Podobno... - mruknął. - Co cię tak naszło na filozofowanie? - dodał z nutką ironii w głosie.
- Od razu filozofowanie. Tak tylko... A w ogóle, to gdzie one były? - zmieniła temat.
- Jak gdzie? Z papierami. W czasie przeprowadzki złożyliśmy to wszystko szybko i mieliśmy później poukładać - przypomniał.
- No tak. Mieszkamy tu tak krótko, że jeszcze nie zdążyliśmy. - poklepała go po ramieniu.
- No tak, tak. 7 miesięcy, 21 dni i - spojrzał na zegarek - 11 godzin, więc mogliśmy nie zdążyć.
- Właśnie - potwierdziła radosnym tonem.
- Poskutkowało? - zapytał niespodziewanie.
- Co? - zdziwiła się. - Aaa... - zorientowała się, o co mu chodzi. - Ale ja też niczego nie wyrzucałam. - wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Posłuchaj... - wstał - ale ogólnie to ogarnęliśmy tu już dawno. I porządek zrobiliśmy - dokończył po chwili, a następnie odłożył listy na półkę. Lena zaś uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Więc i z resztą sobie damy radę - kontynuował ciepło, spoglądając w roześmiane oczy żony. Wiedziała doskonale, że to zapewnienie nie dotyczy jedynie sterty dokumentów leżących przed szafą. Tak też oboje byli świadomi tego, iż nie da się odciąć od przeszłości, stanowiącej element ich wspólnego życia. Wiedzieli, że mogą natomiast na podstawie tych doświadczeń budować razem nową, lepszą teraźniejszość i przyszłość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:51, 10 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Piękne nawiązanie do przeszłości. I bardzo mądre zdanie kończące ten rozdział. Dzięki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
beatka_m
Dołączył: 09 Kwi 2011
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mielec
|
Wysłany: Nie 19:49, 11 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, może by tak wydać książkę ? Albo inne rozwiązanie: załóż bloga, w którym zapiszesz swoją historię... Czytelnicy na pewno się znajdą choćby nawet wśród nas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:00, 18 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Część 60
Now our dreams are coming true
through the good times and the bad...
Sobota w mieszkaniu Latoszków rozpoczęła się wyjątkowo wcześnie. Chociaż oboje mieli wolne, od samego rana nie narzekali na brak zajęć: jeśli nie byli w kuchni, to kończyli porządki w pokoju gościnnym.
Witek oparł się o framugę drzwi. Z uśmiechem przyglądał się żonie, która po raz kolejny poprawiała stojące na regale książki oraz sprawdzała, czy na którejś z półek nie ma przypadkiem jeszcze kurzu.
- Lena, to nie będzie kontrola sanepidu, tylko wizyta teściowych - odezwał się. - Chociaż... - kobieta spojrzała na niego - chyba i tak wychodzi na to samo - dodał z ironią.
- Jasne - zaśmiała się, po czym zerknęła na okrągły zegar wiszący na ścianie. - Jedź już.
- Sam mam po nie jechać? - udał zdziwienie.
- A co, boisz się? - dociekała.
- Taa, na pewno - odpalił przekornie. - Przecież jeszcze godzina prawie... - wziął kluczyki i dokumenty z komody.
- Ale znając ciebie, to będziesz się tak długo grzebał, że w końcu wyjedziesz spóźniony - rzekła wesoło.
- Yhm i kto to mówi. Jadę, pa. - musnął Lenę delikatnie w policzek i wyszedł.
- Pa. I jedź ostrożnie! - zawołała za nim.
- Dobra! - usłyszała z klatki schodowej.
Przejechała ostatni raz ścierką po meblach, a potem schowała ją do szuflady. Wyjrzała przez okno, uśmiechając się do swoich myśli.
Gdy wchodził na peron, do przyjazdu pociągu został niemal kwadrans. Rozejrzał się wkoło - wciąż nie był do końca przekonany co do tego spotkania. Zgadzał się jednak z Leną, że nie mogą zaprzepaścić tego, co już udało im się osiągnąć. Kopnął leżący w pobliżu kamyk. Zauważył, że właściwie przestał uważać telefony matki za coś dziwnego i sztucznego. Powoli przyzwyczajał się do faktu, że znów ją ma. Z zamyślenia wyrwał go odgłos nadjeżdżającego pociągu. Ten zatrzymał się i wkrótce wysiadła z niego pani Latoszek. Witek kiwnął głową, podchodząc bliżej.
- Jak... - zaczęli niemal jednocześnie. Spojrzeli na siebie, wtedy na twarzach obojga zagościł lekki uśmiech. Towarzyszyło mu uczucie ulgi, mieszające się z radością, ale i obawami.
- Jak podróż? - dokończył mężczyzna po chwili.
- Dobrze, nawet szybko - odparła pani Jadwiga. - Lena została w domu? - nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.
- Tak, tak. Czeka w domu - odrzekł. - W domu - powtórzył. - Jeszcze na jej mamę zaczekamy. - wyjaśnił tym samym, dlaczego nie wychodzą jeszcze z dworca.
- A tak, mówiliście. Pogoda ładna - mówiła wciąż niepewnie.
- Tak; ładna, ładna. A my w pracy głównie. - podjął temat.
- Ale chyba czas na odpoczynek też znajdujecie. - rozjaśniła się nieco.
Latoszek przytaknął. Niebawem ich rozmowę zagłuszył przyjazd kolejnego pociągu. Jednym z wysiadających pasażerów była pani Starska.
- Witek. - ucieszyła się na widok zięcia.
Pani Jadwiga przyglądała się ich powitaniu. Gdzieś w głębi poczuła ukłucie zazdrości - nie mogła oprzeć się wrażeniu, że syn nie jest już tak skrępowany, jak parę minut wcześniej.
- Noo... To możemy jechać - oznajmił zaraz po tym, jak stali już w trójkę, a panie przywitały się ze sobą. Latoszek starał się podtrzymywać konwersację z obiema. Nie było to trudne, ponieważ kobiety polubiły się już w dniu ślubu swoich dzieci. Wspólnie podążyli na parking.
- Jesteśmy. - wpuścił obie panie do środka, gdzie czekała już Lena. Ta, witając się z matkami, zerkała na męża. Widziała, że choć początkowo podchodził trochę sceptycznie do tego pomysłu, to jednak doskonale odnalazł się w tej sytuacji. Bez trudu dostrzegła bowiem, iż jego radość jest autentyczna i niczym niewymuszona.
Najpierw pokazali pani Jadwidze mieszkanie, gdyż ta nie była tu wcześniej.
- Bardzo ładnie się urządziliście - chwaliła wystrój, ale równocześnie panującą atmosferę.
- O tak - wtórowała jej pani Maria.
Lena i Witek wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Jego matka była tu pierwszy raz, lecz małżeństwo czuło, że obie nie są tu po raz ostatni. Było przekonane, że już się nie zatrzymają, ani nie zawrócą - pójdą razem ku lepszemu.
Przeszli do pokoju. Tam zjedli obiad.
- Lenko, już chyba polubiłaś gotowanie, co? - pani Starska zwróciła się do córki.
- Trochę - ta stwierdziła wesoło. - Raz ja gotuję, raz Latoszek, wymieniamy się - opowiadała, zaś mężczyzna przytaknął.
- Uzupełniacie się - podsumowała pani Jadwiga.
- Dokładnie - zgodziła się pani Maria.
Gospodarze natomiast uśmiechnęli się do siebie.
- Tak, tak. Jak Lena nie lubi na przykład kroić cebuli, to potem ja muszę to robić. Tak to wygląda - żartował Witek.
- Tak, ale ja przynajmniej niczego nie przypalam - wypomniała mu rozpromieniona żona. - No, może czasem - dodała i wszyscy parsknęli śmiechem.
- A jak tam w szpitalu? Dużo pracy? - zapytała pani Maria.
- Dużo, dużo, ale wszystko w porządku - oznajmiła Lena.
- Dokładnie. Dobrze, że chociaż już na wakacjach byliśmy, bo teraz to nie bardzo udałoby się nam gdzieś pojechać - kontynuował Latoszek.
- Właśnie, wakacje. Mówiliście, że dzisiaj poopowiadacie coś więcej - przypomniała radośnie pani Jadwiga.
- No dobra. - Witek przyniósł album ze zdjęciami. Razem z Leną pokazywali je matkom. Wspominali swoją podróż poślubną, drocząc się przy tym oraz przekrzykując. Pani Maria i pani Jadwiga cieszyły się, że ich dzieci są szczęśliwe i że one mogą być tego świadkami.
Dzień mijał im w radosnej atmosferze, a przez to bardzo szybko. Późnym popołudniem para wspólnie odwiozła obie kobiety na dworzec. Pożegnawszy się z matkami, Lena i Latoszek ruszyli przed siebie.
- I pojechały. A my co? - uśmiechnęła się, widząc, że nie idą od razu do samochodu.
- No właśnie, co? - przybrał groźną minę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:11, 18 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Może się powtarzam, ale naprawdę świetnie piszesz. Jest w tym fajny klimat. dzięki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:42, 18 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Super Aniu. Coś czuję, że takiej atmosfery nigdy w serialu nie zobaczymy. No ale... byłabym scepytyczna co do tak "wspaniałomyslnego" zachowania pani Latoszek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zygus
- poziom 2.
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany: Nie 18:00, 18 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Anna Z napisał: | Jest w tym fajny klimat. dzięki! |
Myślę dokładnie tak samo. Wielkie dzięki:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:00, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Część 61
Happy ever after, after all this time.
There's gonna be some ups and downs,
but with you to wrap my arms around, I'm fine...
- No właśnie, co? - przybrał groźną minę.
- Co? - spytała wesoło, podchodząc bliżej. Bez trudu rozpoznała bowiem jego udawaną powagę i po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
- Chodź. - wziął ją za rękę.
Wkrótce przechadzali się prostą parkową alejką. Ich twarze rozjaśniał nie tyle blask słońca, co bijąca z nich radość z bycia razem.
- Wiesz co? - zaczęła Lena zaczepnie. Gdy Latoszek zerknął na nią pytająco, kontynuowała: - Ty to jednak masz szczęście.
- Tak, tak - potwierdził swoim zwyczajem.
- I moja, i twoja matka wpatrzone w ciebie jak w obrazek. Chyba nawet nikt by nie zauważył, gdyby mnie tam nie było - mówiła z lekką przekorą.
- Skoro ja jestem nikt - odpalił niby żartem.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. Przeszli parę kroków, nim odparła:
- No nie.
- Ale co nie? - podpuszczał ją.
- A nic. - rozpromieniona mocniej ścisnęła jego dłoń. - Teraz gdzie? - zapytała, kiedy zbliżali się do rozwidlenia ścieżek.
- Jak gdzie? W prawo... - popatrzył w tymże kierunku, a potem w przeciwnym - albo w lewo.
- Wow. Albo w drzewo - zachichotała.
- Taa. A nie... wow. - przedrzeźniał ją. - To co: idziemy czy będziemy tak stali? - dodał ze zniecierpliwieniem.
- Zawsze możemy jeszcze usiąść na ławce - oznajmiła z błyskiem w oku. Witek pogroził jej palcem.
Wybrali boczną, mniej uczęszczaną, trasę.
- Słuchaj, ja się raczej czułem, jakby one mnie lustrowały tym wzrokiem. Zresztą nie tylko mnie. - drążyli dalej temat dzisiejszych odwiedzin.
- No, bo tak to w sumie wyglądało - zgodziła się.
- I do tego te ciągłe pytania, o wszystko - rzekł z nutką ironii.
- Nie przesadzaj. Wiadomo, że lepsze to niż cisza - zauważyła.
- Niby tak, ale chyba mi nie powiesz, że cię to nie irytowało czasem? - skwitował.
- Czasem - przyznała. - Ja to się też zastanawiałam, czy im w ogóle smakuje. Jeszcze, jak zaczęły o tym gotowaniu, to już w ogóle.
- Przestań, przecież przygotowałem moje popisowe danie - oświadczył z zawadiackim uśmiechem.
- Ty?! - spojrzała na niego.
- No nie, no. Plus ty swoje popisowe i dlatego wyszedł taki smaczny obiad. No i dlatego, że tak ładnie doprawiłem całość - żartował.
- Taa, jasne. A i jeszcze jedno: widzisz, porządki się przydały. Nie tylko my zostaliśmy zlustrowani - śmiała się.
- A no tak, tak. Centralnym punktem stała się wycieczka krajoznawcza po mieszkaniu. - pokręcił głową.
- Nie tylko. Ale wiesz, tak nawet szybko to minęło i nawet przez moment pomyślałam, że mogłoby potrwać dłużej. - skręcili na dróżkę prowadzącą na parking.
- Tak, tak. Trochę może i tak - odpowiedział. - Trochę - podkreślił wesołym tonem.
- To kiedy znów wpadniecie? - przypomniała pytania zadane parokrotnie przez obie matki. - Latem już chyba nie, co?
- Raczej nie, ale kto wie; zobaczymy. Gdzie tam koniec lata, jeszcze tyle może się zdarzyć. - wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- No i wcale nie było tak źle, jak mogłoby się kiedyś tam zapowiadać. Właściwie... jest dobrze - oceniła po chwili.
- I tego się trzymajmy - podsumował. Szli dalej, trzymając się za ręce.
http://www.youtube.com/watch?v=rGRymsOwuNQ
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:14, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajne.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:20, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Mnie też się podoba!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:21, 26 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Dla mnie najfrajnieszą rzedzą jest, że Ania potrafi naśladować zachowania postaci, a nawet (co najważniejsze) ich powiedzonka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 9:55, 30 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Część 62
Szczęście jest blisko, na wyciągnięcie ręki...
We wtorkowy poranek Latoszek podjechał pod szpital. Pierwsze kroki skierował do pokoju lekarskiego. Uchyliwszy drzwi, rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Cześć - zwrócił się do będącego tam Sambora. - Widziałeś Lenę może? - spytał, wchodząc do środka.
- O, cześć. Jest u pacjenta, ale powinna zaraz przyjść - odrzekł Michał. - Dzięki, naprawdę jestem wam bardzo wdzięczny. Wszystko się tak nałożyło.... - mówił. Witek nie bardzo rozumiał, o co chodzi, lecz nie było mu dane dojść do słowa.
- W przedszkolu ospa, opiekunka się rozchorowała, a sąsiadka też nie może. Dzięki, serdeczne dzięki - kontynuował chirurg.
- Taa... - Latoszek spoglądał na siedzącego przy biurku Krzysia i wszystkie fakty łączyły mu się już w całość. Wtem do lekarskiego weszła Lena. Spojrzeli na siebie.
Niedługo potem byli już w drodze do domu. Lena zerkała to na milczącego męża, to na ulokowanego z tyłu Krzysia.
- Gniewasz się? - odezwała się w końcu cicho, chcąc w ten sposób nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Dobrze wiedziała, że to pytanie retoryczne - zachowanie Witka nie pozostawiało jej wątpliwości.
- A powinienem? - ten odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie zdążyłam ci powiedzieć, wszystko wynikło tak szybko. Nie zadzwoniłam, bo... - wyjaśniała.
- I tak nie mógłbym odebrać, bo prowadziłem - przerwał jej.
- No widzisz... - próbowała załagodzić sytuację.
- Co mam widzieć? - mruknął.
- Mucha. - usłyszeli radosny głos chłopca i obrócili się na moment w jego stronę. - Mucha przyleciała. Już poleciała, tam poleciała sobie - oznajmił.
Rzuciwszy raz jeszcze na niego okiem, kobieta nieśmiało uśmiechnęła się do Latoszka.
- Może gdybyś przyjechał wcześniej, to... - zaczęła znowu po chwili.
- Taa... Nie dość, że po ciebie przyjechałem, to jeszcze teraz moja wina, bo byłem za późno. Fajnie. - przed podniesieniem głosu powstrzymywał go jadący z nimi mały pasażer, aktualnie zajęty oglądaniem mijanych pojazdów.
- To nie tak... - tłumaczyła.
- A jak? - rzucił chłodno.
Widziała, że ta utarczka słowna nic da. Przegadywanie się nie tylko nie ratowało sytuacji, ale ją pogarszało. Utkwiła więc wzrok w bocznej szybie samochodu.
- Zrobię śniadanie - oświadczył Witek zaraz po wejściu do domu. Nie czekając na reakcję żony, udał się do kuchni. Lena spojrzała smutno w tym kierunku, a potem na Krzysia. Ten z zadowoleniem otworzył swój plecak, wyciągał kolejne zabawki i pokazywał je jej.
Zza ściany dochodziły coraz bardziej wesołe odgłosy. Latoszek gwałtownie zamknął drzwiczki lodówki. Położył wyjęte produkty na stole, po czym oparł dłonie na jego blacie. Irytowała go nie obecność malucha, ale sposób, w jaki dowiedział się o wszystkim; że został postawiony przed faktem dokonanym. Wziął głęboki oddech. Był zły i na Lenę, i na siebie. "Powinna przecież odpocząć trochę po dyżurze. Może lepiej, gdyby..." - myślał, przesuwając deskę do krojenia to w jedną, to w drugą stronę.
W tym czasie Lena i Krzyś zabrali się za rysowanie. Chłopczykowi jednak dość szybko znudziło się to zajęcie. Zamiast tego ciekawie rozglądał się wkoło.
- O, a to co jest? - kobieta wskazała na narysowany element. - Co? - odwróciła się ku małemu, lecz ten zmierzał już do drugiego pokoju. - Uważaj na żelazko! - bezzwłocznie pobiegła za nim.
- Chciałem książkę. Mogę? Dasz mi? - zatrzymał się przed półką. Lena odetchnęła z ulgą. Nim mu odpowiedziała, schowała żelazko do szafy.
- Możesz, możesz. Tylko raczej żadna z nich nie będzie ci się podobać. - trzymając go za rękę, przejrzała szybko zawartość regału. - I następnym razem zapytaj przed, a nie po - dodała. - Dobra? - pogłaskała go po głowie.
- Dobra. To jaką mogę książkę? - spojrzał na nią.
- Hmm... Może ta chociaż trochę cię zaciekawi. - podała mu niedużą encyklopedię. - Tu przynajmniej da się znaleźć jakieś obrazki. - usadowiła malca na fotelu. Podczas gdy Krzysiu z zainteresowaniem przeglądał kolejne strony, skupiła się na swoich myślach. Po części rozumiała reakcję Witka, ale jednak przede wszystkim złościła ją ona. "Przecież chciałam tylko pomóc..."
- Pobawimy się? - z zamyślenia wyrwało ją pytanie zadane przez synka Sambora. Odwróciwszy się, spostrzegła, że chłopiec wcale nie kieruje go do niej. Zwracał się bowiem do Latoszka, który właśnie zjawił się w pomieszczeniu. Kiedy mężczyzna skinął twierdząco głową, Krzyś ruszył do niego w podskokach i zaraz był przy nim.
- Może najpierw coś zjemy, co? - Witek kucnął obok malucha. - Musimy mieć siłę do tej zabawy. - chłopczykowi taka argumentacja wydała się całkiem zasadna, gdyż bez problemu zgodził się na taką kolejność. - Czekaj, czekaj. Nie tak od razu. A co zrobimy z ciocią? Była grzeczna? - rzekł wesołym tonem do Krzysia. - To może iść z nami, co? - kontynuował, gdy ten przytaknął. Lena z uśmiechem przyglądała się całemu zajściu. Podeszła do nich, a wtedy wymienili z mężem porozumiewawcze spojrzenia.
Nie mieli okazji spokojnie ani dłużej porozmawiać. Po posiłku wrócili do pokoju i wspólnie zajmowali się chłopcem. Podczas kolejnych zabaw wciąż zerkali na siebie ukradkiem.
- Słuchaj, już czytaliśmy, zrobiliśmy wyścigi samochodzików, narysowaliśmy chyba wszystko, co się dało - wyliczał Latoszek - więc ja już nie wiem, co możemy robić. Chociaż... o! Możemy w karty zagrać. - przypomniał sobie, że mają je gdzieś w szufladzie. Poszedł ich poszukać, zaś Lena i Krzyś schowali kredki do pojemnika oraz złożyli razem wszystkie rysunki.
- Ale ja nie umiem - stwierdził chłopiec, kiedy mężczyzna pojawił się z powrotem, już z kartami.
- Nauczę cię zaraz. Spokojnie. - zajął miejsce na kanapie. - Będziemy grać w pokera - zaśmiał się.
- Pokera? Co to? - mały usiadł wygodnie w środku, pomiędzy Leną i Witkiem.
- Wujek chciał powiedzieć, że w Piotrusia - skwitowała rozpromieniona kobieta.
- Ale ja jestem Krzyś - zauważył chłopczyk.
- Tak, tak. To jest tylko taka gra, popatrz - Latoszek wyjął z pudełka wszystkie karty - to jest właśnie Piotruś - położył osobno jedną z nich. - Nie ma pary ta karta - dodał wyjaśniająco.
- Ale dlaczego on jest sam? - dopytywał się maluch.
- Bo... - mężczyzna podrapał się po głowie. Lena przyszła mu z pomocą:
- Nie jest sam. Po prostu przyjaźni się z nimi wszystkimi.
- Aha. Gramy? - Krzysiu uśmiechnął się szeroko.
Małżeństwo wytłumaczyło chłopcu krótko zasady gry. On jednak wolał grać razem z nimi, a nie sam. Dlatego też najpierw usiadł na kolanach Leny, by potem przenieść się do Witka. Za każdym razem to on pokazywał, którą kartę wybrać, co sprawiało mu ogromną radość. Zresztą nie tylko jemu - dobry nastrój udzielił się również jego opiekunom. Zabawa tak wciągnęła całą trójkę, że w pewnym momencie stracili rachubę, która to już rozgrywka.
- Jeszcze raz? - Latoszek tasował plik kartoników.
- No. A mogę znowu ja podzielić? - spytał Krzyś. W odpowiedzi mężczyzna podał mu karty. - Ale tu jednej brakuje. Gdzie ona jest? - malec sprawdzał, czy przypadkiem nie spadła na podłogę.
- Ja nie mam - wesoło oznajmili Lena i Witek niemal jednocześnie.
- No to gdzie ona jest? - dociekał chłopczyk. Z uwagą przyglądał się obojgu. - Ty masz! - zwrócił się w końcu do Latoszka.
- Ja? Niby czemu? Nie, nie mam nic tu przecież - ten droczył się z nim.
- To ty masz! - przesunął się więc bliżej Leny.
- Nie, nie - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Ty masz, mówiłem. - maluch zbliżył się do Latoszka.
- Tak, tak. Tylko gdzie? - odparł mężczyzna.
- Tu! - Krzyś położył rączkę na jego dłoni. Witek otwierał ją powoli, a dziecko nie posiadało się ze szczęścia, gdy okazało się, że zagubiona karta jest we wskazanym przez nie miejscu. - Jest! Jest! Jeszcze coś jest - oświadczyło po chwili, po czym zsunęło się z kanapy i znów zajęło się poszukiwaniami, tym razem swojego plecaka. Chłopiec znalazł go w rogu pokoju, a w nim i grę planszową.
- Chyba już nic więcej nie ma. - zajrzał do środka niewielkiego tornistra, prawie wkładając do niego głowę. Lena i Latoszek roześmiali się, zaś dumny z siebie Krzyś znów usiadł z nimi.
- Posłuchaj... - rzekł Witek do żony, kiedy malec zajmował się rozkładaniem planszy na stoliku. Kobieta patrzyła wprost w jego ciemne oczy. Też miała nadzieję na chociaż kilka zdań rozmowy. Na razie jednak te spojrzenia musiały im wystarczyć, ponieważ jako pierwszy odezwał się Krzysiu:
- Gotowe! Możemy grać. Nauczę was.
Dzień upływał im w radosnej atmosferze, a w związku z tym także i szybko. Nawet nie spostrzegli, kiedy nadszedł wieczór i przyjazd Sambora. Latoszek poszedł z nim przełożyć fotelik do samochodu, zaś Lena z Krzysiem czekali na nich na zewnątrz. Chłopiec chciał, żeby ciocia go goniła. Nagle jednak zrobiło jej się ciemno przed oczami. Przytrzymała się ściany, oddychając powoli i głęboko. Gdy mężczyźni wrócili, od razu złapała Witka za rękę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:49, 30 Gru 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, ależ ty potrafisz budować klimat! A Witek wypisz wymaluj taki jak dawniej w serialu. Trochę szorstki, trochę naburmuszony, ale złote serce! No i zakończenie daje do myślenia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|