|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:31, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Anna Z napisał: | Niemniej jednak słowo też nie może spełniać nadrzędnej roli. |
Ale ja nie mówię, żeby pełniło jedyną rolę, czy rolę, której nie powinno pełnić. Ale żeby było to słowo! Coś ostatnio go nie ma! Poza tym jest jeszcze coś takiego, co np. mi się bardzo podoba. Nie wiem, czy ma to swoją nazwę w filmoznawstwie. Jak np. ktoś chce coś powiedzieć i wiadomo co, ale nie jest to dopowiedziane do końca. U LiL było tego kiedyś mnóstwo, teraz nie ma. Jednak mimo wszystko brakuje mi takiego zwykłego, prostego słowa.
Anna Z napisał: | Natomiast w sprawach medycznych, to konsultanci decydują. Czytałam wywiad z lekarzami pracującymi na planie serialu. Oni również ustawiają pracę aktorów na planie. |
Ale czy ten wywiad nie dotyczył w głównej mierze wątków medycznych pacjentów? Wydaje mi się, że przebieg choroby u pacjenta, który występuje w jednym odcinku nie ma aż tak wielkiego znaczenia dla fabuły serialu. Co innego choroba, czy też ciąża z problemami głównej bohaterki! Co innego tworzenie fabuły na kilka miesięcy! Wydaje mi się, że w takim wypadku nadrzędne zdanie mają scenarzyści. A konsultanci medyczni mogą bardzo dużo „nagiąć” do scenariusza. Jeżeli nie w taki sposób, to w inny. Jest takie powiedzenie i wiem, że lekarze bardzo często to powiedzenie powtarzają: „W medycynie tak jak w kinie!” – absolutnie wszystko może się wydarzyć!
Anna Z napisał: | No ale Tusia pisała chyba nie o ciąży ani o chemii, tylko o zaawansowanym raku przed mastektomią! A każdy kto coś wie na temat tej choroby, to zdaje sobie sprawę jak ona przebiega. W serialu przedstawiono to wszystko bardzo realnie. |
Ja nie piszę o tym, co już było w serialu, bo to już wiemy. Próbuję przewidzieć, co może się dziać od nowego sezonu. Chciałam tylko napisać, że wg mnie Lena może znaleźć się w takim stanie, jak opisała Tusia. Nie twierdzę, że przyczyny będą takie, jak w opowiadaniu Tusi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:28, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
vehae napisał: |
Anna Z napisał: | Natomiast w sprawach medycznych, to konsultanci decydują. Czytałam wywiad z lekarzami pracującymi na planie serialu. Oni również ustawiają pracę aktorów na planie. |
Ale czy ten wywiad nie dotyczył w głównej mierze wątków medycznych pacjentów? . |
A czy Lena nie jest pacjentką? czym różni się prowadzenie choroby jakiejś anonimowej osoby a jednego z głównych bohaterów? Tutaj też ni może być ściemy. Szczególnie tutaj trzeba uważać, bo to co się dzieje z głównymi postaciami część widzów traktuje jak wyrocznię. Choroba Leny to nadzieja dla wielu pacjentek onkologii. Ale dlatego jej chorobę musiano pokazać w fazie niezaawansowanej, żeby tę nadzieję mogły mieć kobiety, których rak piersi został wcześnie wykryty. W późniejszej fazie tej nadziei jest coraz mniej.
Cytat: | Jest takie powiedzenie i wiem, że lekarze bardzo często to powiedzenie powtarzają: „W medycynie tak jak w kinie!” – absolutnie wszystko może się wydarzyć! |
To bardzo nieodpowiedzialne i nieprofesjonalne powiedzenie! Jeżeli lekarz daje nieuzasadnioną nadzieję, to przepraszam bardzo, ale nie jest godzien być lekarzem. Szczególnie jeżeli choroba jest zaawansowana. Owszem tej nadziei również nie może odbierać, bo medycyna nie zaprzestaje walki. Ale w przypadku nowotworów bardzo zaawansowanych, w końcu zostaje tylko opieka paliatywna.
Cytat: | Próbuję przewidzieć, co może się dziać od nowego sezonu. Chciałam tylko napisać, że wg mnie Lena może znaleźć się w takim stanie, jak opisała Tusia. Nie twierdzę, że przyczyny będą takie, jak w opowiadaniu Tusi. |
Płonne nadzieje. Z medycznego punktu widzenia. Ale i serialowego. Wątek ma tak jasną i przejrzystą kompozycję, ze bez większej pomyłki mozna przewidzieć ciąg dalszy.
No ale nie będę rozwijać tematu tutaj, bo akurat to jest miejsce na rozmowy o opowiadaniach, a nie o serialu. Zresztą już tyle razy na ten temat mówiłam, ze nie chcę się powtarzać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna Z dnia Nie 15:43, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:52, 22 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Miejsce rzeczywiście nieodpowiednie, ale tak wyszło. Ciąg dalszy u LiL oczywiście przewidzieć bardzo łatwo: po perypetiach będą żyli długo i szczęśliwie. We troje. To już wiedziałam od odcinka 350. Natomiast jeszcze przed happy endem będą na pewno jakieś zawikłania. W tej chwili może być mowa tylko o zawikłaniach dotyczących zdrowia Leny i dziecka. Przecież gdyby Lena miała być w złym stanie, to na całość fabuły to i tak nie wpływa. To znaczy nie wpływa na happy end.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:28, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Część 36
Zobacz, jak niewiele potrzeba do szczęścia,
kiedy mamy już siebie...
Starska z uwagą przyglądała się rozmawiającemu przez telefon Witkowi.
- O nie, przyjacielu, nie ma mowy - powtarzał wesoło. - Mnie może uda ci się jeszcze jakoś przekonać, ale Lenę... wątpię - oznajmił.
Na dźwięk swojego imienia kobieta zmarszczyła brwi. Zastanawiała się, o co może chodzić.
- Dobra, dobra. Przekażę jej, pomyślimy, ale niczego nie obiecuję. No... Do jutra, na razie - mówił Latoszek. - Adam - wyjaśnił, nim zdążyła o cokolwiek zapytać.
- Domyśliłam się - oświadczyła rozpromieniona.
- Ale w życiu nie zgadniesz, co nam zaproponował - stwierdził tajemniczo.
- Więc nawet nie próbuję. Powiesz mi czy nie? - powoli zaczynała się niecierpliwić.
- Już, zaraz - uśmiechnął się zawiadiacko. - Otóż... - celowo przerwał na moment - zaprosił nas na wycieczkę - wydusił w końcu. - Rowerową - dodał.
- Co? - wolała się upewnić.
- No właśnie. Pojutrze - uprzedził jej kolejne pytanie.
- I dobrze - odparła, mając na myśli ostatnie dni.
- Dobrze - podsumował z typową dla siebie ironią. - Rowery rowerami, ale dzisiaj wracamy do domu samochodem - kontynuował, szukając kluczyków.
- Tylko dzisiaj? - zapytała podchwytliwie.
- Nie, nie, nie - zaprotestował.
- Fakt, mieszkamy trochę daleko od szpitala. Zmęczyłbyś się - z trudem powstrzymywała śmiech.
- Oj, grabisz sobie dzisiaj, grabisz - ocenił. - Wsiadasz czy od razu przerzucasz się na inny środek transportu? - otworzył jej drzwi samochodu.
- Już, zaraz - przekomarzała się z nim. - Zaraz, zaraz; a skąd my niby weźmiemy rowery? - zapinała pasy.
- Pawica już o wszystko zadbał. Przynajmniej tak powiedział - odrzekł.
- Już - roześmiali się oboje, po czym pojechali do domu.
- Ostatnio ciągle coś; wszyscy nas zapraszają: gdzieś, na coś, dokądś - zauważyła Lena radośnie, kładąc torebkę na garderobie.
- Dokładnie. Niedługo chyba będzie trzeba chyba założyć kalendarz spotkań, żeby o niczym nie zapomnieć - Latoszek zamknął drzwi.
- A kiedy będę mogła pobyć tylko z tobą? - bawiła się guzikami jego koszuli.
- Nie wiem, nie wiem - pocałował ją. - Zwłaszcza, że znowu ktoś może sobie nagle o nas przypomnieć - rzekł z przekąsem.
- Ejj, nie bądź złośliwy - szturchnęła go w ramię.
- Nie jestem - odparł.
- Przecież... - zaczęła.
- Wiem, wiem - przerwał jej. Domyślał się bowiem, co chce powiedzieć.
- No - uśmiechnęła się zadowolona. - W takim razie czas zabrać się za kolację. Musisz mieć siły na ten rower - parsknęła śmiechem.
- Ha ha ha - usłyszała w odpowiedzi. - Ale swoją drogą, myślałem, że Pawicy przejdzie po tym triathlonie - mówił dalej mężczyzna.
- Tak szybko mu to nie przejdzie - spojrzała mu prosto w oczy. - Co? Sama mam tę kolację przygotowywać? - spytała wesoło po chwili.
- No już, już. I kto tu jest w gorącej wodzie kąpany?! - zaśmiał się, gdy szli do kuchni.
- Zapiekanka, podejście drugie - Witek postawił na stole naczynie z gotową potrawą.
- I znów nam wyszło, nawet z przepisem - Starska uśmiechnęła się promiennie.
- Gorzej, jak się okaże, że lepsze było bez niego - wziął jeden z talerzy i nałożył na niego dużą porcję. - Proszę - podał go siedzącej obok kobiecie.
- Dziękuję. Tylko czemu aż tyle? - zdziwiła się.
- Musisz mieć siły na ten rower - stwierdził ze śmiechem.
- Aa, czyli dla ciebie druga połowa. Rozumiem - rzekła z błyskiem w oku. - W końcu to już pojutrze - dodała radośnie.
- Może. Nie wiem, czy się nie rozmyślę do tej pory - oświadczył pół żartem. Oboje czuli, że ich rozmowa nie dotyczy wyłącznie nadchodzącego wypadu z Adamem.
- Nawet nie próbuj - Lena podała mu widelec.
Ostatecznie jednak nikt się nie rozmyślił i w umówionym dniu zaraz po dyżurze spotkali się w trójkę w wyznaczonym miejscu.
- Nie no: za długie i zbyt częste postoje. Wybijacie mnie z rytmu - oznajmił wesoło Pawica po prawie godzinnej przejażdżce.
- Wybrałeś jakiś czarny szlak, to teraz masz - wybuchnął śmiechem Latoszek.
- Nie ma zbytniego wyboru: przed nami same czarne - żartował Adam.
- I co ja teraz biedny zrobię?! - jęknął Witek.
- Spokojnie - Lena poklepała go po ramieniu. - Złapię cię za rękę i pojedziemy razem - zachichotała.
- Taa, a potem razem się przewrócimy - rzucił w odpowiedzi.
- Spokojnie - Pawica zwrócił się do przyjaciół. - Poskładam przecież... rowery - dokończył z przymrużeniem oka.
- Adam! - zganili go niemal jednocześnie.
- No co?! Wy się jakoś sami pozbieracie - wytłumaczył. Całej trójce udzielił się radosny nastrój. - No, dosyć tego dobrego. Jedziemy dalej - zarządził Pawica po dłuższej żartobliwej wymianie zdań.
Podczas gdy Lena i Witek wsiadali na rowery, Adam był już na górze. W atmosferze beztroskiego śmiechu dołączyli do niego. Jechali przed siebie, pokonywali kolejne wzniesienia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:44, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Jak zwykle pięknie. Dzięki za miłą lekturę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:07, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Uroczo! Dziękuję Aniu!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kasia:)
- bywalec.
Dołączył: 05 Mar 2011
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:53, 28 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Super, czekam na następną część
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
- poziom 5.
Dołączył: 14 Maj 2010
Posty: 2578
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:22, 01 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Część 37
Będę z tobą i w najlepszej z chwil,
i w najgorszej też...
- To tu? - Lena rozejrzała się wkoło. Co prawda nie pamiętała dokładnie trasy, ale ta okolica nie wydawała jej się w żaden sposób znajoma.
- Nie - odparł krótko Latoszek, wpatrując się w przejeżdżające obok nich samochody.
- W takim razie czemu się zatrzymaliśmy? Coś się stało? - zapytała, choć domyślała się, czego dotyczyć będzie odpowiedź.
- Nie jestem do końca przekonany, czy to dobry pomysł... - przyznał po chwili.
- To nie jedźmy - zasugerowała.
Witek spojrzał na nią.
- Przecież chciałaś - w jego słowach złość mieszała się z zaskoczeniem.
- Tylko tu nie chodzi o to, czego ja chcę, tylko o to, czego ty chcesz - stwierdziła z uśmiechem.
Mężczyzna kiwnął głową i wziął głęboki oddech. Po krótkim namyśle podjął decyzję. Nie miał już żadnych wątpliwości, co powinien zrobić.
Wysiadł z samochodu. Zerknął na znajdujący się naprzeciwko budynek, po czym stanął z drugiej strony auta. Popukał lekko po szybie, a wtedy Starska uchyliła okno.
- Idziesz? - spytał.
Ona uśmiechnęła się serdecznie i wysiadła, kiedy otworzył jej drzwi. Instynktownie splotła palce swojej dłoni z jego.
Kolejny raz nacisnął na dzwonek, lecz nadal nikt nie otwierał. Pukanie też niczego nie dało. Latoszek zmarszczył czoło.
- Chodź - pociągnął kobietę za rękę. - Jeśli nie ma jej w domu, to raczej będzie tylko w jednym miejscu... - wyjaśnił, skręcając w wąską ścieżkę.
Lena spojrzała mu w oczy. Starała się go wspierać. Teraz nie była jednak pewna, czy dobrze robi, idąc tam z nim. Z jednej strony wiedziała, że nie może go zostawić samego, lecz z drugiej - sama bała się tego spotkania.
Witek, mimo że szedł z ciężkim sercem, próbował ukryć narastające zdenerwowanie. Obawiał się tego, co miało niebawem nastąpić. "A jeśli tam się spotkamy? Właśnie tam? A jeśli..." - bił się z myślami. "Może powinniśmy wrócić? Może lepiej, gdybym zjawił się tu sam? Może..." - w ciągu minuty rozważył już chyba wszystkie ewentualności. "Nie, nie teraz. Nie teraz, kiedy wreszcie zdecydowałem się na przyjazd tutaj..." - postanowił w duchu, że się nie wycofa.
Przez całą drogą żadne nie odezwało się ani słowem. Dla obojga była to bowiem trudna chwila. Zatrzymali się przy cmentarnej bramie.
Latoszek szedł pierwszy, rozglądając się to tu, to tam. Pamiętał, dokąd ma iść, jednak nie tylko to miejsce było celem ich wizyty. Szukał przecież jeszcze kogoś. Kogoś, kogo ku swemu zdumieniu tu nie zastał. Fakt ten stał się dla niego jednocześnie powodem do swego rodzaju ulgi, ale i coraz większego strachu. "Jeśli tu też jej nie ma, gdzie może więc być?" - pomyślał. Od razu przypomniał sobie o swojej niedawnej pacjentce, której przypadek nie pozostał bez wpływu na decyzję o przyjeździe tutaj. "Jeśli nieutrzymywany od dawna kontakt odnowi się dopiero, gdy może być już na niego za późno? Jeśli..." - wolał o tym nie myśleć. Miał już dość tej wszechogarniającej ciszy.
- Tam jest szkoła... - odezwał się nagle, wskazując na wyłaniające się zza drzew zabudowania. - Przynajmniej kiedyś była - dodał ciszej. Starska ścisnęła go mocniej za rękę. Nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć. Z opresji wybawił ją Witek.
- Pomiędzy tymi drzewami robiliśmy sobie szałas. Czasem spędzaliśmy tam całe dnie - opowiadał dalej, gdy opuścili teren cmentarza.
- A duży był chociaż? - odważyła się na żart.
- No tak, tak. Nigdy się nie rozdrabniałem - widać było, że mówienie o przeszłości przychodzi mu odrobinę łatwiej.
- Z tym się akurat zgadzam - oznajmiła. Na twarzy mężczyzny znów zagościł uśmiech.
- Czyżbym był aż tak przewidywalny? - spytał przekornie.
- Ależ skąd - Lena dotknęła jego ramienia.
Rozmowa szybko przerodziła się w beztroską wymianę zdań.
Zmierzali do stojącego już niedaleko samochodu.
- Tak właśnie mi się wydawało, że to wy... Musieliśmy się minąć - usłyszeli za swoimi plecami i odwrócili się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:32, 01 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, genialnie uchwyciłaś klimat. Naprawdę. Tak sobie podobną sytuacje wyobrażam. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gość
gaduła.
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 3183
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:32, 01 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, zgadzam się z tym co napisała Ania Z.- twoje opowiadania mają "to coś", coś co sprawia, że czaeka się na nie z niecierpliwością i czyta jednym tchem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vehae
gaduła.
Dołączył: 09 Lip 2007
Posty: 8768
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:59, 01 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Aniu, super. Tylko teraz trzeba czekać na kolejną część...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tusia2222
Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wałbrzych
|
Wysłany: Sob 14:09, 04 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Zacznę od wyjaśnień
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale zbliża się koniec roku szkolnego i nauczyciele zaczęli szaleć Ogólnie masakra jakaś. Poza tym miałam straszne problemy z zalogowaniem się.
Przepraszam za ewentualne błędy, ale jestem chora, strasznie bolą mnie migdałki i się źle czuję, ale mam nadzieję, że jakoś to wyszło
Aha, i jeszcze jedno. Bo trochę pomieszałam z tą nieprzytomnością z poprzedniej części. Wcześniej miałam inny plan, że niby Lena źle się poczuła, upadła i uderzyła głową o podłogę i stąd ta nieprzytomność, ale potem tamta notka mi się skasowała i chciałam poprostu napisać byle było i stąd ten błąd, dlatego przepraszam najmocniej.
No.. A teraz opowiadanie:)
CZ. VI
Latoszek gnał jak szalony. Strasznie się cieszył, że stan Leny się poprawił i teraz chciał jak najszybciej zobaczyć ukochaną. Na jego twarzy po raz pierwszy od kilku dni zawitał uśmiech. Już powoli tracił nadzieję, ale teraz zaczynał wierzyć w dobre zakończenie tej historii.
Niestety, w mieście panowały straszne korki i Witek dotarł na miejsce dopiero po prawie dwóch godzinach. Szybko wpadł do szpitala i poszukał pani profesor.
- Dzień dobry.- powiedział gdy tylko ją zobaczył.- Przepraszam, że tak długo, ale są straszne korki.
- Rozumiem, panie doktorze.- powiedziała spokojnie kobieta.
- Co z Leną?
- Stał się prawdziwy cud. Jej organizm bardzo dobrze zaczął przyjmować leki. Poza tym jakieś pół godziny temu odzyskała przytomność. To jest zupełnie inna osoba niż wczoraj. Pani Lena w końcu zaczęła walczyć. I to chyba pana w tym zasługa.
- Moja?
- No tak. Taka nagła poprawa nastąpiła zaraz po pana wyjściu.
- Ja nic nie zrobiłem. Po prostu... Powiedziałem jej, że bardzo ją kocham i nie że nie pozwolę jej odejść.
Pani profesor nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się przyjaźnie do Latoszka.
- Czy mógłbym ją zobaczyć?- zapytał.
- Niestety, nie jest to teraz możliwe, ponieważ za chwilę mamy obchód.
- Proszę, tylko na chwilę. Dzisiaj mam dyżur w szpitalu i...
- No dobrze.- przerwała mu kobieta.- Ale tylko na chwilę.
- Dziękuję pani bardzo- powiedział zadowolony Witek i szybko udał się do sali ukochanej.
Delikatnie zapukał do drzwi i wszedł. Nie spała. Patrzyła się w okno a po jej twarzy spływały łzy. Była strasznie blada. Wyglądała na taką małą i bezbronną. Gdy tylko usłyszała, że ktoś wchodzi, natychmiast odwróciła głowę.
- Cześć.- powiedział Witek niepewnym głosem.
- Latoszek? A co ty tu...- zaczęła, ale mężczyzna jej przerwał.
- Ciii... Nic nie mów. Nie możesz się przemęczać.
Podszedł do jej łóżka i usiadł. Złapał ją za rękę.
Patrzyli sobie prosto w oczy.
- Lenka, ja... Chciałem...
- Po co przyszedłeś?
- Jak to, po co? Do ciebie. Nawet nie wiesz, jak strasznie się bałem.
- Nie potrzebnie- odparła i odwróciła głowę.
- Proszę, nie rozmawiajmy w ten sposób. Lena, kocham cię i nic to nie zmieni. A tym bardziej twoja choroba.
- Jak się dowiedziałeś?- zapytała.
- Znalazłem cię nieprzytomną w hotelu. Edwards mnie tam zawiózł.
- Richard?
- Tak. Pomógł mi pójść po rozum. Porządny z niego facet.
Lena delikatnie uśmiechnęła się. Wyglądała tak ślicznie!
- Śniłeś mi się, wiesz? Słyszałam twój głos.
- To nie był sen. Ja tu byłem. I mówiłem prawdę. Kocham cię.
- Ja ciebie też, ale... Ale nie możemy być razem. Już nie.
- Lena, posłuchaj. Walczyłem o ciebie z Bartoszem, potem z Richardem... Myślisz, że ta głupia choroba mnie zniechęci? O nie, moja panno... Tak łatwo się mnie nie pozbędzesz ze swojego życia. Już nie.- powiedział Latoszek i delikatnie pocałował usta ukochanej. Starska nie protestowała.
Nagle zadzwonił telefon mężczyzny. Młodzi oderwali się od siebie. Witek spojrzał na wyświetlacz: Agata. Mina mu zrzedła, co nie uszło uwadze Leny.
- Coś się stało?
- Nie, nic.- odpowiedział wymijająco.
- Przecież widzę. Kto to dzwonił?
- Ze szpitala. Niestety dzisiaj mam dyżur, więc sobie z tobą nie posiedzę.
- Szkoda.
- Słuchaj, może ci coś przywieść? Jakieś książki czy co tam chcesz.
- Jakby ci to nie sprawiło kłopotu, to chętnie. I kosmetyczkę.
- Dobrze. A słuchaj, Lena. Co z twoją mamą? Trzeba do niej zadzwonić.
- Nie!
- Ale..
- Nikt nie może się dowiedzieć, rozumiesz? Nikt.
- No dobrze. Nie denerwuj się. Postaram się wpaść do ciebie wieczorem.
- To nie jest najlepszy pomysł. Będziesz zmęczony po dyżurze.
- Ale ty jesteś uparta- powiedział Latoszek i uśmiechnął się. Następnie pocałował ukochaną i wyszedł z sali. Gdy zamknął drzwi odetchnął z ulgą. Bał się trochę tej rozmowy, ale na szczęście jakoś udało mu się z nią dogadać.
Niestety, Latoszek wiedział, że dopiero teraz zaczną się schody. Wiedział, że będzie ciężko, ale był pewien, że wspólnie uda im się pokonać tą chorobę.
Witek udał się prosto do Leśnej Góry. Wszedł do szpitala i na jego nieszczęście od razu natknął się na Agatę. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję i zaczęła namiętnie całować. Lekarz od razu ją odepchnął.
- Co ty wyprawiasz?!
- No jak to, co? Kochanie, już nie pamiętasz naszej wspólnej nocy?
- Agata, to była pomyłka, rozumiesz? Wykorzystałaś mój słabszy dzień.
- Ale...
- Zostaw mnie! Daj mi spokój. Nie mam teraz czasu.
- Ty bydlaku!- krzyknęła i mocno uderzyła Witak w twarz.
- Wiem, zasłużyłem sobie na to. Mogę cię tylko przeprosić.- powiedział i zostawił całkowicie zdezorientowaną Woźnicką. Od razu udał się do gabinetu dyrektora.
Delikatnie zapukał i wszedł.
- No cześć, Stefan.- powiedział.- Możemy porozmawiać?
- No jasne. Siadaj.
Dyrektor wskazał mu krzesło a sam usiadł na przeciwko.
- Stało się coś?
- Właściwie... Właściwie to tak. Potrzebuję parę dni urlopu.
- Witek, teraz?
- Wiem, że stawiam cię w niezręcznej sytuacji, ale... mam problemy rodzinne.
- Stało się coś? Mogę ci jakoś pomóc?
- Niestety nie, ale dziękuję. Zjawię się w pracy w przyszłym tygodniu, dobrze?
Tretter pokiwał głową wciąż uważnie przyglądając się lekarzowi. W gabinecie zapanowała niezręczna cisza, więc Witek wstał, jeszcze raz podziękował i wyszedł.
Dokładnie wiedział, co ma teraz robić. Kierunek: Toruń.
Mam nadzieję, że jest lepsze niż ostatnio:)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tusia2222 dnia Pon 19:21, 06 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
tusia2222
Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wałbrzych
|
Wysłany: Wto 23:03, 07 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
CZ. VII
Latoszek już od godziny był w podróży do Torunia. Bardzo bał się rozmowy z mamą Leny, Marią.
Sytuacja pomiędzy obiema paniami była dosyć skomplikowana. Pani Maria nie potrafiła zaakceptować nowego związku swojej córki. Nie potrafiła, a może nie chciała. Według niej Bartosz, były narzeczony Leny był idealnym kandydatem na zięcia i uważała, że córka popełnia błąd swojego życia odchodząc od takiego mężczyzny. Lena, jak to Lena dosyć ostro zareagowała na krytykę matki i od pół roku nie miała z nią żadnego kontaktu.
Witek doskonale pamiętał tamte wydarzenia. Jego ukochana kompletnie się załamała. Mimo usilnych prób kobietom nie udało się dojść do porozumienia. Latoszek miał straszne wyrzuty sumienia. Wiedział, że to on był powodem ich kłótni i niestety nie był w stanie nic zrobić.
Lekarz nawet nie zauważył, gdy był już na miejscu. Jego oczom ukazał się skromny ale ładny domek z płotem. Dookoła była mnóstwo zieleni. Aż trudno było uwierzyć, że znajdował się niedaleko centrum Torunia.
Witek wysiadł z samochodu, wziął głęboki oddech i ruszył w kierunki drzwi. Nacisnął dzwonek i odsunął się. Nie musiał długo czekać. Już po chwili drzwi otworzyła mu kobieta w starszym wieku. Drobna blondynka spojrzała na niego w ogromnym zdziwieniem.
- Dzień dobry.- powiedział niepewnie Latoszek.
- Dzień dobry. Pan tutaj?
- Tak. Chciałem... Chciałem z panią porozmawiać. Chodzi o Lenę.
W oczach pani Marii pojawiło się przerażenie.
- Coś się stało?
- Mogę wejść? Porozmawiamy na spokojnie.
- Proszę.- odpowiedziała dosyć niechętnie. Kobieta nawet nie miała zamiaru udawać, że darzy lekarza szacunkiem.
Witek wszedł do salonu. Tak jak się spodziewał, wszędzie były zdjęcia jego ukochanej. Pani Maria zauważyła, że Latoszek im się przygląda, więc powiedziała:
- No to może pan mi w końcu powie, co pana tutaj sprowadza?
- Jak już powiedziałem, chodzi o Lenę. Widzi pani...- zaczął ale kobieta mu przerwała.
- To ona pana tutaj przysłała, tak?
- Lena nic nie wie o moim przyjeździe.
- Myślałam, że rozumieliście, że nie zamierzam zaakceptować waszego związku.
- Lena jest w szpitalu.- powiedział w końcu Witek.
Zapanowała cisza. Starska patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Co? Ale... dlaczego? Co się stało?- zapytała drżącym głosem.
- Ma raka piersi. Wczoraj przeszła operację. Na szczęście jest z nią trochę lepiej. Dzisiaj rano się obudziła.
- O Boże.. Ja muszę tam jechać.
- Spokojnie, pani Mario. Zawiozę panią.
Kobieta spojrzała na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
- Dziękuję, poradzę sobie.
- Dlaczego pani to robi? Zależy mi na Lenie tak samo jak pani. Ona jest teraz najważniejsza, prawda? Może czas schować dumę do kieszeni i wkońcu powinniśmy zacząć razem współpracować? Lena nas potrzebuje.
- Chyba ma pan rację. To... Da mi pan chwilkę? Spakuję najważniejsze rzeczy.
- Dobrze. Czekam w samochodzie.- odparł Witek.
Gdy tylko wyszedł z domu, odetchnął głęboko. Dwie poważne rozmowy jednego dnia, to stanowczo za dużo. Szczególnie, że teraz trzeba będzie wytłumaczyć Lenie obecność jej matki, co wcale nie będzie takie proste.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tusia2222 dnia Wto 23:06, 07 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anna Z
gaduła.
Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 10362
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 174 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 8:07, 08 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Ta historia podobała mi się bardzo! Wcześniejsza nie bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 14:10, 08 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
maciescenki z wczorajszego odcinka i z dzisiejszego ??
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|